-->\n" +"" ); noweOkienko.document.close(); noweOkienko.focus(); } //-->
RECENZJA [PC] - House of the Dead 3
SS-NG #29 MARZEC 2005






Robert "Rosic" Korczak
PRODUCENT: SEGA WYDAWCA: SEGA GATUNEK: strzelanka WWW CENA: nieznana   x PLATFORMY: PC, X-Box   x
    Mimo iż na rynku pojawiła się już trzecia odsłona cyklu, to osobiście nigdy nie miałem przyjemności zagrać w żadną z poprzednich części HOUSE OF THE DEAD. Mało tego! Tytuł był mi znany, ale gatunek gry nie. Przed rozpoczęciem gry w „3” wiedziałem tylko, że to jest strzelanka. Jakie było moje zaskoczenie, gdy po paru minutach obcowania z tytułem przypomniało mi się stareńkie Virtua Cop


  Chapter 1

     Jak już większość z Was wie, HOUSE OF THE DEAD 3 to gra napisana specjalnie dla automatów. Jakby na to nie patrzeć to dość rzadki przypadek w świecie dzisiejszych gier. Gracz wciela się w postać głównego bohatera i bohaterki (na zmianę) i obserwuje świat z pierwszej osoby. Naszym zadaniem nie jest jednak przemieszczanie się i eksterminacja wroga, a tylko i wyłącznie zabijanie. Jedyne co w HotD3 kontrolujemy to celownik :). Postać przemieszcza się samoczynnie nakierowując nas na masę wrogo nastawionych mutantów. Po wykonaniu ruchu mamy kilka sekund na rozwałkę i idziemy dalej. Po dwóch krokach znowu „zamiatanie” itd. Co ciekawe postać w którą się wcielamy jest bardzo czujna i nie ominie żadnego schowanego w kącie stwora. Gdy w grę gramy trzeci raz, to nic nie jest już dla nas zaskoczeniem i tajemnicą, ponieważ każdy ruch i każdy przeciwnik jest z góry za[programowany i będzie się pojawiał zawsze w tym samym miejscu i tym samym czasie.


  Panowie się nie załapali, winda już ruszyła


  Chapter 2

     Fabuła gry w tym przypadku jest nieistotna. Co prawda gra opatrzona jest ciekawym wątkiem opowiadanym przez cut scenki i dialogi bohaterów, jednak nie będę Was w nią wtajemniczał. Wystarczy stwierdzenie, że jak na tego typu grę, fabuła jest rozbudowana i wciągająca. Cała gra umiejscowiona jest w zniszczonej bazie-laboratorium. Najpierw przemierzamy parking, aby dostać się do budynku, który dość dokładnie eksplorujemy. Na pierwszy rzut oka mamy sporą swobodę, ponieważ przed rozpoczęciem prawie każdego rozdziału gra pyta się nas, do której sekcji mamy ochotę powędrować. Nic bardziej mylnego… po przejściu gry dociera bowiem do nas, że i tak zaliczyliśmy właściwie wszystkie poziomy, tylko w dowolnej kolejności. Ktoś chyba chciał nas tutaj lekko oszukać :p. Levele są zaprojektowane bardzo dobrze. Mają ponury klimat i świetnie uwidaczniają, że budynek ten został dotknięty jakimś kataklizmem. Każdy poziom ma odrębny klimat – mamy betonowy parking, biura, czy bio laboratorium z wrogo nastawionymi na nas roślinkami. Za pomysły plansz należą się autorom owacje.


  Którą by tutaj drogą, hmmm


  Chapter 3

     Potwory! To jeden z najfajniejszych motywów gry. Jest ich cała masa. Począwszy od robaków, przez różne nieprzyjazne roślinki, mutanty rodem z HL’a, wredne ptaszyska, zmutowanych żołnierzy, a na wielko brzusznych i bardzo silnych kolesiach a’la DOOM 3 kończąc. Przekrój wielkościowy jest spory, od malutkich po wielgachne. Niektóre są bardzo szybkie i niezmiernie zwinne, podczas gry inne stwory wolno człapią w twoją stronę. Część używa broni białej, np. noży, co silniejsze elementy wolą skorzystać ze sporej metalowej beczki lub jakiegoś dźwigara :|. Nie ma lekko kochani. Gdy jednak mamy szybką i wprawioną rękę, żaden „kolega” nam nie straszny. Padają jeden za drugim. Trzeba uważnie patrzeć, czy potworek jest już na pewno zabity, bo czasem samo odstrzelenie głowy nie wystarcza i jegomość dalej chce nam zrobić krzywdę. Każdy poziom uwieńczony jest walką z dużym bossem. Nie ma z nimi problemu, ponieważ gra podpowiada nam, jakie mają oni słabe punkty. Walka z bossem ogranicza się więc do szybkiego strzelania i dobrego celowania. Nasze wojaże zakończyć będzie się starał wielki strażnik, potężna roślinka, coś w rodzaju zmutowanego misia koala i inny, którego pozwolę sobie nie przedstawić. Szefowie są doskonale pomyślani i świetnie przygotowani – nic im nie brakuje.


