Choć mowa o części piątej to pod szyldem „SAMURAI SHODOWN” ukazało się więcej gier niż to wynika z tytułu. Oprócz czterech gier na automaty firmy SNK Samuraje walczyli na kieszonkowej konsolce GameBoy firmy Nintendo oraz jej konkurencie – również handheldzie - NeoGeo Pocket Color, z cyferką „2” w tytule. Gra gościła także na konsoli Nintendo64 w trójwymiarowej szacie graficznej (jakżeby inaczej), lecz jej jakość była odwrotnie proporcjonalna do pokładanych w niej nadziei – bardzo przeciętna, żeby nie powiedzieć, że kiepska. Pomimo tego niewypału, gracze z salonów gier zawsze mogli być pewni, że odwiedzając ulubioną „gralnię” i grając w najnowsze SS (znajomy skrót btw :>) nie zostaną zawiedzeni. Do czasu premiery każdego nowego romu jesteśmy tradycyjnie „karmieni” mniejszą, lub większą ilością filmików czy screenshotów z gry (zarówno tych oficjalnych, jak i nakręconych kamerą cyfrową na jakimś zamkniętym pokazie). W tym przypadku wydaje mi się, że było ich znacznie więcej, niż w przypadku SNK VS CAPCOM: CHAOS. Nie sądzę, żeby ta gra była bardziej wyczekiwana niż wspomniany crossover, ale mając w pamięci poprzednie części, nie można było nie ulec wrażeniu, że „piątka” po prostu musi być bardzo dobra i przebijać pod każdym względem, albo przynajmniej stać na takim samym, bardzo dobrym poziomie, jak swoja poprzedniczka. Czy można powiedzieć, że to się udało? W powszechnej opinii tak, ale zacznijmy przyglądać się grze od początku.
Moc jest dziś silna w Haohmaru
|
A na początku intro. O ile SVC charakteryzowało się świetnym wprowadzeniem, o tyle SS5 zawodzi. Na tle oczekujących walki wojsk, pojawia się tekst czytany przez lektora. Nie jest to może specjalnie zachęcające, ale trzeba pamiętać, że żadna z poprzednich części nie miała porywającego rozpoczęcia, tak więc mamy tutaj swego rodzaju kontynuację tej niechlubnej tradycji. Po wrzuceniu żetonu i zapoznaniu się ze sposobem sterowania (o tym więcej później) uruchamiamy grę. Na pierwszy rzut oka – zawodnicy. Liczba wzrosła z 17 do 24, lecz nowych postaci jest więcej niż 6, ponieważ zmieniono część starego składu. Ubyli tylko Earthquake (ostatni raz widziany w SVC) oraz Amakusa (tytułowa postać SS4). Nowi wojownicy to:
- Enja (koleś z wyglądu bardzo przypominający SSJ z Dragon Ball Z)
- Suija (podobny do poprzednika, używa podobnej broni)
- Kusaregedo (wielki czerwony potworek, śmieszny akcent w grze)
- Mina (łuczniczka, kiepsko razi sobie w walce)
- Yunfei (stary mistrz walczący czymś w rodzaju tasaka)
- Yoshitora (mój prywatny numer jeden tej części – świetny wojownik)
- Rera (kobiecy odpowiednik Galforda, również z wilkiem
- Rasatseumaru (wersja „evil” Haohmaru, to chyba jakiś modny ostatnio motyw).
Podsumowując: nowe postacie to zbiór zarówno słabszych wojowników (Mina), modyfikacji starych (Rera), jak i świetnych (Yoshitora). Każdy powinien znaleźć coś dla siebie, tym bardziej że jest w czym wybierać.
W kwestii sterowania zaszły małe zmiany. Naciskając przycisk D + [dół] unikamy ataku kładąc się plackiem na ziemi, a naciskając w dowolnym momencie walki guzik D, wywołujemy „Rage Explosion” – postać przez pewien okres czasu otrzymuje mniejsze obrażenia, a sama potrafi zadać większe (dla przykładu – gdy uda nam się zaatakować przeciwnika najsilniejszym ciosem mieczem, może stracić on maksymalnie 50 % życia, gdy użyjemy „RE” liczba ta wzrasta do 80 %).
Można tego użyć w dowolnym momencie, jednak po wyczerpaniu się tej mocy, znika pasek, dzięki któremu możemy zbierać energię do wykonywania combos’ów. Od użycia zmienia się także tło i wygląd planszy – bardzo ciekawy motyw.