-->\n" +"" ); noweOkienko.document.close(); noweOkienko.focus(); } //-->
  Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   60
               

Maciej "FrE" Makowski


Witam w listopadowym wydaniu SŚ ! Pogoda nie nastraja zbyt pozytywnie, podobnie jak to, iż większość z nas zmuszona jest wstawać z łóżka mimo iż na zewnątrz panują jeszcze całkowite ciemności. Frustracja widoczna jest dosłownie wszędzie ... całe szczęście istnieje pewien gatunek gier, który pozwala skutecznie ją rozładować ;)



Szykowałem ten temat już od pewnego czasu ale jakoś nigdy nie udało mi się go zrealizować, chyba więc najwyższa pora, zwłaszcza, że w tym trudnym okresie ciężko skombinować coś naprawdę odkrywczego. Weźmiemy więc temat tzw. „strzelanek taktycznych”, które w szybkim czasie ewoluowały w oddzielny podgatunek. W skrócie, tego typu mianem określa się gry odwzorowujące realia wojskowe – z reguły jesteśmy częścią elitarnego oddziału, przed którym stawiane są zróżnicowane zadania polegające na odbijaniu więźniów, sabotażu, zabójstwach i innych tego typu przyjemnych czynnościach. Dość charakterystyczną cechą jest dokładne odwzorowanie uzbrojenia i umundurowania – ogólnie rzecz biorąc – danie grającemu namiastki rzeczywistości. Realizm jest w tego typu grach najważniejszym elementem, choć nie we wszystkich przypadkach o czym zresztą sami się przekonacie. Zapraszam do krótkiego zestawienia !

RAINBOW SIX


SERIA TOM CLANCY’S RAINBOW SIX RAINBOW SIX to jeden z pionierów podgatunku, oraz wybitny (o ile nie najwybitniejszy) jego przedstawiciel. W moim prywatnym rankingu to właśnie pierwsza jego część zajmuje najwyższe miejsce. Wcielamy się w rolę dowódcy elitarnej jednostki wojskowej złożonej ze specjalistów różnych narodowości. W kolejnych odsłonach krok po kroku rozbijamy wielkie organizacje przestępcze, których istnienie zagraża ogólnemu bezpieczeństwu i pokojowi na świecie. Seria ma tę charakterystyczną właściwość, iż główny nacisk położony jest nie tyle na samą misję, co na etap przygotowań, zaś samo wykonanie zadania jest już „tylko” formalnością. Przed rozpoczęciem akcji dobieramy ludzi (maksymalnie osiem osób), ekwipunek (w tym rodzaj noszonego uniformu) i układamy plan operacji na specjalnej makiecie obrazującej teren przyszłych działań. Decydujemy o rozmieszczeniu komandosów, ustalamy komendy, oraz kolejność wykonywania poszczególnych rozkazów, mając do dyspozycji dość skromne informacje. Ostatnim, decydującym etapem jest już samo wkroczenie do akcji i skopanie tyłków podłym terrorystom.

Ograniczenie liczebności oddziału do ośmiu osób jest moim zdaniem sporą usterką - terroryści już na samym początku mają znaczną przewagę liczebną, choć w tym przypadku powinno być zupełnie na odwrót. Ludzie odpowiedzialni za planowanie operacji w R6 nie oglądali chyba filmu THE ROCK – w przeciwnym wypadku wiedzieliby, że wysyłanie małej grupki żołnierzy na całą armię terrorystów nie jest za dobrym pomysłem. No a skoro już przy tym jesteśmy ... jedna z misji RAVEN SHIELD umiejscowiona jest właśnie w więzieniu dziwnie przypominającym Alcatraz. Całe szczęście, że obie historie choć zbliżone, kończą się jednak trochę inaczej ... :)

TOM CLANCY’S GHOST RECON
Kolejny program o komandosach i złych ludziach pod którym podpisał się Tom Clancy. W odróżnieniu od RAINBOW SIX’a którego akcja rozgrywała się głównie w zamkniętych pomieszczeniach, GR przenosi nas w plener byśmy mogli pobiegać między drzewami i poczuć odrobinę świeżego powietrza. Zmienił się też zupełnie charakter większości misji –udzielanie wsparcia walczącej piechocie, podkładanie bomb, niszczenie czołgów, eskorta, ucieczka z terenów okupowanych przez wroga czyli to, czym zajmują się oddziały specjalne w trakcie każdego konfliktu zbrojnego. Tym razem zrezygnowano niemal całkowicie z fazy planowania, którą to ograniczono jedynie do odprawy i doboru członków zespołu (uzbrojenie zostało z góry przypisane do określonej specjalizacji).

