Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   53
                               

Przemysław "Pshemooz" Zawada


W ciągu ostatnich tysiącleci wielu tyranów czy też osób pretendujących do miana tyrana sądziło, że najskuteczniejszym sposobem na zdobycie posłuchu u rządzonych istot było zastraszenie. Strach miał być tym spoiwem łączącym społeczeństwo wokół osoby władcy, który jednym skinieniem palca powinien mieć możliwość decydowania o życiu lub śmierci każdego poddanego.



Nie innego zdania był niejaki senator Palpatine, który wzbudzając grozę zamierzał rozprawić się ze wszystkimi możliwymi oponentami. Jednak to właśnie on posunął się najdalej ze wszystkich znanych władców absolutnych, albowiem kazał zbudować broń tak potężną, przed którą miał ugiąć się każdy potencjalny przeciwnik a zwykli obywatele mieli zapomnieć o jakichkolwiek buntach czy protestach.



Gwiazda Śmierci stała się symbolem ucisku jaki Imperator zgotował galaktyce ale również była ona wizytówką największej słabości Imperium, przekonania, że technika i wielkie jednostki skutecznie pokonają przeciwnika.
Plany tak potężnej stacji bojowej kiełkowały w głowie Imperatora już bardzo wcześnie, kiedy wybuchły Wojny Klonów, można powiedzieć nawet, że plany te były już dosyć zaawansowane technicznie. Jednak na prototyp trzeba było jeszcze trochę poczekać, powstał on w tajnym ośrodku badawczym Maw, zlokalizowanym pośrodku gromady czarnych dziur położonej niedaleko Kessel, gdzie tylko nieliczni śmiałkowie mieliby szansę dotrzeć. Zespołem konstrukcyjnym kierował Bevel Lemelisk i to pod jego nadzorem powstała szkieletowa konstrukcja o średnicy 120 kilometrów, z zamontowanym super działem laserowym, reaktorem i silnikami podświetlnymi. W skład konstrukcji wchodził jeszcze niewielki moduł dowodzenia, z którego można było kierować ogniem oraz napędem. Nic więcej nie zostało w tą stację wbudowane, toteż załoga sprawująca kontrolę nad prototypem była naprawdę nieliczna.
Również działo laserowe, będące podstawą uzbrojenia późniejszych dwóch wersji stacji, było prototypem a jego siła ognia była zdolna tylko zniszczyć jądro planety nie powodując jej rozsadzenia, choć i tak była to niewielka pociecha zważywszy na fakt, że planeta bez jądra nie nadaje się do zamieszkania. Również system celowniczy nie stanowił przełomu technologicznego i raczej powinien być wystawiony w muzeum na Coruscant a nie zastosowany w tym prototypie, umożliwiał on co prawda oddanie strzału (trudno żeby nie) ale celne trafienie w cokolwiek za jego pomocą było raczej kwestią szczęścia niż reguły. A trenowanie celności strzałów raczej nie mogło by się powieść z racji ogromnego zużycia energii przez działo, które po każdym strzale musiało odczekać kilka godzin na naładowanie poziomu energii do pełna.
Mimo tych drobnych wad prototyp był na tyle udany, że wkrótce po jego wykonaniu podjęto decyzję o budowie już w pełni wyposażonego i uzbrojonego egzemplarza „seryjnego”. W tym celu Lemelisk wraz z moffem Tarkinem udali się do systemu Horuz aby na orbicie kolonii karnej Despayre nadzorować wielką budowę, natomiast prototyp pozostał w ośrodku Maw. Pierwsza Gwiazda Śmierci miała również 120 kilometrów średnicy i była najpotężniejszą konstrukcją w Galaktyce. Połowę jej wnętrza stanowił reaktor, silniki podprzestrzenne, hipernapęd i super działo laserowe wraz z systemem chłodzącym. Podstawowa załoga stacji liczyła dwieście sześćdziesiąt pięć tysięcy ludzi, natomiast po dodaniu artylerzystów i garnizonu szturmowców okazywało się, że stacja była „zamieszkana” przez ponad milion osób. I był to i tak dolny próg możliwej liczby osób stacjonujących na stacji!
Samo uzbrojenie przedstawiało się imponująco, piętnaście tysięcy dział laserowych, z czego połowa to turbolasery, siedemset emiterów promieni ściągających zdolnych uchwycić każdy, nawet największy statek, siedem tysięcy myśliwców, cztery krążowniki uderzeniowe, dwadzieścia tysięcy jednostek transportowych i desantowych oraz jedenaście tysięcy innych pojazdów bojowych. Żadna flota nie mogła się równać z siłą bojową tej stacji i żadna flota nie miała najmniejszych szans w starciu z nią, również dzięki osłonom, które nie pozwalały na dopuszczenie do stacji jakichkolwiek większych okrętów.
Nad całością dowództwo objął Tarkin natomiast emisariuszem Imperatora na stacji został Lord Vader, który dysponował wówczas największą po Imperatorze władzą.
Jednak największą siłę przedstawiał super laser, zdolny jednym strzałem zniszczyć całą planetę. Na szczęście dla Galaktyki został on użyty tylko dwa razy, pierwszy był testem a jego ofiarą padła kolonia Despayre, na orbicie której powstała stacja. Drugi już był pokazem siły Imperium i miał na celu zastraszenie wszystkich myślących istot a celem ataku stała się planeta Alderaan, której król Bail Organa dosyć aktywnie wspierał niedawno powstały Sojusz Rebeliantów.
Jednak mimo swej całej potęgi pierwsza Gwiazda Śmierci została zniszczona, być może nie tyle przez drobny błąd konstrukcyjny, pozwalający mniejszym jednostkom, np. myśliwcom na bezpośredni atak torpedowy na reaktor stacji, co raczej przez zbytnią zarozumiałość Tarkina, który nie wierzył w to, że cztery eskadry Rebelianckich myśliwców są w stanie w jakimkolwiek stopniu zagrozić stacji. Dlatego właśnie zignorował atak X-Wingów i Y-Wingów, skupiając się na ostatecznym zniszczeniu rebelianckiej bazy na Yavin IV. Stacja, która dysponowała kilkoma tysiącami myśliwców do walki z czterema eskadrami przeciwnika wypuściła tylko garstkę pojazdów i to na rozkaz Vadera a nie Tarkina. Połączenie tych drobnych błędów konstrukcyjnych i arogancji Tarkina sprawiło, że pierwsza Gwiazda Śmieci zakończyła swój żywot efektowną eksplozją na chwilę przed tym, nim sama miała zadać śmiertelny cios bazie Rebeliantów. Jedynym ocalałym był Vader, który wcześniej na swoim myśliwcu podjął walkę z atakującymi myśliwcami Rebelii.
Reakcja Imperatora wydawała się być całkiem normalna, jeśli się znało jego charakter – szybko kazał zlecić zbudowanie kolejnej Gwiazdy Śmierci, jeszcze potężniejszej od poprzedniczki i pozbawionej tych błędów, które doprowadziły do jej zagłady. Ponownie do dzieła przystąpił Bevel Lemelisk i na orbicie niewielkiego księżyca Endor rozpoczęto pracę nad drugą Gwiazdą Śmierci. Tym razem szyby wentylacyjne, które poprzednio stanowiły otwartą drogę do reaktora rozlokowano po całej stacji w ten sposób, że ich średnica nie przekraczała przeważnie kilku milimetrów. Średnica samej bazy wynosiła sto sześćdziesiąt kilometrów a uzbrojenie, oprócz super działa laserowego miało stanowić dwadzieścia tysięcy dział laserowych oraz dział sprzężonych, przeznaczonych do walki z małymi jednostkami.
Samo super działo zostało zmodyfikowane, dzięki czemu czas ładowania został skrócony z kilku godzin do kilku minut, poprawiono również system celowania, co pozwalało na skuteczny ogień nawet w niewielkie okręty. Natomiast na biegunie północnym umieszczono stupiętrową wieżę, która stanowiła osobiste pomieszczenie dla Imperatora. Oczywiście pole siłowe i pancerz w tej części stacji były najmocniejsze.



