Recenzja - Hellforces
SS-NG #35 pożegnalny 2005
26






Kamil "Iwan" Iwanowicz
PRODUCENT: Orion  WYDAWCA: PLAY  GATUNEK: FPS  PLATFORMA: PC  CENA: 54 zł zł WWW
    Cholera no, znowu dałem się wrobić. Młody (?) człowiek i głupi. I chociaż nic w zasadzie nie wskazywało porażki, wprawne oko gracza powinno wychwycić niektóre szczegóły. Już tłumaczę co się stało. Otóż zwabiony pięknymi screenami i obiecankami o konkretnej rzeźni, zarezerwowałem recenzję gry HELLFORCES...
Pewien naukowiec wynalazł sposób na oddzielenie duszy od ludzkiego ciała. Niestety, jak to często się zdarza, nie wszystko było jak należy - opuszczone ciała zamieniały się bowiem w zombie. Na dodatek złego, podczas jednego z eksperymentów, w ciele pacjenta zagnieździł się demon Baphomet. Zbir postanowił otworzyć Lucyferowi przejście do ludzkiego świata. Licznym wyznawcom szatana pomysł ten przypadł do gustu. Sataniści poczęli wyprawiać cyrki z udziałem przemocy, nie dając jakiejkolwiek opozycji dojść do słowa. Do zabawy przyłączyli się także zombie stając po stronie zła. I tutaj wkracza oczywiście Gracz, który pod postacią bohatera podąża na ratunek pannie, wkopując się jednocześnie w całą sprawę po uszy. Jak łatwo się domyślić, negocjacji słownych nie przewidziano.



Wyżej streściłem początek „właściwej” fabuły, bo sama gra zaczyna się scenką, podczas której bohater gry jest przesłuchiwany przez agenta Interpolu. Od razu wyskakuje tutaj pewien zgrzyt, gdyż pan w czerni popija co jakiś czas wodę, a odgłos temu towarzyszący na myśl przywodzi spuszczanie wody w klozecie... [OMG... - dop. Veeroos] Przejście do rozgrywki właściwej to już mniej więcej standardowy FPS. Z początku posługujemy się głównie bronią białą - kawałem rury, czy kilkoma rodzajami noży. Na pierwszy ogień idą nieszczęsne zombie, które nie wychodzą poza przyjęte w grach kanony - poruszają się wolno, stale jęczą i nie dają za wygraną nawet, gdy odstrzelimy im baniak. Ostrze noża przyszło mi zatopić w sporej liczbie przegniłych lasek, grubasów, czy umarlaków z irokezem. Niektórzy z nich wyposażeni są w prostą broń (kije baseballowe, noże), inni próbują utłuc Gracza gołymi rękami. Niestety, sztuczną inteligencję umarlaków zapożyczono najprawdopodobniej z Amigowych LEMMINGS’ów - „oby do przodu”. Zombie są bezdennie głupie, włażą w ściany, wpadają w dziury i blokują się, gdzie tylko popadnie. W walce również nie wykazują się sprytem - prosty atak i beznadziejnie wolny strafe jakoś nie podgrzewają temperatury na polu bitwy.