Żmudne rozplanowywanie ruchów przed rozpoczęciem akcji zastąpione zostało ekranem taktycznym, dzięki któremu rozkazy wydawać możemy na bieżąco. Widzimy na nim mapę terenu wraz z zaznaczonymi symbolami naszych teamów i to w sumie wszystko co potrzebne jest do szczęścia. Jednym kliknięciem ustalamy trasę ruchu danego zespołu czy obszar który ma być przez niego kontrolowany. Co prawda w ferworze walki nie zawsze jest czas by otworzyć wspomniany ekran, jednak wielu osobom takie rozwiazanie przypadło do gustu. Ja w każdym razie nie wyobrażam sobie GR zbudowanego na innym systemie. Misje są tu o wiele dłuższe niż w R6 i działanie według stałego planu po prostu nie zdało by tu egzaminu.

SWAT 3
Skoncentrujemy się tu tylko i wyłącznie na trzeciej części, ponieważ SWAT 2 zaliczany jest do grona RTS’ów a poprzednie odsłony to jakaś bardzo zamierzchła przeszłość której nawet ja mam prawo nie pamiętać. Chyba przygodówki czy coś w tym stylu ?. No mniejsza z tym. Faktem jest jednak, iż twórcy postąpili bardzo rozsądnie „przerzucając” serię na interesujący nas gatunek. Dzięki temu możemy cieszyć zmysły kolejną wybitną strzelaniną taktyczną, której sequel zbliża się już wielkimi krokami.

W SWAT 3 dowodzimy 4-osobową grupą policjantów wzywanych w „nagłych przypadkach”, w których zwykły patrol po prostu nie dałby sobie rady. A to jakiś wariat szyje ze snajperki do przechodniów, a to paru oprychów zostało przyłapanych w trakcie napadu na sklep, mamy też parę rutynowych rewizji u osób biorących udział w handlu bronią. U prawdziwych maniaków FPS’ów zaprawionych w bojach z armiami Talibów tego typu zadania mogą budzić tylko śmiech. Nie zapominajmy jednak, że tym razem nie kierujemy elitarną grupą Delta tylko nieco „przypakowanymi” policjantami, w związku z czym cel należy nie tyle „wyeliminować” co „unieszkodliwić”. Nie wolno nam więc wpaść do mieszkania gościa podejrzanego o zabawy z ładunkami wybuchowymi i wybić całej jego rodziny, przyjaciół i rybek w akwarium. Po wykonanej misji rozliczani jesteśmy z każdego wystrzelonego naboju i wierzcie mi – strzelając do kogo popadnie w błyskawicznym tempie wrócicie do drogówki. W związku z tym od teraz najczęściej używanym elementem ekwipunku będą raczej kajdanki i zawsze niezawodny granat z gazem łzawiącym.

SWAT 3


SERIA SPEC OPS & DELTA FORCE
Postanowiłem wrzucić obydwa tytuły do jednego akapitu z jednego prozaicznego powodu – odbiegają one dość znacznie od reszty taktycznych shooterów mimo, iż jako pierwsze ukazały działania kolegów Rambo w środowisku 3D. I o ile w późniejszych produkcjach priorytet stanowił jak największy realizm, o tyle opisywane właśnie serie to czyste zręcznościówki nie
mające z rzeczywistością zbyt wiele wspólnego. Heh, do dziś pamiętam ostrą rywalizację pomiędzy kontynuacją DELTA FORCE i SPEC OPS, która tej drugiej raczej nie wyszła na dobre. Panowie z Zombie Studios najwyraźniej zachłysnęli się sukcesem swojego dziecka i postanowili wycisnąć z marki ile tylko się da, tworząc niestety zabugowanego gniota, będącego już tylko cieniem pierwszej części. Po bolesnej porażce SPEC OPS 2, seria na zawsze znikła z rynku ... i po pewnym czasie również z pamięci graczy. Cóż, w sumie szkoda.

