|
Recenzja - Tank Killer |
|
|
|
|
|
|
SS-NG #35 pożegnalny 2005 |
|
|
|
Fabuła…
… Nie ma tutaj żadnego znaczenia. Gracz jest dowódcą czołgu a jego zadania osadzone są w czasach II Wojny Światowej w okolicach 1944 roku, gdy to Amerykanie toczyli walki w Europie. Gracz jako aliant ma do dyspozycji Shermana, a walczyć przyjdzie mu z zastępami niemieckich pancerniaków.
Skomplikowanie sterowania
Sterowanie czołgiem, jak i zresztą cała gra, przypomina misje czołgowe w CALL OD DUTY. Jak nie trudno się domyśleć pojazdem sterujemy przy użyciu klawiszy WASD, a wieżą sterujemy za pomocą myszki. Klawisze komputerowego gryzonia odpowiadają za otwieranie ognia: prawy za karabin maszynowy, a lewy za strzał z działa głównego. W zasadzie na tym nasze możliwości się kończą. Od razu zapomnieć możemy o różnych rodzajach amunicji, czy innych czołgowych bajerów np. flar, czy granatów dymnych.
O jejku, jejku! Znajdźki!
Po zniszczeniu wrogiego czołgu, wrak szybko znika, a na jego miejscu pojawiają się symbole: czerwony krzyżyk i/lub amunicja. Po wjechaniu w owe symbole „punkty życia” czołgu są uzupełniane i/lub doładowywana jest amunicja. Poza tym na mapie nie znajdziemy żadnych innych bonusów. Zresztą, taki sposób uzupełniania zasobów jest trochę idiotyczny, niemniej jednak pasuje do całości gry.
Realizm
Gra nie jest symulatorem, a prostą zręcznościówką. Co za tym idzie gracz ma za zadanie wystrzelać całe zastępy wrogich czołgów, dział, bunkrów, a także piechoty. Co ciekawe dużo większe zagrożenie stanowi piechota niż wrogi czołg. Czołg bowiem – obojętnie czy Tygrys, czy coś mniejszego – zostaje zniszczony po 3, maksymalnie 4 strzałach. Piechotę trafić nie jest już tak łatwo. Jeżeli chcemy zrobić to po ludzku, czyli używając karabinu maszynowego to,… nie ma szans na powodzenie. Strzelać trzeba długo, a za ten czas wrogi żołnierz uzbrojony nawet w zwykły karabin może narobić nam sporych strat. Niestety realistyka uszkodzeń nie została tu oddana i wszystko jest w stanie uszkodzić nasz czołg. Z równą skutecznością robi to piechota, działo, czołg, czy moździerz wroga.
|
Niezniszczalni sprzymierzeńcy
Niektóre misje w grze przechodzimy wraz ze sprzymierzonymi siłami. Czasem jest to jeden czołg, czasem cała brygada. Co ciekawe: przyjaciel jest niszczony zawsze w tym samym momencie, dokładnie wtedy, kiedy chcieli tego programiści. Co za tym idzie? Ano prosta sprawa. Części misji da się przejść strzelając zza pleców sprzymierzonego pojazdu, nie narażając się zbytnio na ostrzał. Szczegół, że nasz czołg zostaje zniszczony po kilku trafieniach, a sprzymierzeniec może obrywać w nieskończoność, nie korzystając z żadnych „apteczek”.
Mapy
Plansze, na których rozgrywają się batalie są najmocniejszą stroną tej słabej gry. Są dość ciekawie zaprojektowane, dobrze odwzorowano teren i nieźle poustawiano budynki. Mapa jest ograniczona niewidzialnymi a gdzieniegdzie nawet widzialnymi barierami, za które wyjachać się nie da. Jesteśmy więc zmuszeni podążać zawsze tą samą z góry ustaloną drogą, nie ma tu miejsca na żaden taktyczny wyskok.
Oprawa
Średnia jednym słowem. Gra nie wygląda najgorzej. Czołgi, które stanowią główny motyw w grze są dobrze odwzorowane i nawet przypominaja oryginalne pojazdy. Teren wygląda przyzwoicie, a efekty specjalne można bez większych problemów strawić. Także dźwiękowo gra jest ok. Niczego tu nie brakuje, strzały brzmią w miarę jak strzały, gąsienice buczą, a całość spięta jest typowo wojenną ścieżką dźwiękową. Rewelacji nie ma, ale pod tym względem TK prezentuje się znośnie.
Ocena końcowa
Kiepsko, panowie, kiepsko. Gra jak na zwykłą strzelankę jest odrobinę za trudna. Natomiast do symulatorów nie ma jej co porównywać. Średnia grywalność, średni wygląd, sporo niedociągnieć i mało polotu. TANK KILLER to kolejny tytuł, obok którego można przejść bez zwracania uwagi.
|
|
|
|
Procesor 1 GHz, 256 MB RAM, Karta graficzna klasy GF3
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|