Recenzja - The Bard's Tale
SS-NG #34 wrzesień 2005
27






Wojciech "Keiran" Skitał
PRODUCENT: inXile Entertainment  WYDAWCA: Ubisoft  GATUNEK: RPG  PLATFORMA: PC, PS2, X-Box  CENA: 99 PLN zł WWW
    Życie barda nie jest, jak to się niektórym wydaje usłane różami. Bard wiecznie musi martwić się o to, czy jutro będzie miał co włożyć do garnka, komponować nowe melodie czy odganiać się od tłumów fanek. Jeśli interesuje Was pełne przygód życie barda to zapraszam do recenzji THE BARD’S TALE.
Brian Fargo to jedna z legendarnych postaci przemysłu softwarowego. Młodsi gracze powinni znać serię FALLOUT, w którą pan ten miał bardzo znaczący wkład. Tylko weterani natomiast pamiętają trylogię BARD’S TALE. Seria ta w gruncie rzeczy jest kanonicznym przykładem RPG. Mamy drużynę i ratujemy świat. Teraz po kilkunastu latach na naszych PCtach ponownie gości gra o tym tytule.
Nowy TBT rodził się w długich bólach. Wersje konsolowe były dostępne już rok temu (poza Europą), potem nastąpiły różnego rodzaju przepychanki i dopiero z długim opóźnieniem gra pojawiła się na PC. Ten tytuł to także kawał historii SS-NG, jego zapowiedź pojawiła się tu bodaj 3 razy, a w próbnych przydziałach dobre dwa razy tyle. Ja sam czekałem na TBT z dużą ciekawością, bardzo spodobał mi się pomysł zrobienia pastiszu gier RPG. No, ale przejdźmy do tego, co ważne, dość wstępu.



W TBT wcielimy się (co za niespodzianka) w postać Barda. Użycie wielkiej litery jest tutaj wskazane, gdyż nasz Bard jest nazywany po prostu Bardem, a nie własnym imieniem np. Keiran czy RioT. Wnioskować tu możemy, że Bard to swego rodzaju oryginalne imię (hmm, chyba nazwę tak dziecko, ale jak nazwać córkę? Bardzia?). Naszego Barda poznajemy przed karczmą w kolejnej zabitej dechami wsi. W gruncie rzeczy gdzie spodziewalibyście się znaleźć Barda jak nie w knajpie? Bard chce zarobić trochę grosza, znaleźć miejsce do spania no i kuszą go też wdzięki cycatej karczmareczki. Jednakże nasz bohater wplątany zostaje w intrygę i chcąc nie chcąc skuszony wdziękami pewnej księżniczki (i jej rzekomym bogactwem) postanawia odbić ją z łap wstrętnego Fionnaocha. Wkrótce jednak sprawa nie okazuje się taka łatwa jak miała być i nasz Bard musi zwiedzić dobre pół świata, aby wykonać swoje zadanie.
Fabuła wydaje się typowa jak na RPG w klimacie fantasy, mamy tutaj zadanie i niechętnego bohatera (czasami w tym gatunku zdarzają się też chętni bohaterowie, z tych autorzy gry mają niezłą polewkę), który musi je wykonać. Jeśli jednak pamiętacie, TBT jest swego rodzaju pastiszem gatunku. Humor autorów objawia się wielorako. Najczęściej są to wszelkiego rodzaju kłótnie pomiędzy Bardem a Narratorem oraz wszelkie komentarze obu tych panów. Nie wiem czy poziom żartów utrzyma się w polskiej wersji językowej, ale wersja angielska wg mnie momentami ociera się o geniusz. Drugi ważny element to piosenki, bo czymże byłaby gra o przygodach Barda, bez piosenek. Mnie przypominały one trochę dokonania grupy Monty Python. Dość powiedzieć, że są melodyjne i śmieszne. Na koniec, a może jest to najważniejsze, mamy sam świat, Barda i wszystko to, co robimy, naszych towarzyszy, postacie, które poznamy. W każdym miejscu w grze w zasadzie może czaić się coś humorystycznego. Ja jednak pozwolę sobie nie przytaczać tutaj żadnych przykładów, abyście mieli większą przyjemność podczas grania.