Obydwie gry to – jak już wspomniałem – proste strzelaniny, w których jedynym urozmaiceniem od ciągłej rozwałki jest zmieniająca się sceneria. Wykonywanie naprawdę przeróżnych celów misji niemal zawsze sprowadzają się do jednej czynności (zgadnijcie jakiej). Krótko mówiąc, mamy tu do czynienia ze stereotypem komandosa wypracowanym przez liczne filmy z Chuckiem Norrisem, czyli ty i twój M60 (i wiaderko na łuski po nabojach) naprzeciw armii terrorystów. W SPEC OPS nieco urozmaicono rozgrywkę, dając nam pewną pomoc ze strony drugiego komandosa któremu (to był szok !) mogliśmy nawet wydawać proste rozkazy. W DELTA FORCE natomiast jeżeli nawet mamy ze sobą paru kolegów, pełnią oni jedynie dekoracji nie mając żadnego wpływu na przebieg wydarzeń. Wyjątkiem jest tu może trzecia część, w której wspierający nas komandosi mieli nieco lepszą celność od zwykłych terrorystów, dzięki czemu żyli nieco dłużej niż to standardowe pół minuty.

Czy takie podejście ma jakiś sens ?. Bo niby kto miałby grać w tego typu produkcje ?. Zaawansowani gracze spragnieni skomplikowanej rozgrywki zawsze sięgną po coś ambitniejszego (RAINBOW SIX) natomiast ci wolący czystą rozwałkę wybiorą kolejne odsłony QUAKE’a czy innego UNREALA. A mimo to DELTA FORCE wciąż posiada rzesze fanów, wciąż powstają nowe dodatki, można już pograć w JOINT OPERATIONS będące niczym innym jak kolejnym jego wcieleniem. Widać jest furtka na taką niczym nieskrępowaną masakrę ukazaną w konwencji operacji militarnych. I trzeba przyznać, że Novalogic (autorzy DF) świetnie ją wykorzystuje.

SERIA HIDDEN & DANGEROUS
H&D zdecydowanie wyróżnia się na tle wszystkich opisywanych tutaj gier. I to zarówno ze względu na realia jak i dla tego, iż dostępny jest w Internecie zupełnie za darmo i to w rozszerzonej wersji !. Ten jakże cenny prezent był niczym innym jak pewną formą promocji nadchodzącego sequela. Cenny, gdyż słowo „Deluxe” przy tytule wprowadza do starego H&D wiele istotnych zmian i poprawek, dzięki którym staje się o wiele bardziej grywalny i nawet starzy wyjadacze powinni zainstalować pakiet. Tym bardziej, gdy czekają na nich trzy zupełnie nowe kampanie. Wchodzimy więc na adres http://downloads.ign.com/objects/608/608420d.html by ściągnąć ważący około 250 MB pliczek i zapewniam, was iż to śmiesznie mało w porównaniu z jego zawartością.

GHOST RECON


Jak sama nazwa wskazuje mamy tu do czynienia z symulacją oddziału brytyjskich komandosów, przenoszącą nas w realia najbardziej burzliwego okresu w dziejach Ziemi. Wykonujemy tzw. ciche misje na tyłach wroga odbijając jeńców, zdobywając tajne dokumenty lub „przygotowując” teren przed właściwym natarciem. Nasze siły są bardzo ograniczone, gdyż na misję możemy wysłać tylko czterech żołnierzy jednocześnie. Warto dodać, że nie mówimy tu o klasycznych herosach gier komputerowych (jak np. w CONFLICT : DESERT STORM) – tutaj wystarczy jeden dobrze ukryty Niemiec, by nasza „parszywa czwórka” zakończyła swoją misję w pobliskim rowie. Niestety (a dla niektórych wręcz przeciwnie) jeśli chodzi o poziom trudności poprzeczka ustawiona została bardzo wysoko i nawet zaawansowani gracze będą mieli duże problemy - podejrzewam, że ci mniej cierpliwi zakończą swoją przygodę z H&D góra po drugiej misji (sam potrzebowałem kilku podejść by ostatecznie się przełamać). Jeśli jednak uda się pokonać pierwsze lody, nie będziecie mogli się od gry oderwać. Niestety sytuacja wygląda tak, iż to wróg ma nad nami miażdżącą przewagę a kombinowanie i taktyczne myślenie pokrywać się musi ze sprawnym działaniem.