Gdyby stacja ta została ukończona faktycznie stanowiła by siłę, której nic nie byłoby w stanie pokonać. Wyeliminowano stare błędy, zwiększono garnizon szturmowców i liczbę pojazdów, zastosowano skuteczniejsze pole ochronne, uniemożliwiające przedostanie się jednostek bliżej stacji co miało pozwolić konstruktorom na spokojne dokończenie prac.
Jednak Imperator miał jeszcze inny pomysł na wykorzystanie stacji, wierzył tak w jej siłę, mimo iż nie była ukończona, że postanowił wykorzystać ją jako przynętę. Dzięki jego intrydze siatka bothańskich szpiegów, będąca na usługach Rebelii dowiedziała się o budowie kolejnej Gwiazdy Śmierci i o tym, że Imperator sam osobiście nadzoruje budowę, co stwarzało dla Rebelii szansę pozbycia się dwóch problemów naraz – niedokończonej i nie uzbrojonej Gwiazdy Śmierci oraz samego Imperatora. Zamiar się udał, flota rebeliancka została po raz pierwszy wciągnięta w otwartą bitwę z siłami Imperium a co poza tym, nie mogła skutecznie zaatakować stacji, gdyż pole ochronne nie przepuszczało żadnych jednostek. Do tego wszystkiego okazało się, że główne działo laserowe stacji jest w świetnej formie i dziarsko zabrało się do systematycznego likwidowania rebelianckich jednostek. Dopiero udana akcja oddziału uderzeniowego Rebelii na powierzchni Endora, któremu mimo pułapki zastawionej przez Imperatora udało się zniszczyć generator pola siłowego osłaniającego stację, pozwoliła na bezpośredni atak Rebeliantów na niedokończoną konstrukcję i zniszczenie generatora, co uwolniło reakcję łańcuchową niszczącą całą Gwiazdę Śmierci.
W galaktyce pozostał jeszcze prototyp, jednak po śmierci Tarkina na pierwszej Gwieździe Śmierci nie było nikogo, kto mógłby sobie przypomnieć o tajnym laboratorium. Zostało ono odkryte przypadkiem kilka lat później przez Hana Solo a sam prototyp został zniszczony podczas ataku sił Nowej Republiki. Choć zamiast „zniszczony” lepiej użyć słowa „wchłonięty” przez czarną dziurę, co definitywnie zakończyło etap w historii Galaktyki znany pod nazwą „Gwiazda Śmierci”.


Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   53