CIA - Star Zone - Ucieczka w kosmos, czyli najstarszy pomysł na fabułę na świecie
SS-NG #34 wrzesień 2005
39






Adrian "Pellaeon" Szumowski
    Jednym z najstarszych motywów przewodnich w historiach stworzonych przez człowieka są podróże. Już od czasów Biblii i starożytnych eposów hinduskich i mezopotamskich, wysyłanie człowieka bardzo daleko od domu i wpakowywanie go w najprzeróżniejsze kłopoty było najbardziej ulubionym zajęciem pisarzy. I najłatwiejszym. Czasem jednak same podróże nie wystarczą. Wtedy zwykle bohatera należy zgubić. Hit będzie murowany – no cóż, lubimy oglądać nieszczęścia innych. Tak było z Robinsonem Crusoe, czy rodzimą produkcją: Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki. Nic dziwnego, że i współcześnie mamy tabuny produkcji dotyczących różnych rodzajów zagubienia. Jednym z najbardziej docenionych był serial TV pod tytułem FARSCAPE znany w Polsce pod tytułem UCIECZKA W KOSMOS.
  Strona techniczna


Jak większość tego typu produkcji, nie zagrzał zbyt długo miejsca w Polsce. Dawniej pokazywała go Wizja TV, ale nie do końca: można było obejrzeć jedynie 2 pierwsze sezony. A wyprodukowano 4, w sumie 88 odcinków, nie licząc czteroodcinkowej miniserii kończącej cały cykl – PEACEKEEPER WARS.

  Fantazje scenarzystów


Zasadniczo pomysł jest podobny do tylu innych. Oto nasz bohater wypada za burtę, tudzież wsiada do eksperymentalnego pojazdu, który lata szybciej/dalej niż ktokolwiek przewidywał lub wpada w coś, co pojawiło się znikąd i jeszcze szybciej zniknęło. Co też stało się z astronauta komandorem Johnem Crichtonem (Ben Bowder), który testuje urządzenie do lotów w głęboką przestrzeń. Niestety na drodze jego statku – FARSCAPE ONE, pojawia się tunel czasoprzestrzenny, który wyrzuca go baaardzo daleko od domu, tuż na patrol Rozjemców. Zderza się z jednym z myśliwców, który rozbija się o asteroidę, po czym nasz główny bohater ląduje na więziennym Lewiatanie o wdzięcznym imieniu Moya. Statek jest żywy, ale zniewolony przez tychże Rozjemców i wykorzystywany jako jednostka do transportu więźniów.
Na jego pokładzie podróżują, nie całkiem z własnej woli: Ka’Dargo (Anthony Simcoe), Luksański wojownik skazany za zabójstwo Sabacenki, którego twierdzi, że nie popełnił, Dominarcha Rigel XVI (model stworzony i sterowany przez Seana Mastersona, Tima Mieville’a, Matta McCoya, Maria Halouvasa i Fionę Gentle, głos podłożony przez Jonathana Hardiego), który chlubi się królestwem, które stracił na rzecz kuzyna, który potem wydał go Rozjemcom i Pa’u Zotoh Zhaan (Virginia Hey), błękitnoskóra kapłanka, wywodząca się od rośliny, która również naraziła się naszym wojskowym kumplom.
Ta radosna zbieranina ma kilka minut na oswobodzenie statku i jego pilota (operatorzy modelu: Sean Masterson, Tim Mieville, Matt McCoy, Mario Halouvas i Fiona Gentle; głos podłożony przez Lani John Tupu), zanim ich eskorta – krążownik Rozjemców – zamieni ich w chmurkę atomów. Ach, byłbym zapomniał: dowodzi nim Bialar Crais (Lani John Tupu), brat pilota myśliwca, z którym zderzył się Crichton.
Ostatecznie udaje im się uciec: Moya, posiada unikalną zdolność poruszania się z prędkością większą niż światło. Krążownik Rozjemców jest troszkę wolniejszy, ale niewiele. W międzyczasie jednak, w trakcie przyspieszenia w wir wciągnięty zostaje jeden z osaczających Lewiatana myśliwców z panią oficer Aeryn Sun (Claudia Black) na pokładzie, która po kilku szorstkich momentach staje się częścią załogi.