Do samolotu możemy zabrać sporą ilość różnorakich pukawek, poczynając od pistoletów po broń przeciwpancerną, przy czym arsenał poszerzać możemy o inne modele zdobywane na Niemcach w trakcie wykonywania misji. W efekcie daje to całkiem niezłą zbrojownię, choć jak można się było spodziewać, tylko niewielka jej część zmieści się nam do plecaka jednorazowo. Oprócz samej broni wrzucimy do niego również całą masę innego badziewia takiego jak ładunki wybuchowe czy lornetki. Sprzętu do „przetestowania” jest więc dużo, a miejsca stale brakuje ...

DELTA FORCE : LW


VIETCONG
Jedna z niewielu (bardzo niewielu) gier, które dają nam możliwość zwiedzenia podziemnych tuneli Vietcongu, a które uznać można za naprawdę udane. Autorzy wyznaczyli sobie bardzo ambitne zadanie – stworzyć w miarę wiarygodny obraz wietnamskiej dżungli w której gracz faktycznie poczuł by się jak ... w dżungli a nie ciasnym korytarzu wytapetowanym teksturą drzewa. Oczywiście wspomniane „korytarze” to stały element VIETCONG’u, jednak dzięki wielu detalom udało się w nich stworzyć atmosferę która sprawia, że w sumie nie zwracamy uwagi na techniczne niedoskonałości. Poza tym jak już wspomniałem rzadko można natknąć się na grywalnego FPS’a którego akcja rozgrywała by się w Wietnamie.

W VIETCONG’u wbijamy się w skórę Steve’a R. Hawkinsa, obejmując tym samym dowództwo nad elitarnym oddziałem składającym się z sześciu podobnych tobie zabijaków o różnych specjalizacjach. Większość czasu dane nam będzie spędzić w dżungli, w poszukiwaniu pułapek i wietnamskich partyzantów którzy czaić mogą się dosłownie wszędzie. Niezmiernie ważną rolę w tych poszukiwaniach odgrywa twój zespół, bez którego nie zaszedł byś za daleko i tu objawia się jedna z głównych zalet VC. Nasz team nie składa się z głupich botów, ale z prawdziwych żołnierzy z których każdy w określonych sytuacjach zachowuje się inaczej. Widok komputerowych postaci współpracujących ze sobą na takim poziomie należy do rzadkości – oni naprawdę kombinują zamiast wykonywać ślepo twoje polecenia i co więcej, nawet im to wychodzi ;). Nie zacinają się na przeszkodach terenowych, korzystają z wszelkich osłon, starają się otoczyć wroga – są ZESPOŁEM. To chyba właśnie oni w największym stopniu wpływają na klimat. Każdym razie gier taktycznych w których inteligencja naszych towarzyszy stałaby na jako takim poziomie jest dosłownie garstka (np. SWAT 3) i na tym tle VC zdecydowanie się wyróżnia.

STYKNIE
Jak już wspomniałem na wstępnie, z gier symulujących działania grup specjalnych rozwinął się cały podgatunek który powiększa się i stale ewoluuje. Wymieniłem chyba wszystkich najważniejszych jego przedstawicieli i tym samym już kończę etap podsumowań na łamach SŚ. Albowiem jeżeli do końca listopada nie dojdzie do wojny atomowej czy inwazji kosmitów, dane nam będzie otworzyć nowy rozdział w historii strzelanek. Panowie, do sklepów po odrdzewiacz ! Pora ponownie chwycić za łomy ...



  Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   60