-->\n" +"" ); noweOkienko.document.close(); noweOkienko.focus(); } //-->
  Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   69
                                 

Marek "Markinson" Napierała


Taksówkarz to ma klawe życie. Weźmy takiego Rycha z "Klanu". Jak nie rwie świetliczanek to rozwozi koksy albo jakąś zakazaną mordę obije. Czasami dorwie kurs do Szczecina i będzie mógł sprawić Maciusiowi strój Zorro... A co gdyby miał sobie dorobić ekstra? I to nie na posadzie świetliczanki?



DRIZIT TAXI DRIVER
Odstawmy jednak Rycha na (z)boczny parking bowiem nie on będzie bohaterem dzisiejszej nocy. Niech rozwozi spokojnie sterydy a my tymczasem poznajmy Maxa (Jamie Foxx), kolegę po fachu Ryszarda, z tą różnicą, że obydwoje pracują na innych półkulach. Max, nocny taksówkarz z Los Angeles traktuje swoją posadę jako tymczasową. Naprawdę musi mieć silną wolę bo swą taryfą jeździ już ładnych parę lat. Jego marzeniem jest własna firma zajmująca się wynajmem luksusowych limuzyn. Sądząc po tym jak Max dba o swą taksówkę i klientów miałby naprawdę duże szanse w tym interesie. Jednak odłożenie wymaganej kwoty nie jest łatwe, stąd gdy trafia się pasażer oferujący kilkaset dolarów za "rundkę" po mieście pomimo sprzeczności z zasadami korporacji Max daje się namówić aby tajemniczego klienta podrzucić do kilku "znajomych".



Owym pasażerem jest Vincent (Tom Cruise) człowiek o wyglądzie biznesmena - modny garnitur, tablet i skórzana teczka warta pewnie tyle ile cała taksówka. Jak to w życiu bywa pozory mylą. Właściwie cała noc minęła by spokojnie gdyby nie to, że pierwszy ze "znajomych" Vincenta, wypada z wysokości 2 piętra dokładnie na samą taksówkę Maxa. Z pewnością nie było to wynikiem potknięcia bowiem nieszczęśnik ma wyraźne rany postrzałowe. No i w tym miejscu zaczyna się noc pełna wrażeń, pościgów strzelanin i spotkań z gangsterami. Więcej z fabuły tardycyjnie nie zdradzę. Jaka rolę w filmie grają Polacy i czy na tablecie był ściągnięty SS-NG tego dowiecie się już z kina.



JA CHCĘ BYC ZŁY
Film mogę śmiało ocenić jako naprawdę dobrą pozycję w repertuarze kin. Cruise świetnie wypada w roli czarnego charakteru. Rzekłbym nawet, że ta rola bardziej mu pasuje niż pozytywny bohater ratujący świat przed zagładą. Jeśli do tej pory nie lubiliście Toma to macie duże szanse polubić go po obejrzeniu Zakładnika. Nie gorzej wypadł Jamie Foxx. Zagrał naprawdę przekonująco, wielu twierdzi, że lepiej niż Cruise. Jesli chodzi o fabułę to nie mam jej nic do zarzucenia. Film wciąga właściwie od samego początku i naprawdę trudno się na nim nudzić. Niektórzy zarzucają fabule niespójność argumentując choćby tym, że Max miał kila razy okazję uciec. Moim zdaniem to aż tak nie rzuca się w oczy i brak spójności z pewnością nie razi widza. Osobną sprawą jest muzyka.



Ścieżka dźwiękowa z Collateral to prawdziwy majstersztyk. Zapewne wiele razy zdarzyło się Wam kupić soundtrack i słuchając w domu stwierdzić, że bez filmu to jednak już nie to... Tutaj jest inaczej. Muzyka jest świetnie dopasowana do aktualnego klimatu fabuły i działa na wielki plus filmu. Z pewnością do takich utworów jak "Air" (nie ma to jak klasyka, któż nie lubi tego utworu?) tym razem w wykonaniu na fortepian i perkusję czy dynamicznego Rollin` Crumblin` będziecie wracać wiele razy. Zapewne nie pozałujecie bycia zakładnikiem kina podczas projekcji tego filmu a po powrocie do domu zapragniecie zagrać w Hitmana.





  Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   69