No, ale humor humorem, a RPG RPGiem, dlatego też skupmy się na samej grze. Pod względem mechaniki i przebiegu gry TBT jest dość typowym (a może nietypowym) przedstawicielem Action RPG lub też hack & slasha. Jak to więc wygląda? Trochę inaczej jak w DIABLO, ale podobnie. Otrzymujemy (głównie rozmawiając z ludźmi w wioskach i miastach) określone zadania (niektóre konieczne, niektóre poboczne) przenosimy się do jakiegoś dungeonu (może być to zarówno typowy loch jak też np. puszcza), tam zabijamy szeregi przeciwników i w końcu zabieramy artefakt czy niszczymy kogoś tam. Poza tym jednak zdarzają się też zadania bardziej skomplikowane. Sytuację komplikuje fakt, że w wielu rozmowach mamy możliwość bycia miłym bądź chamskim dla rozmówcy. Droga ta czasami sprawia, że wydarzenia potoczą się troszkę inaczej (nie ma jednak wpływu na główny tor fabuły). Warto też dodać, że gra ma 3 zakończenia co, jak na action RPG, jest rzadko spotykanym rozwiązaniem.
Wróćmy do mechaniki. Jest doświadczenie i są jego kolejne poziomy. Po przejściu na wyższy level możemy rozwinąć jedną z 6 cech, co dwa poziomy dostajemy coś w rodzaju falloutowego perka. Tych trochę jest, a w większości pozwalają one na lepsze posługiwanie się daną bronią. Jeśli o broń chodzi to wybór Barda jest ograniczony do następujących możliwości: miecz+tarcza, broń dwuręczna, cep bojowy+tarcza, miecz+sztylet, łuk, pięści. Całkiem nieźle, prawda? Co ciekawe jednak autorzy zastosowali mocno uproszczony system posiadania tego całego majdanu. Zabijemy kogoś, znajdziemy lepszy miecz – Bard automatycznie go założy, a stary zamieni na pieniążki. Otworzymy skrzynkę, znajdziemy jakieś badziewia? – Bard zamienia je na kasę. To niby upraszcza grę i może wydawać się prymitywne, ale dzięki temu nie musimy co pół godziny wracać do najbliższego miasta, żeby sprzedać stary sprzęt. Jak dla mnie to w grze nastawionej na zabawę, a nie na realizm jest to rozwiązanie akceptowalne.



Bard nie byłby Bardem gdyby wszystko robił własnymi rączkami. Nie byłby też Bardem gdyby nie muzykował. W grze zbierając kolejne piosenki możemy przywoływać sobie sojuszników. Co jakiś czas znajdziemy też lepszy instrument muzyczny, co zwiększy ilość many potrzebnej do przywoływania oraz umożliwi nam przywołanie nawet 4 kolegów naraz. Sojusznicy są bardzo różnorodni, mamy tutaj kilka postaci stricte ofensywnych, kilka wspierających atakami z dystansu, ale także „leczyciela” czy wykrywacza pułapek.
Od strony technicznej nie można na TBT specjalnie narzekać. Grafika jest na dobrym poziomie (co nie jest normą w przypadku konwersji z konsol) i ładnie się ją dostosowuje do możliwości kompa (aczkolwiek przy maksimum detali gra lubi sobie zwolnić czasami nawet na świetnym sprzęcie). Mnie urzekł cały design świata. Postacie są dość karykaturalne, a wszelkie plansze wyglądają bardzo malowniczo. Świetnie wypada strona dźwiękowa gry, muzyka jest naprawdę bardzo dobrze dobrana, nie mówiąc już o głosach (oj ciężkie zadanie ma zespół lokalizujący TBT), także efekty dźwiękowe stoją na dobrym poziomie. W zasadzie jedyna techniczna wada, na jaką trafiłem to dość wysokie wymagania. Aha, bez patcha (bądź drobnej modyfikacji jednego z plików) nie da się strzelać z łuku, dziwne prawda?



THE BARD’S TALE nie jest tytułem rewolucyjnym, posiada jednak ogromny ładunek grywalności, sporo humoru i jest bardzo dobrze wykonany technicznie. Dla fanów gatunku czy starych wyjadaczy RPG będzie to z pewnością ciekawy tytuł, choćby dlatego, że ośmiesza on stereotypy świata fantasy. Tym, co w grze może najbardziej przeszkadzać jest pojawiająca się momentami monotonia, w takich chwilach należy sobie zrobić od TBT drobną przerwę, a po jakimś czasie znowu powrócić. Wadą jest także niezbyt długi czas gry, ale czas ten na pewno nie będzie czasem straconym. Ja ze swojej strony bardzo polecam, przy BARDZIE można spędzić kilkanaście godzin nieźle się bawiąc.


Procesor: 933MHz (zalecane 2.8GHz); RAM: 256MB (zalecane 512MB); Grafika: Radeon 8500/GeForce3 lub lepsza; HDD: 2GB (zalecane 8GB); czytnik DVD 4x
Pełna humoru i dobrej zabawy gra Action RPG. Nie tylko dla fanów DIABLO.
Recenzja - The Bard's Tale
SS-NG #34 wrzesień 2005
27