  Kilka udanych pomysłów


Seria zyskała całkiem sporą popularność. Fani bardzo narzekali na zakończenie produkcji, ale widać nie na tyle głośno aby uzyskać cos więcej niż króciutki miniserial. W zasadzie budowa fabuły przypomina różnych serii STAR TREK i pierwsze sezony STAR GATE: obowiązuje zasada co odcinek to inna historia. Niektóre pomysły są lepsze, inne gorsze. Najbardziej ujął mnie pomysł z awaryjnym lądowaniem na planecie, której mieszkańcy nie są świadomi istnienia innych inteligentnych ras w kosmosie. Brzmi znajomo? No cóż, motyw nie jest zbyt często wykorzystywany: bardzo rzadko mamy ukazanych bohaterów jako kosmitów, na których się poluje: zwykle to bohaterowie polują na kosmitów. Jedyny podobny przypadek jaki sobie przypomniałem, wystąpił w następcy BABYLONU 5 – CRUSADE. Wtedy to z kolei Ziemianie zostali oskarżeni o mieszanie się w wewnętrzne sprawy pewnej rasy, której przedstawiciele przypominali dwójkę pracowników pewnej amerykańskiej agencji rządowej, również znanych z paranoi, których rozsławiła pewna produkcja rodem z USA. Ale wróćmy do głównego wątku.
Jak już wspomniałem, każdy odcinek to inna historia. Niektóre jednak motywy przewijają się częściej tworzą coś na kształt osnowy akcji. Początkowo jest to ucieczka przed Rozjemcami, jednak w miarę upływu czasu, sytuacja naszych bohaterów się lekko zmienia.
Przede wszystkim niektórzy bohaterowie odchodzą (Pa’u Zotoh Zhaan), inni przychodzą: Chiana (Gigi Edgley), Sikozu (Raelee Hill), którą nasza drużyny przyłapała na sprzedawaniu kawałków martwych Lewiatanów, Jool (Tammy MacIntosh), Stark (Paul Goddard), niewolnik, którego Crichton wygrzebał z jakiegoś więzienia, czy Johtee (Matthew Newton), syn D’Argo, pół – Luksanin, pół – Sebacen.
Co jeszcze ciekawsze, jest to jedna z niewielu produkcji, gdzie trzykrotnie zmieniają się główne złe postacie. Wspominam o tym przede wszystkim dlatego, że w przeciwieństwie do innych podobnych zmian, byli przeciwnicy nie zostają zdezintegrowani. W każdym razie nie od razu. Zostają nawet dokooptowani do drużyny, przy czym znacznie to komplikuje stosunki wewnątrz naszej zbieraniny, tworząc dodatkowe motywy. Poboczne, ale znakomicie dopełniają cały obraz. Czy można im zaufać? Czy można zaufać trzeźwemu osądowi naszych bohaterów? Czy też wszystkich zaślepia nienawiść?
I tak najpierw wykrusza się kapitan Crais, zastąpiony przez hybrydę: Scorpiusa (Wayne Pygram): pół – Sebacena, pół – Scarrana, ogarniętego obsesją stworzenia broni wykorzystującej tunele czasoprzestrzenne (co znów sprowadza go Crichtona), a której zamierza użyć przeciwko złowrogim Skarranom, przy których Rozjemcy przypominają harcerzy. Potem obalony zostaje sam Scorpius, którego zastępuje Komendant Mele – On Grayza (Rebecca Riggs). Co ciekawe każdemu z nich asystuje Kapitan (awansowany na samym końcu serii) Braca (David Franklin). Czyżby to był przypadek? Tak na marginesie, ciężar złowrogiej organizacji przesuwa się w miarę rozwoju fabuły z Rozjemców na tajemnicze Imperium Skarran.

  Kilka mniej udanych


Każdemu zdarzają się wpadki. Nie uniknęli tego też twórcy tej serii. Przede wszystkim najbardziej irytujące są niektóre historie w odcinkach: rozumiem, że niektórych dłużyzn nie da się uniknąć, ale… no właśnie, niektóre pomysły wypadają naprawdę żałośnie: co sprawdziło się w STAR TREK'u 30 lat temu, dzisiaj już nie jest ani tak atrakcyjne, ani przekonujące. Zwłaszcza opowieści o gigantycznych potworach kosmicznych i roślinach (zdarzyło się tu kilka takich wpadek), czy motywy polegające na pojawieniu się kilku wersji tego samego bohatera. I nie jest to związane z podróżami w czasie.

  Podsumowanie


Na zakończenie wypada powiedzieć to co zawsze. Produkcja jest sympatyczna i miła dla oka. Egzotykę zapewnia nie tylko scenografia, ale także muzyka. Warto się z nią zapoznać choćby jedynie dla rozrywki. Nie jest może porażająco głęboka, ale podkreśla kilka ważnych wartości: choćby lojalność i zaufanie. Niestety nie doszły do mnie plotki, kiedy i czy w ogóle jakaś polska stacja telewizyjna będzie gotowa pokazać FARSCAPE. Pozostaje jedynie oglądać ją na stacjach anglojęzycznych, tudzież na DVD.
CIA - Star Zone - Ucieczka w kosmos, czyli najstarszy pomysł na fabułę na świecie
SS-NG #34 wrzesień 2005
39