Zapowiedź - Burnout Revenge
SS-NG #34 wrzesień 2005
9






Paweł "Gonzo" Kazimierczak
PRODUCENT: Criterion Games  WYDAWCA: EA Games  GATUNEK: zręcznościowa  WWW
    Oczekiwany hit. Krótka piłka. Lektura zapowiedzi nie powinna przekroczyć pięciu minut. Jedziemy.
Zasypany nagrodami zespół Criterion zamiast wyjechać na wakacje na Majorkę, zamknął się w pieczarze i przy ogromnych piecach zwanych dev-kitami smaży prawie-pełnoprawny-sequel znakomitego BURNOUTA 3.

  PĘKŁO OCZKO


W „trójce” tempo zwalniało właściwie jedynie, gdy podczas szaleńczej jazdy uderzyliśmy w jakiegoś kierowcę w kapeluszu mknącego 30 mil na godzinę akurat tym miejscem drogi, które my wybraliśmy poruszając analogiem. Wówczas nasz bolid stawał się łakomym kąskiem dla tzw. „nurków”, ale z odsadzaniem rywali na bezpieczną odległość był już kłopot. Criterion w edycji „trzy i jedna druga” proponuje coś nowego (nie rewolucyjnego [twórcy kochają to puste słowo]): jeśli przygrzejemy w auto jadące w tym samym kierunku, ucierpi na tym ów samochód. I tak ma być. Ja tu jestem king kong of the road, a te mięczaki niech uciekają.



Nie bez echa przejdzie używanie crashbrakera w trakcie wyścigu, a wręcz będzie to świetna okazja, by SI lub kumplowi (czasem jedno nie wyklucza drugiego) uprzykrzyć życie. Gdy przeciwnik będzie się zabierał do mijania naszego dymiącego wraku odpalamy broń ostateczną i pieczemy go żywcem. Już się nie mogę doczekać większej dynamiki na torze! Widzę te bajeczne i niepowtarzalne akcje, którymi będziemy autorami. Tyle teorii i nudnych faktów, czas na relację z kilkudniowego obcowania z demem BURNOUT REVENGE.



  PRE BETA


Do dyspozycji oddano jedynie jedną trasę do ścigania się i sześć samochodów. Od razu muszę przyznać, że pierwsze wrażenie było szokiem. Czystym, nieskrępowanym abstrakcyjnym myśleniem szokiem. Ze zdziwienia spojrzałem pod telewizor, czy nie stoi tam Xbox 360 (czemu nie np. Xbox 69?). Nie stał. Wysłużona, ponad pięcioletnia maszynka techników z Redmond jest najwidoczniej zdolna do wyczynu, jakiego nie powstydziłaby się żadna firma programistyczna. Jeśli widzieliście trailery NFS: MOST WANTED to wiecie, czego się spodziewać. Ostre jak brzytwa mojego pradziadka (informacja niepotwierdzona) tekstura przykuwa wzrok i daje się odsadzić rywalom. Z czasem przyzwyczajamy się do tego elementu, ale moje uznanie dla Criterion i EA po graniu w REVENGE wzrosło. Przy okazji recenzji porównam zmiany wizualne ostatnich trzech części, teraz musicie się zadowolić słowem pisanym i screenami, których Ci u nas dostatek. Kiedy atrybuty fizyczne w rodzaju szczęki i włosów na masce wróciły na swoje naturalne miejsce, chwyciłem mocniej pada i goniłem przeciwników. Modele samochodów to poezja najwyższych lotów, po prostu nie sposób opisać ich piękno. Każdy z sześciu dostępnych w demie różni się wyglądem i trochę osiągami. Wszystkie należą do tej samej klasy, więc na stwierdzenie o rozwinięciu elementu pt. model jazdy będziecie musieli poczekać. Uczucie prędkości jest odrobinę lepsze niż w TAKEDOWN (szczególnie przy kamerze umieszczonej zaraz nad glebą), co już wiele mówi o radości płynącej z jeżdżenia.



