22     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : SNK VS CAPCOM: CHAOS PLUS



Wojciech "Sashh" Felczak


Witam wszystkich kombatantów! Pamiętacie może, jak kilka numerów temu prezentowałem bardzo kuszącą zapowiedź SNK VS CAPCOM: CHAOS? Chcieliście w to zagrać? Nie mogliście się, podobnie jak ja doczekać? Rom jest zrobiony, tak mówili, ale czy aby na pewno? Słowo stało się ciałem - SVC jest już emulowane (nieoficjalnie, bo nieoficjalnie, ale jest). Bez zbędnych przemyśleń pojawiających się przy okazji każdej premiery nowego romu na NeoGeo (za wcześnie, to zrujnuje firmę etc.) przejdźmy do grania! Mam nadzieję, że w przerwie znajdziecie czas, by przeczytać mój tekst.



OCHY I ACHY, CZYLI NARESZCIE TO MAM!
Nareszcie! Super! W końcu się doczekałem! - takie oto myśli przewijały się przez moją głowę niecały tydzień temu, gdy na pewnej zagranicznej stronie poświęconej emulacji zobaczyłem magicznego newsa "SNK VS CAPCOM: CHAOS rom relased" oraz kilka screenów z emulacji na winkawaskie. Powiem szczerze, że moje biedne serducho ledwo to wytrzymało. Po pozbieraniu się z podłogi i wytarciu klawiatury ze śliny przystąpiłem do ściągania romiku (no "romiku" to mało powiedziane, miał aż 40 mb) na dysk. Jeszcze tylko emulator, szybka konfiguracja i gramy!

Sędzia! Zielony bije poniżej pasa!


WELCOME TO THE REAL WORLD...
Po naciśnięciu przycisku "Load rom" i odczekaniu dłuższej chwilki (no tak przydałoby się w końcu zainwestować w tego kompa - numer mojego konta dla zainteresowanych) obejrzałem intro podczas którego nieustannie pośrodku ekranu migał duży napis "plus". Czyżby pseudoreklama pewnego operatora sieci komórkowej? Na szczęście znaczenie było inne, ale po kolei. Najpierw przyjrzyjmy się intro. Jest to chyba (a właściwie nie chyba, bo na sto procent) najlepsze intro jakie kiedykolwiek widziałem w produkcji na automaty. Dynamiczne, miła historyjka (nocną walkę Ryu i Kyo przerywa bardzo efektowne wejście Akumy i Mr Karate) i świetne wejście japończyka wymawiającego (w rodzimym języku ofkoz) nazwę gry. Wow, takiego "czegoś" w życiu bym się nie spodziewał! Po takim rozpoczęciu grzechem by było gdyby gra była do kitu, choć ostatnimi czasy producenci gier na tę platformę nie szokowali nas czymś naprawdę dobrym - ciągle mam zakwasy po MATRIMELEE i bardzo mieszane uczucia po RAGE OF THE DRAGONS. Ok, niemiłe wspomnienia wspomnieniami, przyszedł czas na "How to play?" i przejście do wyboru zawodnika.

