26     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Baldur’s Gate

Baldur's Gate

Krzysztof "Genosha" Kozak


Witam po krótkiej przerwie na łamach Klubu Konesera. Trochę zaniedbałem ten kącik, ale jako, że i tak nikt tego pewnie nie zauważył, mogę bez zbędnych wyjaśnień nadrobić zaległości i opisać jakąś perełkę z przeszłości. Padło na stos pięciu CeDeków, które wygrzebałem zza podłączonej do komputera wieży. BALDUR’S GATE!



Ruchem łagodnym i pełnym gracji włożyłem dawno nieużywaną płytę do napędu. Wspomnienia odżyły, wspaniała muzyka [towarzyszu Veeroos proszę się tym zająć] wypełniła pokój, a ja już podczas instalacji zacząłem się zastanawiać, w jaki sposób stworzę swojego bohatera. Bo możliwości jest wiele. Zanim zostaniemy rzuceni w wir fabuły przyjdzie nam pobawić się w Boga i zdecydować, w kogo wcielimy się na następne godziny... dni... co ja gadam, tygodnie i miesiące, bo gra wciąga jak mało co. Na początku określamy płeć swojego pupila. Fabuła gry [na jej podstawie napisano nawet kilka książek] zakłada, że jest to mężczyzna o imieniu Abdel, jednak praktycznie nikt nie trzyma się tej zasady, bowiem nie ma to absolutnie żadnego wpływu na przebieg rozgrywki. Po tym następuje wybór rasy, dość ważny, jako że np. krasnolud ma premię do kondycji kosztem zręczności, a elf odwrotnie [powszechnie uważa się że najbardziej trafnym wyborem, gdy nie gramy wojownikiem, jest pół-elf, w przypadku woja zaś – człowiek lub krasnolud].

Etyka walki w karczmie nakazuje rąbnąć stojącego najbliżej – A. Sapkowski


Następnie rozdzielamy wyznaczoną ilość punktów pomiędzy sześć cech: siłę, kondycję, zręczność, inteligencję, mądrość i charyzmę, które możemy rozwijać w zakresie 3-18 punktów [plus bonusy za magiczne artefakty itp.]. Oczywiście nikomu nie trzeba tłumaczyć, że wojak mądry być nie musi, a mag niekoniecznie musi mieć predyspozycje do występu w gali Strongman? Pamiętajcie także, że ilość punktów do rozdania nie jest stała, dlatego warto się kilka minut pobawić w losowanie, gdyż przy korzystnym wyniku już na starcie możemy kilka cech ustawić na maksymalną wartość 18. Na koniec jeszcze tylko czary w wypadku maga, specjalizacja w konkretnym typie broni [należy pamiętać, że w BG1 najsilniejszą postacią jest Łowca – na dobrego łucznika w tej grze po prostu nie ma mocnych], kolor ubranka – i w drogę!

Dwa bochenki chleba, dziesięć jajek i scroll z fireballem dla tatusia


Przygoda rozpoczyna się w nadmorskiej twierdzy Candlekeep, skąd wyruszamy w podróż w nieznane pod czujnym okiem przybranego ojca – potężnego czarnoksiężnika Goriona. Niedaleko za miastem zostajemy napadnięci przez bandytów – nie są to jednak zwykli przestępcy, byle opryszki z pobliskiej wioski. Gorion pada martwy pod ciosem zakutego w ciężką zbroję olbrzyma, wspomaganego przez kilku równie groźnych towarzyszy. Zostajesz sam w środku lasu. Co robić? Na szczęście na pomoc przychodzi twoja przyszywana siostrzyczka Imoen. Nie jest zbyt silna, ale we dwójkę zawsze raźniej, prawda? Jedyne co teraz masz to nadzieja i kilka wskazówek od Goriona, których udzielił ci jeszcze w Candlekeep. Warto było słuchać uważnie...
Zacznę od wyliczenia minusów gry, bo jest ich mało i szybko będzie można przejść do zachwytów. Co mocno irytuje zagorzałych wielbicieli BALDUR’S GATE I to kiepska interakcja między członkami drużyny. Dopiero w drugiej części Wrót Baldura na własnej skórze można się przekonać, że branie do ekipy złego kapłana i paladyna na dobre nam nie wyjdzie.
Drugim z minusów jest dość długi czas oczekiwania na załadowanie gry i nowej lokacji, jednak na szczęście ta wada usunęła się sama wraz z rozwojem komputerów – dziś już mało kto gra na P166 MMX, który był w czasach premiery BG zalecanym sprzętem.