Moc jest w tej grze silna. Co prawda porównuję tu moje wrażenia do jazdy tą samą klasą w „trójce”, bo oczywiście przy kierowaniu Formułą 1 było zdecydowanie bardziej szaleńczo. Tak jak poprzednio brakuje licencji wózków, ale jakoś nie dziwi mnie to. Sytuacje, gdy anihilujemy maskę wraz z silnikiem czy prawie kroimy samochód na pół jakimś niepotrzebnym nikomu słupem, na pewno nie uszczęśliwiłyby producentów markowych aut.
A model zniszczeń jest taki sam, jak poprzednio. Tu niczego nie sposób poprawić, więc nie wierzcie reklamom, że „there`s brank new shocking damage system”. Nie. Ale i tak pod tym względem BR rządzi na całej linii. Co ciekawe auta oponentów są bardziej wytrzymałe, jakby solidniejsze. Ciężej je przyprzeć do ściany dla „wall takedown”, ale w końcu miękną, hehe. Jest gdzie wyginać karoserie: jedna trasa udostępniona w demie to dowód, że niespełna roczna praca Criterion nie poszła na marne.



Dużo więcej tu skrótów, a przede wszystkim wyskoczni, których czasem mi brakowało w TAKEDOWN. Po prostu jazda na stereo! Tu jakieś rusztowania, tam żelazny płot, który otwiera drogę do skrótu (ale uwaga, bo mimo że trasa krótsza to bardziej niebezpieczna), tam skocznia na pół trasy, jeszcze gdzie indziej zdradliwy zakręt, w jaki za pierwszym razem ciężko się zmieścić. W tym aspekcie zrobiono wielki krok naprzód i już się nie mogę doczekać pojedynków z kumplami na tych nowych, przemyślanych i miodnych trasach. Będzie się działo.



  NOWOŚĆ


Jest kilka nowych elementów, ale nie są to rewolucje. Mimo wszystko uprzyjemniają zabawę. Uderzanie w postronne samochody jest niezłym patentem, sama kolizja daje nam trochę dopalacza, a przecież można nimi celować w przeciwników jadących przed nami. Jest też wspomniany crachbreaker po kraksie. Nie zniknął aftertouch (czyli zwolnienie czasu i sterowanie wrakiem, aby ktoś się na nas „nadział”), ale wybuch jest zdecydowanie bardziej efektywny. Tracimy wtedy całego boosta, lecz jeżeli trafimy siłą uderzenia w oponentów to i tak go nam przybędzie. Eksplozja jest silna, więc łatwo jest zezłomować innych. Gdy przeciwnik już jest zgliszczami samochodu, kamera go pokazuje w efektownym ujęciu, a dopiero po chwili wraca do nas. Szkoda jedynie, że nie ma opcji szybkiego powrotu na tor, bo tak jak w „trójce” musimy poczekać, żeby gra nas zrestartowała. Rozumiem, że to kara za niefrasobliwą jazdę, ale spowalnia dynamikę zabawy.



Niewiele wiadomo o muzyce jaka zawita do pełnej wersji. Z tego co wyszperałem w czeluściach dema i internetu wiem, że będzie to i rock, i techno. Konkretów chwilowo brak. Novum jest również zdobywanie czegoś w rodzaju doświadczenia. Po wyścigu przydzielane są nam punkty za: umiejętność jazdy, agresję na trasie i tytułowy odwet (kiedy strzaskamy przeciwnika, która też nas tak potraktował). O trafności tego rozwiązania ciężko się na razie wypowiadać, trzeba poczekać miesiąc. Ogólnie, gra jest kapitalna, ale na pewno do rewolucji znanej z BURNOUT 3: TAKEDOWN trochę brakuje. Człowiek do wszystkiego zdoła się przyzwyczaić. Najważniejsze, że grywalność stoi na wysokim poziomie i jazda sprawia przyjemność. Recenzja wkrótce.
Zapowiedź - Burnout Revenge
SS-NG #34 wrzesień 2005
9