Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   60
                        

Paweł "Gonzo" Kazimierczak


Nie wiem po co było rozbijać KILL BILL na dwie części, więc póki co ten fakt odnotowuję jako celowy zabieg marketingowy. Zobaczymy w części drugiej czy się myliłem. – tymi oto słowy zakończyłem recenzję VOLUME 1 (SS-NG #15). Czas sprawdzić, czy się myliłem.



Nie jestem maniakiem filmów Tarantino, ale przyznaję, że lubię jego kino. Złożyło się tak, że na część 2 KILL BILLA poszedłem w dniu premiery. Miało to swoją zaletę, bo multipleks, w którym byłem zorganizował ciekawą akcję na początku. Najpierw tradycyjnie przez prawie pół godziny puszczali reklamy i trailery, a potem zgasły światła i „zaczął się” film. Na ekranie pokazano zbliżenie na twarz Panny Młodej i nagle oświetlenie się włączyło. Na salę wszedł gość w garniturze z czymś długim w ręce. Część widzów chyba się przestraszyła, bo dało się słyszeć głosy „to bomba”. Jednak po chwili obok wspomnianego pana, pojawiła się pani również z czymś długim, wybiegły tancerki i rozpoczął się pokaz walk na jakieś drewniane pałki. Wszystko było dobrze zorganizowane, a fakt, że bilety nie były droższe zwiększyły moje zaufanie do dużych kin.

Ładny mam mieczyk?

ZABIĆ, UDUSIĆ, WYRWAĆ, POSIEKAĆ, WYDŁUBAĆ, ZAKOPAĆ
Zajmiemy się tu jednak daniem głównym. Na początku warto wspomnieć o oczywistej sprawie: wszystkie wątki zostały w tutaj wyjaśnione, więc każdy kto była na VOLUME 1 powinien zobaczyć kolejną część. Mamy i ślub (niedoszły, jak się okazuje) i finałową walkę. Oczywiście poza tym jest kilka nowych bitew Umy Thurman, a trzeba zaznaczyć że pod względem brutalności nie odbiegają one od tych znanych z prequela. Wszystko jest także doskonale wyreżyserowane i widać, że choreograf miał na to oko. Nie sposób jednak nie zauważyć, że klimat filmu znacznie się zmienił. To już nie wyrzynanie setek ludzi, nie fruwające kończyny i Czarna Mamba (nowy przydomek Umy) z nogawkami ubrudzonymi do kolan krwią. Teraz walki są też spektakularne i zaskakujące, ale toczą się pomiędzy pojedynczymi osobami. Poza tym nie zajmują tyle czasu, Tarantino skupił się na tym, co potrafi najlepiej: mamy tony dialogów o charakterystycznym klimacie.

- A ja? – Kochanie, ty co innego masz ładnego

Wszystko przyprawione buteleczką z nazwą Quentin. Wiele osób ma mu to za złe, że tak drastycznie zmienił atmosferę filmu, ale trzeba oddać sprawiedliwość, że to jest strzał w dziesiątkę. Gdyby dwójka była tak bardzo podobna do poprzednika to nikogo by nie zdziwiła i myślę, że większość narzekałaby na monotonię obrazu. Teraz otrzymaliśmy coś nowego i bardzo dobrze. Jeśli ktoś chce masakrycznej jatki to w sklepach czeka przecież wydanie DVD KILL BILL VOLUME 1.
CASTING
Uma Thurman, podobnie jak w części pierwszej, tak i tu świetnie odgrywa swoją rolę. Do niej nie można mieć zastrzeżeń, doskonale pasuje do tej roli. Wstawki walk z jej udziałem to czysty miód. Świetne są też momenty z jej przeszłości, ale jakie to chwile to przekonajcie się w kinie. Druga ciekawa aktorsko osobowość David Carradine jako tytułowy Bill.

Ale ty jesteś trochę brzydka - bywa

Pamiętam go z roli w nędznym serialu o walkach Wschodu i jestem bardzo mile zaskoczony jego umiejętnościami. Nie przypuszczałem, że taki aktor potrafi tak zagrać. Kolejna znakomita kreacja. Darryl Hannh jako Elle także jest przekonywująca. Dawno nie grała w bardziej znanym filmie i dobrze, że przypomniała się widowni (w ogóle ktoś ją pamięta?). Brata Billa gra Michael Madsen, który podkładał głos postaci Tony`ego Cipriano w GTA 3. Jego tryb życia to chyba marzenie wielu mężczyzna (no, może poza pracą jako goryl w domu rozpusty). Z ciekawostek trzeba wymienić Samuela L. Jacksona w jego chyba najkrótszej roli w życiu. Ciekawą postacią jest mistrz Pai Mei, który uczył Elle i Czarną Mambę sztuk walki. Na ekranie obserwujemy Chia Hui Liu, a głosu użycza mu Tarantino.

Nie mam mieczyka, ale i tak jest cool ziom, nie?

KONIEC DOBRANOCKI
Film jest naprawdę świetny, równie dobry jak VOLUME 1. Pomimo praktycznego braku przekazu, oglądanie Panny Młodej zabijającej kolejne osoby ze swojej listy jest zajęciem bardzo miłym. Quentin w każdym momencie kpi z kina klasy B i widać, że robi to z dużą swobodą. Zakończenie filmu jest świetnie kontrastujące z resztą, a ostatnia walka to majstersztyk. Polecam Wam KILL BILL VOL. 2, bo ten film jest tego warty. A po seansie tylko 15 lat czekania na, już zapowiedzianą, część 3. Do zobaczenia w 186. numerze SS-NG.


Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   60