Dzień jak co dzień na Wybrzeżu Mieczy


Teraz zalety. Nad grafiką nie ma się co rozwodzić, większość z was zna ją przecież doskonale. Rzut izometryczny, piękne kolory, monumentalne budowle, rzeki, lasy, góry... poezja, mająca już dobrych parę lat grafika BALDUR’S GATE nawet jak na dzisiejsze standardy jest przynajmniej przyzwoita. Wszystko okraszone wspaniałą, nastrojową muzyką, która głęboko zapada w pamięć i nie nudzi się nawet po kilkudziesięciu godzinach zabawy. Kolejnym plusem Baldura są olbrzymie tereny, które przyjdzie nam zwiedzić. O ile w drugiej części BG denerwowało mnie, że w praktycznie każdej lokacji jest jakiś ważny quest, stwór z innej planety czy zapomniane, podziemne miasto, o tyle w ‘jedynce’ możemy nacieszyć się chodzeniem po bezdrożach Amn bez jakiegoś konkretnego celu. Jedynie od czasu do czasu spotkamy na swej drodze zagubionego wędrowca, za to będziemy mieli zagwarantowane wrażenia estetyczne. Dlatego naprawdę warto zejść czasem z drogi głównego questu i pochodzić sobie po kniejach i górach Wybrzeża Mieczy. Jest to bardzo miły przerywnik, szczególnie po bardzo wyczerpujących – bo żmudnych – questach w kopalniach Nashkel i Knieji Otulisko.

Przygody w kanalizacji miejskiej – przedsmak końca gry


Po drodze spotkamy wielu przyjaciół i wrogów. Wielu z nich będziemy mogli zwerbować do swojej sześcioosobowej drużyny, chociaż są maniacy, którzy pokonali głównego bossa w pojedynkę [przeważnie właśnie zbyt moim zdaniem silną postacią Łowcy]. Nie zabraknie też setek przedmiotów, w tym także magicznych, podnoszących poszczególne zdolności naszego bohatera. Z czasem można tego nazbierać tyle, że nie mieści się w inventory – wtedy warto zamienić je na gotówkę u najbliższego handlarza [dobra rada: pamiętajcie, aby z kupcami zawsze rozmawiać bohaterem o najwyższej charyzmie – ceny będą niższe, a za sprzedawany towar dostaniemy więcej].
Poradnik do gry zająłby kilkanaście stron i zapewne zepsuł zabawę. Pominę więc wszelkie wskazówki, jak stworzyć najsilniejszego bohatera – bo nie o to w tym wszystkim chodzi. Przecież najważniejsza jest przyjemność czerpana z gry, a tej jest zdecydowanie mniej gdy zamiast kombinowania, jakby tu pokonać tego skurczybyka, idziemy na oślep z mieczem w dłoni i nawet nie zauważamy, gdy pokazuje się film końcowy.
Gra jest długa, spokojnie starczy na kilkanaście dni intensywnej zabawy. Więc jeśli nie macie jakiegoś pomysłu na ferie, nie szykuje się żaden wyjazd, a nowsze gry nie spełniają waszych oczekiwań – sięgnijcie po stare, dobre BALDUR’S GATE.

Ocena: 8/10

29     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Baldur’s Gate