40     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : RECENZJA: The legend of Zelda: A Link to the past


The legend of Zelda: A Link to the past - RECENZJA [NGC]

Mariusz "LinMar" Murawski


Proszę państwa, przed wami najnowsza Zelda na... GBA!!!



Czyżby tak wyglądał 7 krąg piekieł? Kwadratowy jakiś


Stary pomysł, „nowa” gra!
Tak naprawdę nasza nowiusieńka Zelda (no prawie nowiusieńka, na GBA ukazała się w 2003) ma już 12 lat! Jej pierwotną platformą był SNES obecnie konsolka bardzo „nie młoda”, jej premiera odbyła się chyba w 1989 (choć główki – makówki obciąć sobie nie dam). Wracając jednak do samej gry, jest to pozycja nie mniej genialna niż przed laty, ciągle miód wylewa się ze wszystkich otworów konsoli nie pozwalają lepiącym się łapkom puścić jej choćby na ułamek sekundy.

W poszukiwaniu zaginionej tożsamości


No dobrze, spróbujmy teraz popatrzeć na sprawę okiem nieco bardziej obiektywnym. Po pierwsze grafika... cóż grafika jaka była taka jest, na tle obecnych Golden Sun’owych standardów wypada bladziutko, wierzcie mi jednak nie szata czyni grę. A wiecie dlaczego? Bo podczas grania w Zeldę ani razu na nią nie spojrzycie, będziecie po prostu zaślepieni geniuszem twórców tego arcydzieła. Ale nie martwcie się mimo ,że gry nie zobaczycie to gwarantuję – usłyszycie na pewno! Dźwięk został tak niesamowicie podrasowany, że nie kłuje nawet posiadaczy „next genów”. Link po prostu perfidnie drze mordę!!!

To pewnie są czerwie...


Każdy cios naszego małego bohatera okraszony jest zdeterminowanym bitewnym wrzaskiem, który jest tak cholernie naturalny, no po prostu brak słów! W ogóle cała otoczka dźwiękowa jest cudowna, aż szkoda nie grać przez kolumny czy inne większe od GameBoyowych głośniki (no chyba, że słuchawki ale one według mnie wyniszczają trochę klimat [trzeba sobie kupić przenośną wieżę])
Konkretów garść.
Zelda kwalifikowana jest do półki z napisem RPG. Nie jest to jednak klasyczny „erpeg” bo nawet „pedeków” w nim nie ma. Po prostu chodzisz sobie małym elfem, który musi uratować świat, Zeldę i inne takie bo inaczej zły mag Ganon pogrąży ogół ludzkości w piekielnych czeluściach odbytu. Gra jest przyjemna i nie za trudna tak w sam raz, po prostu polecam ją każdemu! Naprawdę, mus przymus mieć to cacuszko. Link podczas swych wojaży zdobywa najrozmaitsze magiczne i nie magiczne przedmioty niezbędne do przejścia kolejnych „dandżjonów”, w sumie taki Zeldowy standard. Grać w to cudeńko będziemy około 20 g. 20 niezapomnianych godzin...

Uwaga na piratów


...chyba, że mamy do dyspozycji kumpla zaopatrzonego w swojego GBA, Zeldę i Link Cable w tedy możemy cieszyć się drugą, zupełnie darmowo dodaną, nową i wspaniałą ZELDĄ: FOUR SWORD’S, która jest pierwszą multiplajerową Zeldą w historii. Ta giereczka nie ma już dwunastoletniej grafiki tylko nowiutki, śliczniutki, wypasiony silniczek, poza tym ma... w sumie nie wiem, nie grałem... niestety chlip. W każdym razie z tego co czytałem i co demonstruje intro może grać od dwóch do nawet czterech graczy a gracze ci mogą rozwiązywać zagadki napisane specjalnie pod multiplayer (na przykład wszyscy przesuwają ciężki kamień, którego jeden koleś nawet nie ruszy, albo dwóch graczy rozwiązuje puzzle a dwóch innych osłania ich przed przeciwnikami – przykładów zapewne jest więcej). Zelda ta jest dowodem na to, że Nintendo naprawdę dba o swoich graczy i nie nabije sobie kabzy perfidnie na starym produkcie, choć mogłoby i ciągle byłoby warto mieć tę grę.. zresztą sam jestem przykładem.

Wnioski.
Co tu dużo mówić, nasuwają się same... no nie gap się tak w ten monitor tylko pędź do sklepu!




40     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : RECENZJA: The legend of Zelda: A Link to the past