Z czasem Gracz znajduje lepszą broń, poczynając od pistoletów, rewolwerów, rozpędzając się na automatycznych karabinach, a kończąc na bio-rifle’ach i laskach strzelających ludzkimi duszami. Odkrywaniu nowej broni towarzyszą coraz to silniejsi i lepiej uzbrojeni przeciwnicy. Zaraz po zombie'ch w paradę wchodzą nam dziwni kolesie w goglach, potem męczą nas żołnierze, roboty, a także stwory prosto z piekła. Rodzajów broni jest około dwudziestu, a każda z nich ma alternatywny strzał. Jednak giwery nie są żadną nowością - praktycznie cały arsenał Hellforces mogliśmy zobaczyć w innych grach tego typu, jedyną różnicą jest najczęściej design i szczegóły działania. Z kolei opcja alternatywnego strzału jest standardowa do bólu i często od razu po zgarnięciu nowej spluwy można domyślić się, jak zadziała ona przy użyciu „secondary fire”. Oprócz uzbrojenia, w eksterminacji piekielnego nasienia pomagają nam różne gadżety zbierane w trakcie przygody. Znaleźć możemy np. zmniejszenie gabarytów, regenerację zdrowia, chwilową nieskończoność amunicji, zwiększenie zadawanych obrażeń czy noktowizor. Jeśli chodzi o różnorodność wrogów to jest już dużo gorzej. W większości leveli na drodze wyskakują nam klony jednej lub dwóch postaci. Zmienia się jednak ich uzbrojenie, co jest zawsze jakimś urozmaiceniem. AI wrogów uzbrojonych w broń palną również zostało potraktowane nieodpowiednio. Nasi przeciwnicy to skrajni idioci z laserowym wzrokiem przeszywającym ściany, a przynajmniej tak wynika z ich zachowania. Częste są przypadki, kiedy wróg gapi się naokoło i nie reaguje, podczas gdy prujemy do niego z karabinu, zdarzają się też kamikadze - strzały z rakietnicy i nieudolne rzuty granatami... Robienie fikołków w miejscu i „zaplątanie się” przez wroga to tutaj także nie nowość. Jednocześnie nie sposób zakraść się do niektórych osobników - patrzą oni przez cały czas w miejsce, z którego wyjdzie Gracz i wystarczy pokazać się na skrawek piksela, by przeciwnik zaczął ostrzał.
Wartka akcja i dynamika. Te pojęcia nie są chyba znane twórcom HELLFORCES. Rozumiem, że nie spotyka nas tu prędkość znana z PAINKILLERA (do którego omawiana gra próbowała się bezskutecznie w kilku elementach zbliżyć), ale prędkość rozgrywki w HELLFORCES to po prostu śmiech na sali. W całej akcji udział biorą najwidoczniej sami zagłodzeni anemicy, bo na żwawsze ruchy nikt tu nie ma sił. Jeszcze prędkość poruszania się bohatera byłaby do przyjęcia, gdyby reszta świata jakoś „nadążała”, ale tak niestety nie jest. Wrogowie chodzą jak na delikatnym slow-motion, a fikołki przez nich wykonywane wyglądają komicznie. Nasz hiroł nie zostaje w tyle w kwestii przeładowywania broni - nie daj Boże, żeby w środku wymiany ognia wyczerpał Ci się magazynek w karabinie - kilka sekund w plecy! Co gorsza, podczas zmieniania magazynka nie można przełączyć się na inną broń, trzeba cierpliwie czekać aż hiroł żółwimi ruchami zrobi, co trzeba (obstawiam, że programiści wspomagali się „zielskiem” w trakcie tworzenia gry i postrzegali świat w innych kategoriach ;). Nie wgłębiając się już w przykre szczegóły stwierdzić muszę, że akcja niemiłosiernie zamula, przez co nuda wieje z ekranu od pierwszych godzin spędzonych na gromieniu piekielnej chołoty. Innych atrakcji w grze nie uświadczymy, bo 95% czasu spędzimy tu na łażeniu i strzelaniu. Zagadek kilka po drodze się trafi, ale są zdecydowanie biedne, marginalne. Jeśli już zaczynam marudzić, to nie mogę nie napisać o ogromnej liczbie bugów jakie dostały się do gry. Zdarza się, że po użyciu jakiegoś przedmiotu, zapisaniu gry i wczytaniu jej po kilku sekundach, efekty działania pozostają na stałe; kilka razy też zdarzyło się, że dźwięk został zapętlony i nieprzerwanie buczał podczas rozgrywki. Blokowanie się postaci także nie jest nowiną, to samo tyczy się przenikania przez ściany. No i oczywiście nie mogło zabraknąć wywalania do systemu...



Jedyną zdecydowanie pozytywną cechą HELLFORCES jest grafika. Mamy tu ładne tekstury, dobrze wymodelowane postacie a także garść świetnie wyglądających efektów (wykonanie ognia jest wręcz niesamowite). Na plus zaliczyć należy także design leveli, broni i przeciwników. Jest niestety także kilka mankamentów psujących obraz całości. Pierwszym zgrzytem jest kiepska animacja postaci, a także nieumiejętne zastosowanie systemu rag doll. Bezwładność martwych ciał oddana została moim zdaniem zbyt przesadnie, co przełożyło się na komiczne pozy, w jakich często przyszło mi znajdować ustrzelonych wrogów. Ostatnim mankamentem są wybuchy, które jakby pochodzą z przeszłej generacji (aż przypomina się era PSX’a) [Ejże, na PSX'ie były dobre wybuchy! :> - dop. Veeroos]. Dziwnie to wygląda na tle tych wszystkich fajerwerków.

Muzyka w HELLFORCES to kolejny nietrafiony strzał. Jest po prostu cholernie denerwująca. Ja, mimo prób, po kilku godzinach nie wytrzymałem i zostawiłem tylko odgłosy z gry. A z tym także nie jest najweselej - wystrzały brzmią mocno „kartonowo”, podczas gdy jęki pokonanych zbirów zahaczają o komedię... Moją „perełką” są za to odgłosy wydawane przez bohatera podczas skakania; powiem tylko tyle - boki zrywać i cieszyć się, że tej gry nie robili przypadkiem u nas.



Gra jest w miarę długa, wiedzie biednego Gracza przez przedmieścia, katakumby, wysuszone Słońcem okolice Peru, laboratoria, bazy wojskowe, a nawet samo Piekło. Niestety przez cały czas z ekranu wyziera nuda, a bugi potrafią wywoływać na grającym spontaniczne okrzyki typu „K***a!!!”. Szczerze mówiąc, gdyby nie obowiązek pisania recenzji, zostawiłbym tą porażkę po kilkunastu minutach gry. Produkt firmy Orion miał zadatki na coś lepszego, ale kompletnie pokpiono sprawę wyważenia całości. Grafika stoi tu na naprawdę wysokim poziomie, ale co z tego, gdy cała reszta leży grubo poniżej średniej. Jeśli szukasz czegoś dobrego w zbliżonych klimatach to zdecydowanie polecam PAINKILLERA, który jest teraz do dostania w jeszcze korzystniejszych cenach (wersja podstawowa- 9,90zł, dodatek BOOH podobnie, komplet- 19,90zł; info z www.painkiller.blo.pl). A HELLFORCES, no cóż... Firmie na pewno zostanie świetny engine i kawał doświadczenia, oby następnym razem wykorzystali to lepiej.


P4 1,5 Ghz, 256 MB RAM, karta 32 MB
Ledwie grywalne
Recenzja - Hellforces
SS-NG #35 pożegnalny 2005
26