Recenzja - The Incredible Hulk: Ultimate Destruction
SS-NG #35 pożegnalny 2005
32






"TomisH" Człowiek Enigma
PRODUCENT: Radical Entertainent  WYDAWCA: Vivendi Universal  GATUNEK: Akcja  PLATFORMA: Xbox, PS2  CENA: 189 zł WWW
    Na obecne konsole zawitała druga odsłona przygód Hulka, tym razem oparta nie na filmowym skrypcie, lecz na napisanej od nowa całkiem nowej historii. Co z tego, że sztampowej, skoro gra pozwala na uskutecznianie niemal nieograniczonej Totalnej Demolki?
Fabuła spłodzona przez Paula Jenkinsa (kto nie zna tego pana ten pauka ;]) jest raczej standardowa – Bruce Banner od wielu już lat poszukuje antidotum na przypadłość, która trawi jego duszę i ciało. Od czasu napromieniowania podczas wybuchu bomby Gamma Banner w chwilach skrajnego zdenerwowania zamienia się w przypominającego kolorem żabę potwora – zielonego Hulka. Obecnie gdzieś na pustkowiu doktor w końcu bliski jest ostatecznego pozbycia się swojego alter ego i powrotu do normalności, ale nieoczekiwana ingerencja sił zbrojnych US wszystko psuje. Nad całą operacją wojskową czuwa gość o nazwisku Blonsky – koleś nienawidzący wszelkiego typu odmieńców, który paradoksalnie w biegu wydarzeń ukazanych w grze sam staje się potworem. Od teraz Banner musi nie tylko walczyć z Blonskym i armią, lecz również z samym sobą, bo oto powoli traci kontrolę nad Hulkiem na rzecz… złego Hulka. No tak to wygląda.



Ścigany Banner znajduje wraz z przyjacielem Samsonem (naukowcem) schronienie w kościele. Tutaj będziemy mieli naszą główną bazę wypadową do innych miejscówek. A tych zasadniczo jest całe… dwie. Pierwsza to wielkie miasto, które powstało ze zlepków cech charakterystycznych najpopularniejszych amerykańskich metropolii. Druga to wykreowane na wzór okolic wielkiego kanionu skaliste pustkowie z bazą wojskową i małym miasteczkiem. Spod kościoła także przyjdzie nam od czasu do czasu wyruszyć na potyczki z Bossami, a w samym przybytku dokonywać będziemy zakupu nowych ciosów za zdobywane w trakcie demolki punkty.



Miasto wygląda biedniej niż w recenzowanym przeze mnie w SS-NG #23 Spidermanie2, a w dodatku jest mniejsze, co jednak wcale nie oznacza, że jest źle. Tutaj liczą się zniszczenia, w związku z czym po metropolii może nie biegają setki wielotysięcznopoligonowych przechodniów, za to nadrabiane jest to liczbą aut oraz wszelkich elementów, z których Hulk może zrobić użytek, wliczając w to latarnie, drzewa, systemy wentylacyjne czy chociażby standy reklamowe McBurgera. Da się nawet użyć wielkiego, nadmuchiwanego goryla jak lotni. Szkoda, że nie wszystkie budynki da się zniszczyć, z drugiej jednak strony - co byśmy robili po zrównaniu calusieńkiego miasta z ziemią? Tekstury cieszą oko, a w szczególności wszelkie pęknięcia, szczeliny i ustępy na nich powstałe w wyniku skakania, biegania i ogólnego spustoszenia sianego przez głównego bohatera. W scenerii pustynnej naturalnie dominują wszelkiego rodzaju formacje skaliste, mosty, kaniony oraz tabuny bydła (serio). Ciekawostka: krowy w grze są niezniszczalne O_O.