I know kung-fu! - Show me


HEY, PICK ME!
I w tym momencie wyjaśnia się dlaczego gra ma w tytule "PLUS". W tej wersji od razu dostępne są do wyboru ukryte postaci (oprócz Red Arremera, Shin Mr Karate, Shin Akumy i Atheny). Wszyscy podzieleni oczywiście na dwa "obozy". Obóz Capcomu to:
* Ryu - nadal podąża drogą samodoskonalenia [Street Fighter]
* Ken - nadal podąża drogą Ryu :) (ciekawe w jakim celu) [Street Fighter]
* Chun-Li - jak zwykle chce zniszczyć Bisona [Street Fighter]
* Guile - który jak zwykle jej pomaga ( tak naprawdę leci na Chun-Li) [Street Fighter]
* Hugo - osiłek i wariat, koleś jest dwa razy większy od innych zawodników - nie ma siły, żeby nie trafić [Street Fighter]
* Akuma - opętany przez ciemne moce wojownik - jak zwykle w świetnej formie [Street Fighter]
* Dhalsim - mistrz jogi [Street Fighter]
* Balrog - typowy bokser (łysy, tępy i bez kilku zębów) [Street Fighter]
* Sagat - podobny trochę do Balroga, ale z większymi umiejętnościami [Street Fighter]
* M. Bison - przywódca Shadaloo, chce podbić świat (zebrałby koleś smocze kule, a nie non-stop bijatyki urządzał) [Street Fighter]
* Vega - piękniś w masce [Street Fighter]
* Dan - różowe (hmm... różowy kolor kojarzy mi się nieszczęśliwie z pewnym Michałem, tak to o ICH chodzi niestety) kimono [Street Fighter]
* Violent Ken - świetna - brutalna i wściekła (dosłownie!) wersja Kena - mojemu bratu który jest fanem chłopaka Barbie, ta wersja od razu przypadła go gustu [Street Fighter] * Tessa - czarodziejka [z Red Earth - pierwszej gry na CPS3!]
* Demitri - brutalny, lecz postępujący "po dżentelmeńsku" wampir [Vampire Savior] * Zero - postać jakby "trochę z innej bajki" [Megaman Zero]
Jak widać ekipa Capcomu to prawie wyłącznie postacie ze Street Fightera. Czy to dobrze? Według mnie nie. Ze strony SNK widać trochę większą różnorodność, ale chyba właśnie tego oczekiwali gracze. Ja bym mimo to chętnie zagrał jakimiś bardziej egzotycznymi postaciami (Punisher, Predator... ech, rozmarzyłem się) A oto SNK team:
* Kyo Kusanagi - postać z intra, typowy karateka, jeden z największych wojowników SNK [King of Fighters]
* Mai Shiraniu - kobieta-ninja "hot fighting game babe" ze stajni (hehe) SNK [King of Fighters]
* Mr Karate - duży czerwony nochal, świetny karateka, jeden z bossów
* Choi Bounge - mały skrzat ze szponami, stały bywalec turniejów o tytuł najlepszego wojownika (wyszło tak, jakby on w dragon ballu występował)
* Shiki - umiejąca teleportować się tajemnicza panienka [Samurai Shodown 64 - no tak, czemu ja jej nie znałem]
* Earthquake - śmierdziel w łańcuchach (mało takich na ulicach...) [Samurai Shodown]
* Iori Yagami - czerwnowłosy debeściack, świetny zawodnik, odwieczny przeciwnik Kyo [King of Fighters]
* Terry Bogard - "hungry wolf", człowiek-legenda, chyba najsłynniejszy zawodnik SNK [King of Fighters]
* Ryo Sakazaki - średniak, trochę podobny do Kena [King of Fighters]
* Kim - fajna postać, ten za to podobny do Ryu [King of Fighters]
* Kasumi Todoh - jedna z niewielu zawodniczek, nieźle walczy [Dead or alive]
* Genjyuro Kibagami - samuraj kroczący ciemną ścieżką {Samurai Shodown]
* Geese Howard - Lone Wolf Killer jednak zyje [Fatal Fury]
* Goenitz - ktoś na kształt (i umijętności) Fujina z Mortala [King of Fighters]
* Blood Riot Iori - tym razem wściekła wersja Iori - piekielnie szybki i zabójczy - ciekawa postać [King of Fighters]
* Mars People - bywalcy Area 51 wiedzą o kogo chodzi [Metal Slug]
Słowo o wyglądzie postaci. Oczywiście najlepiej wyglądają wojownicy SNK, gdyż gra została stworzona przez SNK Playmore. Nic do zarzucenia. Z kolei przedstawiciele Capcomu wypadli skrajnie różnie. Zacznijmy od tych lepszych konwersji. Świetnie wyglądają: Demitri (o niebo lepiej niż w Vampire Savior, animację jego peleryny musicie po prostu sami zobaczyć); Dhalsim (nieziemski efekt falującego ciała oraz mistrzowskie wykonanie combosu, gdy zieje ogniem) a także Hugo (za dużo go w innych grach jeszcze nie widziałem, ale tu wygląda naprawdę nieźle - świetnie się rusza, wzorowa animacja!). Niestety, nie ma róży bez kolców. A kolce to: M. Bison (machanie kciukiem i ruszanie się jak hiphopowiec nie przystoi chyba komuś, kto chce podbić świat); Sagat (anoreksja?); Akuma (trudno powiedzieć, co konkretnie jest źle - ogólnie mi to wykonanie nie pasuje i tyle). Reszta woja to SNK-owski standard - nic szczególnego.