  Chapter 4

     W HotD3 mamy dwa tryby gry: Survival Mode i Time Attack. Pierwszy polega na przejściu całej gry za jednym zamachem. Mamy ograniczoną ilość żyć, tak, aby nie było za prosto. Saveów brak. Time Attack, także polega na przejściu całej gry, jednak w tym przypadku ograniczać nas będzie szybko upływający czas. Save game w obu przypadkach jest dostępny tylko po skończeniu gry i służy do zapisania najlepszego wyniku. Ostra strzelanina i dynamiczna akcja towarzyszyć będą w każdej sekundzie zmagania. W HotD3 nie ma ani sekundy na nudę, ani chwili na zastanowienie i ani minuty na odpoczynek. A ręka boli, oj boli! Po wykonaniu 100 kliknięc na minutę [lol] łapa niewprawionym graczom odpadnie, a wprawionych zacznie boleć. Można oczywiście wrzucić pauzę i odpocząć, ale wciągająca rozgrywka nam na to nie pozwoli. Przecież za rokiem i w każdej dziurze jest masa mutantów do zabicia! Jak już wspomniałem bohater, który biegnie przed siebie ostro się rozgląda, a pojawiające się czasem w nieoczekiwanym miejscu i o nieoczekiwanym czasie stwory mogą nawet przestraszyć! Co prawda gra w żadnym wypadku horrorem nie jest, jednak w kilku miejscach możemy lekko podskoczyć. Tak szybkiej akcji i dynamizmu można grze pozazdrościć, grywalność jest wielka. W trakcie gry występują ciekawe momenty, w których mamy kilka sekund, aby uchronić naszego towarzysza od zranienia przez potworka. Gdy uda nam się to zrobić dostajemy dodatkowe punkty. Owe zbierać można przez zniszczenie niektórych elementów otoczenia, lub strzelania do pojawiających się gdzieniegdzie monet.


  Kolesie jakby z DOOM’a 3


  Chapter 5

     Oprawa audio wizualna jest niestety nie najlepsza. Doskonale widać, że gra to automatowa konwersja. Mimo iż taka grafika ma spory urok i w ogóle nie przeszkadza w grze, to muszę się trochę podoczepiać. Postacie nie są zbyt szczegółowe, a niektóre tekstury dziwnie się rozmazują. Efekty specjalne nie powalają na kolana, choć do najgorszych nie należą. Dobrze dobrana jest kolorystyka świata. Trzeba jednak przyznać, że strona wizualna buduje niesamowity klimat, który trudno byłoby osiągnąć na przepięknej i super dokładnej grafice z dzisiejszych najbardziej zaawansowanych produkcji. Jeżeli chodzi o dźwięk, to jest poprawnie. Już kilka razy mówiłem, że nie cierpię opisywać dźwięku, a to dlatego, bo trudno jest opowiedzieć o czymś, co spełnia oczekiwania, ale nie podbija serc. Jest po prostu dobrze i tak może zostać.


  Pan Ochroniarz


  Game Over

     Co? Już? Jak? Dlaczego? Niestety moi mili, HotD3 składa się z 5 (słownie pięciu) poziomów, a ukończenie całej gry zajmuje jakieś 40 minut! Jak na grę automatową, to starcza, ale konwersja na komputer powinna być o wiele, wiele dłuższa. Gdy zobaczyłem napisz Game Over, po zabiciu ostatniego bossa i zobaczeniu outra, pomyślałem, że ktoś naprawdę zrobił mnie w balona. Sorty, chłopaki, ale dłużej pisałem recenzje gry niż w nią grałem! Tak być nie może i to, że można grę przechodzić w dwóch trybach x razy nic w tym przypadku nie pomaga. A miało być tak pięknie… chlip chlip :(

Windows ME/2000/XP, Pentium 1 GHz, 128 MB RAM, DirectX 9.0c, 8x CD-ROM, 640x480 32bit, 700 MB HD, karta graf. Direct3D z 64 MB VRAM, DirectSound
Taka fajna gra, ale za 40 min będzie koniec – NIEDOPUSZCZALNE!!!
RECENZJA [PC] - House of the Dead 3
SS-NG #29 MARZEC 2005