20     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Broken Sword 3



Krzysztof "Genosha" Kozak


Drogi Jurka Stobbarta i Nicole Collard rozeszły się po drugiej części Złamanego Miecza. Ale los tej dwójki jest ze sobą nierozerwalnie związany. Nie przeszkodzi w tym nawet fakt, ze Stobbart wylądował w Kongo, a Nicole ugania się za podejrzanymi hackerami...



HISTORIA ŚPIĄCEGO SMOKA
Stobbart to globtroter jak się patrzy. Pamiętamy jego podróże po całym świecie w dwóch poprzednich częściach BROKEN SWORDA – no ale co tak ciekawego znajduje się w Kongo? Otóż okazuje się, że mieszka tam pewien [zapewne szalony, jak to w przygodówkach bywa] naukowiec, który podobno odkrył źródło niewyczerpanej energii. George, długo się nie namyślając [wydaje się to być jego cechą charakterystyczną], wsiada w samolot i udaje się do serca Afryki. Niestety! Przecież to nie mogło pójść tak gładko. Samolot ląduje awaryjnie, George spóźnia się więc do naukowca i odkrywa, że został on porwany. Czas rozpocząć śledztwo.

Zdobywanie serca takiej kobiety nie nudzi się nawet po trzech częściach BS

W tak zwanym międzyczasie Nicole, ponętna dziennikarka rodem z Francji, próbuje odszukać hackera, który rzekomo posiada informacje nt. nadchodzącego wielkiego zagrożenia dla ludzkości. Po drodze spotyka tajemniczą Rosjankę, która na powitanie próbuje ją zastrzelić. Panna Collard ma więc do załatwienia osobiste porachunki. A to, że po drodze oczywiście przypadkowo spotka Stobbarta... no cóż, w końcu to BROKEN SWORD.

Ale nikt nie mówił, że Nico jest łatwą kobietą...

Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy zatwardziałym fanom przygodówek, jest zmora każdego z nich – grafika trójwymiarowa. Ten wymysł szatana póki co nie bardzo sprawdzał się w tego typu grach. Przyczynił się m.in. do nadszarpnięcia wizerunku serii Monkey Island, której czwarta, trójwymiarowa część znacznie odstawała poziomem od wyśmienitych poprzedniczek. W BROKEN SWORD 3: THE SLEEPING DRAGON jest podobnie. Oczywiście, powiecie że to tylko narzekanie konserwatywnego maniaka – zapewne macie rację, jednak do mnie po prostu bardziej przemawiają ręcznie malowane krajobrazy 2d. Z drugiej strony ciężko zaprzeczyć, że trzy wymiary to postęp, a postęp jest nieunikniony. Do rzeczy więc. Sterować możemy zarówno Georgem, jak i Nicole – oczywiście robimy to na zmianę. Naszymi bohaterami kierujemy za pomocą klawiatury, co jak dla mnie jest kolejnym z małych, aczkolwiek dosyć uciążliwych minusów gry. Opanowanie wszystkich klawiszy zajmuje trochę czasu i ciężko się przestawić tym, co pamiętają jeszcze poprzednie części BS. Po kilkunastu minutach można jednak rozpocząć przygodę. Ciekawą i wciągającą, trzeba dodać.

GEORGE STOBBART ROBI ZA LARĘ CROFT
Niestety! W grze trzeba dość dużo biegać, wspinać się, ukrywać. Na całe szczęście obyło się bez strzelania i skakania z platformy na platformę, jednak odniosłem wrażenie, że umiejętność szybkiego klikania jest w tej grze ważniejsza od logicznego myślenia. Dobrze, że twórcy z Revolution Software nie wpadli na pomysł level up’ów – odmówiłbym już wtedy tej grze zaszczytnego miana przygodówki.
Ale dość już narzekań. Bądź co bądź, mimo kilku niedociągnięć, BROKEN SWORD 3: THE SLEEPING DRAGON jest grą naprawdę dobrą. Ciekawa fabuła i miejscami nowatorskie zagadki przywodzą na myśl wszystkie przygody, jakie mieliśmy okazję już z Nico i Georgem przeżyć [mimo iż wiele osób bardzo narzekało na BS2, ja wciąż uważam ją za jeden z lepszych tytułów tamtego okresu].
Gra nie jest za trudna, choć kilka razy utknąłem w martwym punkcie i dopiero po przerwie [którą polecam wszystkim lubiącym rozwiązywanie zagadek] nachodziło mnie olśnienie.

Co by to była za gra bez czarnego charakteru?

Dialogi prowadzimy w sposób typowy dla BS. Po rozpoczęciu rozmowy klikamy na odpowiedni obrazek, rozpoczynając tym samym rozmowę na wybrany temat. Niestety mamy dość mało do powiedzenia, gdyż większa część rozmowy odbywa się automatycznie. Przedmioty, których podczas gry uzbieramy sporo, możemy oglądać pod różnym kątem i łączyć ze sobą – czasem jest to jedyna deska ratunku. Nie mając pomysłu, można spróbować po prostu połączyć wszystko ze wszystkim – często wyjdzie z tego coś ciekawego.
Świat, w którym przyjdzie nam się poruszać, jest o tyle ciekawy, że nie każda lokacja do czegoś służy. Wiele z nich istnieje po prostu dla urozmaicenia zabawy i nacieszenia się pięknymi krajobrazami. Bo, co by nie mówić o trzech wymiarach, gra wygląda pięknie i śmiga nawet na nieco starszych komputerach. Gra świateł, mimika postaci, architektura zwiedzanych miast – wszystko prezentuje się wyśmienicie i nie daje mi powodu do krytyki.

Nico robi nam za plecami...

Strona audio dorównuje poziomem grafice. Głosy w wersji angielskiej podkładają te same osoby co w poprzednich częściach, ponadto dźwiękowcy zadbali, by każda z postaci mówiła z odpowiednim akcentem, tak więc bez patrzenia na ekran możemy się zorientować, czy rozmówca – choć używający angielskiego – jest Włochem czy Niemcem. Muzyka jest nastrojowa i zmienia się zależnie od akcji. Ponownie, nikt nie będzie miał powodów do narzekań.
Miło jest pisać recenzję tak dobrej gry. Mimo mojego sceptycznego nastawienia bawiłem się świetnie, rozwiązując zagadki programistów Revolution Software. Z oceną nie miałem najmniejszych problemów. Mocna ósemka. I tyle.

PS. BS3 dostępny w polskich sklepach będzie oferował obie wersje językowe do wyboru! Gratulacje dla pomysłodawców. Śpiący Smok jest dostępny także w wersji dla posiadaczy PlayStation 2.




20     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Broken Sword 3