Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   84
              

Wacław "DRIZIT" Beck


Czwórka naszych bohaterów, Zwykłam, Pikapikawek, Szczykawa, Pececiak, grupa dzielnych fanów najbardziej czerwonej gazety na świecie, wyruszyła na poszukiwania niewydrukowanego egzemplarza swojego ukochanego magazynu zwanego BIG ONE. Już po swojej małej przygodzie w autobusie, natrafili na tajemniczą postać, Sir Astaff'a - człowieka (?) z wytatułowaną błyskawicą na nadgarstku, który ku ich wielkiemu zdziwieniu, znał cel ich podróży. W centrum dowodzenia zostali wcieleni do grupy Beta, Armii Poszukiwaczy Artefaktu.



Zaraz po ogłoszeniu alarmu w bazie cała załoga doskonale przygotowana na takie sytuacje nie przerywała pracy. Poszukiwania były zbyt cenne, aby je przerywać z powodu incydentu który, jak się wszystkim wydawało, wcale nie był czymś nadzwyczajnym. Przerwanie bowiem poszukiwań bez stworzenia kopii zapasowych, danych jakie uzyskano danego dnia w wyniku ciężkiej pracy setek maszyn i osób, mogło mieć poważne i daleko idące w skutkach konsekwencje. Nie zmienia to jednak faktu, że atmosfera w bazie mimo wszystko była napięta…

***


- Proszę o raport kapralu!- powiedział szybko i stanowczym głosem Astaff gdy przybył do COB (Centrum Obrony Bazy).
- Przez południowo-wschodnie zapory przedarła się grupka intruzów. Szacujemy że jest ich około dziesięciu, ale nasze sensory wykazują obecność większej ilości jednostek w strefie „B”.
- Dziesięciu! Taki atak nie zdarzył się pod ponad 1,5 roku… - Istnieją przypuszczenia, że możemy spodziewać się ich ponad dwa razy tyle. Nie mamy pojęcia kim są, wiemy jedynie że są lekko uzbrojeni.
Na czole kaprala Delony pojawiły się krople zimnego potu, a jego głos zaczął drżeć.
- Nie wiemy czego się spodziewać…Wysłaliśmy już w rewir zajęty przez intruzów sekcję Gama naszych oddziałów, mają rozkaz dyskretnie zbadać teren. Zakazałem otwierania ognia.
Po chwili szybkiego marszu weszli do PO (Pokoju Monitorowania). Istotnie na ekranach, za sprawą czujników reagujących na ciepło, dało się zauważyć kilkanaście czerwonych punktów poruszających się chaotycznie w południowo-wschodzniej części umocnień.

- Protosjanie?!
- Trudno nam powiedzieć, za jakieś 10 minut powinniśmy mieć już pełny obraz intruzów.
W tej chwili stoją przed głównymi umocnieniami, nie mają szans się tu przedostać, nasze czujniki nie wykryły obecności broni ciężkiej.
- Przynajmniej jedna dobra wiadomość. Meldujcie mnie o wszystkim co się dzieje, w trybie natychmiastowym.
- Tak, jest!
Szybko wyszedł z PO i podążał korytarzem w stronę jego Sali Obrad. W jego głowie krążyły dziwne myśli, a senny koszmar, który przyśnił mu się ponad tydzień temu nabierał coraz realniejszych kształtów.
Sam nie wiedział jak to możliwe, że taka grupa zdołała przedstać się przez umocnienia…Bał się coraz bardziej.
- Żeby to się tak nie skończyło – szeptał cichym i zdenerwowanym głosem – żeby to się tak nie skończyło…
Szedł coraz szybciej, a podeszwy jego butów stukały coraz ciężej o grubą stal podłogi…

***


Tymczasem nasz nowo mianowany oddział Beta pod dowództwem Fawira podążał szybko za sekretarką Astaffa. Szli już ładne kilkanaście minut przez szeroki korytarz, wykonany cały ze stali. Mrok w nim panujący rozświetlały ogromne reflektory, a powietrze przeszywał metaliczny dźwięk pracy systemu wentylacyjnego.

- Szybciej panowie, szybciej…nie mamy czasu.
- Co się tu w ogóle dzieje? Kim są intruzi? Jacy intruzi?!
- Dowiemy się wszystkiego niedługo, może nawet wy wcześniej niż ja – jesteście oddziałem Beta, jeżeli 3 inne zwiodą zostaniecie wysłani do obrony.
- Co? My to jakaś paranoja, przecież jesteśmy tu dopiero parę godzin!!!
- Uwierzcie mi że tego nie było w planach i jeżeli tylko się uda zostaniecie spokojnie w swoich pokojach. Co prawda oddział Beta jest odpowiedzialny w większym stopniu za inne działania, nie mniej jednak musiałam Was ostrzec.

W głowie Fawira zalęgła się dziwna myśl. Jeżeli oni, grupka przypadkowych osób, które nigdy nie trzymały w rękach nic z wyjątkiem Joya, są oddziałem Beta, który może być wysłany do obrony, ochrona bazy musi być naprawdę kiepska. Ta myśl wcale i nie napawała go optymizmem…

- Ataki na naszą bazę mają miejsce dosyć często, ale zwykle kończą się po parunastu minutach, mimo tego nie bagatelizujemy żadnego z nich. Zbyt pewni siebie często nie dożywają poranka – powiedziała.
- Może i to nie najlepszy moment na takie pytania, ale jeżeli mamy tutaj czegoś bronić, to może powiesz nam kto i po co was…tfe nas tu atakuje?
- Nasza baza jest największym centrum poszukującym artefaktu. Walczy o niego kilka niezależnych grup, jednak tak naprawdę tylko nam się on należy. Nie wiem ile wiecie i ile powinniście, dlatego nie mogę Wam o nim teraz opowiadać. Fakt jest faktem, że stawka jest wysoka. Heh może już za wiele powiedziałam… dowiecie się zapewne wszystkiego jeszcze w tym tygodniu.
cdn.


  Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   84