WYGLĄD RZECZ WAŻNA
A owszem, nawet bardzo. W najnowszej produkcji na automaty spodziewałem się czegoś co przebije wszystko co dotąd widziałem. Niestety (a może stety?), choć poziom dobry (a nawet bardzo) to nie przebije GAROU: MARK OF THE WOLVES, a tym bardziej pozycji Capcomu. Ciężko przyznać, że pozycje tej firmy sprzed kilku lat wyglądają lepiej niż najnowszy hit Playmore. Trudno. Jednak najgorsze jest bezmyślne kopiowanie efektów walk z GAROU. Wybuchy wyglądają idealnie tak samo. Tylko kąt widzenia o 90 stopni zmieniony. Wstyd i hańba dla grafików.

A DŹWIĘK PANIE SŁYCHAĆ TAM?
A słychać, słychać i to całkiem nieźle. Odgłosy w trakcie gry są bez zarzutu - wszystko trzyma najwyższy poziom - uderzenia, wybuchy - wszystko brzmi tak jak powinno. Co do muzyki - niezła, pasuje do gry ale po pewnym czasie może się znudzić. Co do sprawy, do której nie wiedzieć czemu przykładam zawsze wielką uwagę - głosu lektora - nie można mieć zastrzeżeń. Lektor wczuwa się w rolę, niezły komentarz. Blamaż po MATRIMELEE zatarty.

Mów do mnie jeszcze...


GAMEPLAY, CZYLI MIODZIO
I w tym tkwi największy sekret SVC. Gameplay stoi na bardzo wysokim poziomie. Oto nowe szczegóły, które znacznie uprzyjemniają zmagania:
* Battle presentation. Krótkie pogawędki między postaciami przed walką. Niektóre śmieszne, inne mniej, a jeszcze inne żenujące. Szczegół, który bardzo uprzyjemnia grę. Miodzio!
* Ulepszony sposób wykonywania combosów. Po osiągnięciu maksimum stan paska zmniejsza się, co daje określony czas na wykonanie kombinacji.
* 1 on 1 battle style. Żadnych tagów - tradycja!
* Ground step system - szybki atak w krótkim czasie, po dwukrotnym wciśnięciu guzika "przód".
* Exceed - supersilny combos - naprawdę efektowna kombinacja!
Jak to mawiają - wielkość tkwi w szczegółach, a SVC wielkie jest.

...i nie liczy się nic


YOU WIN PAL!
Podsumowując - SNK VS CAPCOM: CHAOS uważam za grę udaną pod każdym względem. Spędziłem nad nią wiele godzin i czuję że to z pewnością nie koniec. Ogromna dawka miodu i świetna oprawa sprawiają, że rozgrywka jest warta czasu, przez który czekaliśmy na rom. Nareszcie świeży powiew w środowisku mordobić na automaty, pozwalający mieć nadzieję, że SAMURAI SHODOWN ZERO może być naprawdę dobry. SVC to miód na duszę po wylewie kiepskich produkcji i jedna z najlepszych nawalanek w swojej klasie. Polecam!

P.S. Niestety rom nie działa pod NeoRAGEx - wiesza się w momencie rozpoczęcia pierwszego dialogu. Ale nie martwcie się posiadacze słabych kompów - z netu możliwa do zassania skompilowana wersja FinalBurn Alpha, pozwalająca uruchomić SVC z prędkością dorównującą NRX. Szukajcie, a znajdziecie jak mawiają.



22     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : SNK VS CAPCOM: CHAOS PLUS