16     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : XIII



Grzegorz "Gregorious" Kozak


W dzisiejszych czasach nie możemy narzekać na brak tytułów FPP. Niestety, na tym nasza radość często się kończy, gdyż jak wiadomo ilość nie idzie w parze z jakością. Bardzo trudno zrobić w tym gatunku coś nowego, odkrywczego. Jednak na końcu ciemnego tunelu pojawiło się światełko...



KOMIKS ATAKUJE
Gdy przyjrzymy się tytułom dostępnym na rynku, bez większych problemów dostrzeżemy, że większość hitów FPP, to kontynuacje udanych produkcji sprzed lat. Twórcy idą po najmniejszej linii oporu i dodając kolejny numerek do sprawdzonego tytułu zbijają kokosy. Jeszcze trochę, a kolejne FPPy będą ukazywały się sezonowo, niczym nowe części Fify. Oby tylko nie skończyły jak ta seria. Powiewem świeżości jest najnowsza produkcja firmy Ubi Soft. Mowa tu o grze XIII. Nie bójcie się, nie jest to trzynasta część przygód Wiesława spod budki z piwem, a tytuł serii komiksów autorstwa Jeana Van Hamme’a i kreski Williama Vance’a. Niby nic specjalnego, sensacyjna historia inspirowana „Tożsamością Bornue’a” Roberta Ludluma opowiadająca o człowieku z amnezją, który jest zamieszany w morderstwo prezydenta USA. Innowacyjność XIII polega na nietypowym, jak dotąd dla gier FPP, przedstawieniu świata. Bowiem, oprócz fabuły na podstawie komiksu, także grafika wygląda jak żywcem wyjęta z kart rysowanej historii.
Do tego celu został wykorzystany silnik Unreal Warfare oraz technologia cell-shading, która sprawia, że grafika wyświetlana na monitorze wygląda jak komiks. Cechą charakterystyczną są tu grube, czarne kontury każdej postaci czy obiektów. Ma się wrażenie, że przed momentem zostało to narysowane. Trzeba dodać, że technologia ta była do tej pory wykorzystywana na konsolach i głównie w platformówkach 2D. Jak widać, również shooter FPP prezentuje się genialnie.

Leeeeeciiiiiiiiii. Wiuuuuuuu.

TAP TAP TAP
Kolejnymi bajerami są pojawiające się okienka, które obrazują nam zbliżających się wrogów, eksplozję czy poklatkowo efektowne trafienia. Wygląda to podobnie jak w filmie „Hulk” i może na początku powodować pewną dezorientację, gdyż jednocześnie prowadząc walkę nasza uwaga skupia się na wyskakujących okienkach. Po pewnym czasie przyzwyczajamy się do nich i doceniamy, to co pokazują, gdyż stanowią one również szósty zmysł bohatera, który wyczuwa co stanie się za chwilę. Na tym fajerwerki graficzne się nie kończą. Jak przystało na porządny komiks, także wszelkie odgłosy zostały zilustrowane przez odpowiednie napisy. Przy okazji wszelkich wystrzałów czy wybuchów uświadczymy sławne BANG BANG czy BAOOOM. Także zanim usłyszymy kroki przeciwnika zdążymy usłyszeć je na ekranie widząc TAP TAP TAP. Do tego dochodzą „chmurki” i przy rozmowach i mamy swoisty interaktywny komiks.
Jeżeli jesteśmy przy stronie technicznej gry nie można nie wspomnieć o muzyce. Bardzo dobrze pasuje do charakteru gry, można się dzięki niej poczuć jak w dobrym filmie szpiegowskim. Co do reszty oprawy dźwiękowej, stoi on na przyzwoitym poziomie i nie przeszkadza w graniu. Dodam, że głosu głównemu bohaterowi użyczył David Duchovny.

Prosto w bańkę!