Bieg po skalnej ścianie, podskoki, wysokie wybicie połączone z machaniem ogromnymi łapskami, złapanie w locie rakiety, ciśnięcie jej w helikopter i wylądowanie na „masce” drugiego sprowadzając go do parteru – widzieliście to na filmie? Możecie to wszystko zrobić w grze. Oj zagrań jest od groma, chociaż nie do wszystkich od razu będziemy mieć dostęp (wspomniana opcja kupowania ciosów w kościele). To, co się dzieje pod koniec gry przechodzi jednak dzięki temu ludzkie pojęcie. Prócz rzucania w przeciwników różnymi skałami, samochodami czy wieżami radiowymi, możemy ich łapać, skakać z nimi (co wygląda jak amerykański wrestling), przykleić się im do maski (wielkim robotom w szczególności), walić piąchami w glebę wywołując wstrząsy – słowem wszystko, co mógłby zrobić Hulk. Mało tego - gra pozwala na „dosłowne” uzbrajanie Zielonego. Ze zwykłego samochodu może on zrobić sobie metalowe rękawice bokserskie, dzięki czemu siła jego strasznych ciosów jeszcze wzrośnie. Autobus zamienimy w tarczę lub (jak kto woli) również deskę surfingową i takim „czymś” przejedziemy pół miasta. Da się? Da. To i tak jeszcze nic przy znalezieniu dźwigu i przywłaszczeniu sobie stalowej kuli na łańcuchu. Albo grze w kręgle przy użyciu wielkiej skały. Albo w baseballa przy użyciu dowolnego drzewa/latarni. Albo… Prawie każdy pomysł jest dobry i do zrealizowania. Co więcej – każdy ze skoków i ciosów Hulka da się dodatkowo naładować trzymając odpowiedni przyciskor.
No ale skądś trzeba te punkty na ciosy brać, prawda? Po lokacjach porozrzucane mamy różne zadania. Te oznaczone zieloną gwiazdką popychają fabułę naprzód, ukończenie ich wszystkich oznacza zaś oczywiście ukończenie gry. Każda wykonana misja fabularna to spory dobytek punktów do rozdysponowania. Dalej – w grze ukryte jest 60 komiksów z Hulkiem, a tutaj to już różnie – a to ekstra kasa na ciosy, a to kod odblokowujący jakąś opcję w Cheat Menu w kościele, lub po prostu okładka kultowego wydawnictwa. Obok komiksów twórcy gry pochowali też znane ze Spidermana zielone znaki zapytania (podpowiadacze), ale to już dla zatwardziałych kolekcjonerów. W końcu mamy gwiazdki złote, czyli misje poboczne. To jest dopiero zabawa. Możemy zagrać w golfa ogromną piłką, w piłkę nożną samochodem (Hulk w spodenkach Anglii!), pościgać się na czas, ratować ludzi z płonącego budynku albo wnosić samochody na najwyższy budynek w mieście. Minigier jest sporo i są one dość zróżnicowane oraz niebywale opłacalne – złoty medal w każdej konkurencji oznacza tysiące dodatkowych… wiecie czego ;]



Mamy więc Hulka, który walczy jak Hulk, porusza się jak Hulk i skacze jak Hulk. I jeżeli to wam nie wystarczy za dostateczną rekomendację gry to nie wiem co z wami, hehe. Przeciwników nie jest jakieś zatrzęsienie, ale ich rodzajów spokojnie starczy. Podstawa to różnoracy żołdacy. Potem mamy czołgi, ruchome wyrzutnie rakiet, Hulkbustery – czyli roboty stworzone do walki z Hulkiem, oraz ich o wiele, wiele większe „bossowie” wersje. Walk z takimi molochami się nie zapomina, szczególnie, że gamma ciosy zielonego nie robią na nich większego znaczenia i trzeba pokombinować jak się przeciwnika pozbyć. Doliczyć należy do tego także wspomniane już helikoptery plus samoloty.



Każdy pokonany wypluwa zielone kulki gamma odnawiające nam życie, ale także ładujące pasek super-supera, gdzie Hulk może wykonać jeden z niesamowicie dewastujących ataków. W przypadku niskiego zapasu energii olbrzyma również załącza nam się podobny tryb, z tym że zwany trybem adrenaliny. Nieczęsto ratujemy dzięki temu nasz ogromny zielony tyłek z opresji. Przy okazji - zasoby życia porozrzucane są także na dachach czy w niszach skalnych na pustyni.



Graficznie tytuł ten może nie imponuje wykonaniem przy porównaniu z takim Splinter Cell: Chaos Theory, a to dlatego, że wszystko jest tu po prostu doskonale dopasowane do tego czemu ma służyć – ukazaniu, że Hulk to jeden wielki chodzący kataklizm. Kamera usytuowana jest dość wysoko, co tylko podkreśla rozmiary Zielonego i „maluczkość” otoczenia. Olbrzyma zarzuca na boki niczym pijanego nosorożca, przy czym obaj mają jedną wspólną cechę główną – prąc przed siebie taranują wszystko na swojej drodze. I świetnie to wygląda, poważnie. Przyczepić się można do żywotności gry – po skończeniu głównego wątku fabularnego w sumie nie pozostaje nic więcej do zrobienia aniżeli odnalezienie wszystkich komiksów i znaków zapytania oraz nabicia miliona punktów w celu odblokowania „Dzikiego Bannera”. Jednak, jako że gra świetnie odstresowuje po złym dniu jeżeli ktoś po prostu chce się wyżyć i coś porozwalać prawdopodobnie raz zakupiona będzie dosyć często odpalana na te kilka minut dziennie. Zależy kto ile się stresuje… Życzę więc spokoju ducha i polecam.

Poczuj potęgę drzemiącą pod maską zielonego potwora ;]
Recenzja - The Incredible Hulk: Ultimate Destruction
SS-NG #35 pożegnalny 2005
32