AMNEZJA
Wypadałoby napisać coś niecoś o fabule gry. Jak juz wspomniałem, opiera się ona na komiksie o tym samym tytule, a dokładniej jego pierwszych pięciu księgach. Nie jest to jednakże dokładne oddanie wydarzeń z komiksowego pierwowzoru. Głównym bohaterem jest niejaki Steve Rowland, kapitan armii amerykańskiej. Stracił pamięć, a jedyne ślady jego tożsamości to wytatuowana liczba XIII i klucz do bankowej skrytki. Co gorsza, zostaje odnaleziony na plaży przez piękną panią ratownik. Niestety, znajomość z Rowlandem nie wychodzi jej na dobre i ginie z rak karków nasłanych w poszukiwaniu bohatera. W tym momencie wkraczamy do akcji chwytając leżący na stole nóż i celnym rzutem zdejmując pierwszego przeciwnika. Następny dostaje butelką. Zabieramy broń i stawiamy czołu kolejnym drabom. Od tego momentu akcja pędzi w zawrotnym tempie. Pełno tu strzelania, ucieczek, zasadzek. Cały czas fabuła odkrywa swoje tajemnice i powoli poznajemy prawdziwą tożsamość Steve’a.
Jak na porządnego shootera przystało, arsenał dostępnych giwer jest pokaźny. Mamy do dyspozycji 15 różnych broni, w tym M16, magnum, shotgun, karabin snajperski, kuszę czy nieśmiertelny AK-47. Do tego dochodzi 15 kolejnych już bardziej niekonwencjonalnych zabawek. Jeżeli nie mamy czym unieszkodliwić przeciwnika możemy pochwyci krzesło, butelkę, szpadel czy cegłę i zręcznym ruchem pozbawić go świadomości. Dodatkowo, podobnie jak w Splinter Cell możemy kogoś pochwycić i zrobić z niego żywą tarczę.
Walki są bardzo dynamiczne, jednak wrogowie nie należą do absolwentów uniwersytetu. Czasem przejawiają oznaki pewnej inteligencji próbując chować się przed naszymi pociskami. Niestety, w większości sytuacji ich przewaga jest głównie liczebna. Trzeba tu dodać, że co jakiś czas spotkamy bossów. Są to kolejni członkowie organizacji, którą infiltrował Rowland. Maja więcej energii ale działają schematycznie. Po kilku podejściach znamy ich zachowania i bez problemu i eliminujemy.

XXX ;)

Intryga XIII zaprowadzi nas z gorącej plaży w zimne góry, pustynie, laboratoria czy rozległe bazy wojskowe. Obszary pokazane w grze są różnorodne i nie powodują znudzenia. W każdej z nich możemy liczyć na spore ilości wrogów oraz na różnego rodzaju niespodzianki. Oprócz standardowej rzeźni doświadczymy także „cichych” misji, w których będziemy musieli pozostać niezauważeni. Przyda się do tego kolejna zdolność Steve’a, a mianowicie możliwość ukrywania ciał.

RÓŻA Z KOLCAMI CZY BEZ?
Zalet XIII ma wiele, jednakże nie ma róży bez kolców. Jednym z nich jest dziwna metoda zapisu stanu gry. Możemy to robić kiedy zechcemy, ale i tak grę zaczniemy od z góry zaplanowanego przez twórców miejsca. Nie wiem czy jest to zamierzone, gdyż często będąc juz bardzo daleko zaczynałem od punktu, który był jakieś 30 minut grania temu. Dziwne utrudnienia w zapisywaniu jest kłodą pod nogi graczy, ale niestety także sposób na przedłużanie gry. Cóż, rozwiązanie w XIII może tylko zirytować i spowodować wyłączenie gry. Nie będę na siłę szukał wad, gdyż w stosunku do tej gry nie jest to uczciwe, a trudności w tym świadczą tylko na korzyści tego tytułu.
Muszę teraz kilka zdań poświęcić polskiemu wydaniu XIII. Wydawcą jest Cenega Polska, która nie popisała się przy okazji wydania tego shootera. Premiera była zaplanowana na 11 grudnia (choć na stronie można było wyczytać, że 10), niestety w poznańskim EMPiKu pokazała się dopiero 14. Niby kilka dni, ale przez to recenzja „spadła” do numeru lutowego, a ja jak głupi wypytywałem się codziennie o XIII. Jedyne co usłyszałem, to tylko, że przedstawiciel Cenegi mówi o dostawie w dniu kolejnym. Dodając do tego pomieszaną numerację płyt macie kompletny obraz mojej frustracji, przez co Cenega ma u mnie wielkiego minusa.

Oj, chyba obraz mi skacze

BLECH... CENEGA
Uff, ulżyło mi. Teraz kilka słów o wersji PL. Gra jest dostępna w dwóch wydaniach, standardowym oraz kolekcjonerskim, w którym oprócz czterech płytek z grą dostaniemy komiks i plakat. Co kto woli, ceny są przystępne. Jednak nie to jest najważniejsze w lokalizacji. XIII została spolszczona w sposób „kinowy”, co oznacza, że wszelkie głosy postaci pozostały oryginalne, a jedynie napisy przetłumaczono. Z tym tłumaczeniem bywało różnie, czasem (w opcjach) zdarzyło się pozostawienie angielskiego słowa. Najbardziej rozbawiła mnie kwestia, w której mówi się o użyciu lunety karabinu snajperskiego. Cóż, wierząc tłumaczowi musielibyśmy używać peryskopu. Dziwne.
Podsumowując, XIII, to bardzo dobra gra, wykorzystująca oryginalny pomysł na jej stworzenie. Oczywiście bez ciekawej fabuły nie byłaby nic warta. Na monotonnym rynku gier FPP jest to znaczący powiew świeżości i pozycja, która przejdzie do historii za swoja nowatorskość w przedstawianiu świata. Nie jest to tytuł idealny, ale na pewno każdy szanujący się fan shooterów nie może przejść obok XIII obojętnie.




16     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : XIII