13     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Call Of Duty



Przemysław "pshemozz" Zawada


Donośny łoskot podwójnych silników oddalał się coraz bardziej a ziemia zbliżała się nieubłaganie. Po chwili twardo wylądowałem na oświetlonej jasnym księżycem ziemi. Zapadła głucha cisza. Jedynym odgłosem był łopot mojego spadochronu, którym wiatr targał po ziemi i cykanie świerszczy, które nocą nie dają o sobie zapomnieć. Na ciemnym niebie widać było gwiazdy, gdzieniegdzie poprzetykane niewielkimi chmurkami...



Zapowiadało się, że następny poranek wstanie cichy i spokojny. Jednak nie dane mi było w spokoju doczekać poranka. Niedaleko usłyszałem pracujący na wysokich obrotach silnik. Instynktownie przykucnąłem za pobliskiem murkiem, który oddzielał mnie od asfaltowej drogi a w moich rękach pojawił się odbezpieczony karabin M1A1. Właśnie tą drogą przejechała niemiecka ciężarówka. Na szczęście w środku był tylko kierowca, nie zauważył mnie. Zacząłem się skradać w kierunku najbliższego domu, który stał na wzgórku.

Bloki z wielkiej płyty - chyba wiadomo, gdzie jesteśmy?

Moich uszu dobiegł odgłos muzyki, to głośno nastawione radio, nadawało nocne przeboje. Gdzieś za tym domem powinenem spotkać sierżanta Heath'a, który miał przy sobie wszystkie plany. Jednak najpierw ujrzałem niemieckiego żołnierza, stojącego przed domem. On też mnie zauważył, ale byłem szybszy, donośny strzał z mojego karabinu trafił przeciwnika prosto w głowę, głośny jęk i po wszystkim, z powrotem nastała cisza. Moja pierwsza ofiara. Przeszedłem obok domu, nieco dalej zobaczyłem spadochron sierżanta wiszący na drzewie. Niestety, na spadochronie tym wisiał również sierżant. Martwy. Jak widać, nie każdemu udają się skoki spadochronowe. Obok na ziemi leżały jego broń i plany. Zabrałem torbę z planami i ruszyłem dalej, musiałem odnaleźć antenę nadawczą. Chwilę później natknąłem się na bunkier. Dwóch żołnierzy niemieckich siedziało w środku i przy świetle lampy naftowej rozgrywali zaciętą partyjkę warcabów. Zaciętą aczkolwiek niedokończoną, gdyż seria z mojego Thompsona szybko powaliła obu na ziemię. Z drugiej strony bunkra znalazłem naszą zagubioną antenę. Uruchomiłem ją i przykucnąłem za niewysokim murkiem. W oddali po szosie jechały niemieckie ciężarówki. Nagle odgłos ich silników został przytłumiony przez nadlatujące samoloty ze spadochroniarzami. Dużo samolotów. Była pamiętna noc 6 czerwca 1944 roku a ja właśnie znalazłem się w centrum krwawej jatki, znanej także pod nazwą D-DAY.
Tak zaczyna się pierwsza misja bojowa w niesamowitej grze Call of Duty, o której powiem teraz słów kilka.
Rzecz dzieje się oczywiście podczas Drugiej Wojny Światowej, kiedy w płonącej Europie w najlepsze trwała wojna między hitlerowskimi niemcami a aliantami z jednej i z ZSRR z drugiej strony. Jednak zanim trafimy na front jako szeregowy Martin, będziemy musieli przejść trening w jednym z licznych obozów szkoleniowych na terenie USA. Dzięki niemu poznamy podstawowe metody poruszania się, zasady działania broni a także dowiemy się, jak rzucać granatami w okno tak, żeby po pierwsze trafić a po drugie nie uszkodzić samego siebie, co w czasie walki okaże się kwestią niesłychanie ważną. A jest się czego uczyć.
Trzeba przyznać, że już sam trening sprawia świetne wrażenie. Czołgamy się pod zasiekami a nad nami uprzejmy żołnierz puszcza serie z RKM-u, żebyśmy przypadkiem zbyt wysoko nie wychylali głów lub zadków, wspinamy się po ściance, przechodzimy przez betonowe rury, strzelamy z różnych broni a także podkładamy ładunki wybuchowe. Czyli w skrócie przegląd tego, co nas jeszcze będzie czekać na froncie.
Po przejściu szkolenia udajemy się do Anglii, gdzie właśnie trwają przygotowania do największej operacji desantowej w historii tej wojny. A następnie razem ze swoim oddziałem lądujemy na terenie północnej Francji, aby uchwycić najważniejsze punkty strategiczne. Z biegiem czasu weźmiemy także udział w operacji Market-Garden, będziemy uciekać samochodem albo ciężarówką przed Niemcami (kłania się Indiana Jones w "Poszukiwaczach zaginionej arki") oraz bronić się w czasie niemieckiej ofensywy w Ardenach. Ale nie samym frontem zachodnim gracz żyje. Trafiamy także do Stalingradu, gdzie mężni żołdacy rosyjscy walczą z hitlerowskim najeźdzcą. I właśnie dwie pierwsze misje, jakie przyjdzie nam rozegrać na froncie wschodnim nawiązują do świetnego filmu "Wróg u bram" (jeśli ktoś nie oglądał to marsz do sklepu albo wypożyczalni). Jeśli ktoś był ciekaw jak czuł się główny bohater, płynąc w towarzystwie kilkudziesięciu takich jak on rekrutów na dziurawej barce przez Wołgę w kierunku Stalingradu, pilnowany przez kilku narwanych enkawudzistów, kiedy dookoła padają pociski artyleryjskie a sztukasy bezkarnie hasają po niebie, strzelając do wszystkiego co się rusza, będzie miał okazję przekonać się o tym osobiście.

A kto wam, kur.., żołnierzu powiedział, że to będą wakacje?!

Również szturmowanie niemieckich pozycji z gołymi rękoma (we wspomnianym filmie karabin dawali tylko co drugiemu wojakowi, oczywiście gracz jest tym "szczęściarzem", który dostaje naboje ale karabin już nie), kiedy za plecami ma się oddziały NKWD strzelające do wszystkiego co się wycofuje na pozycje wyjściowe a po drugiej stronie znakomicie okopane pozycje niemieckie z czołgami, które prują z całego arsenału gdzie popadnie, jest dosyć ciekawym i traumatycznym przeżyciem.
Ale jeśli uda nam się przejść początek, uda nam się zdobyć także broń a wtedy życie od razu staje się łatwiejsze. Później mamy okazję szturmować również m.in. zabudowania warszawskiej fabryki czołgów, udaje nam się również wziąć udział jako czołgista w ataku pancerniaków na pozycje niemieckie. A na samym końcu zdobywamy Reichstag i bierzemy udział w wywieszaniu flagi radzieckiej nad płonącym i zruinowanym Berlinem.
A całość jest wykonana w przepięknej grafice, która, jak się okazuje, wcale nie jest wymagająca pod względem sprzętowym. Za to należy się autorom gry duży plus, bo większa liczba graczy będzie miała okazję znaleźć się w tym przepięknym świecie pełnym wojen i przemocy. Jedynym tylko zastrzeżeniem, jakie można mieć do twórców, jest zbyt mała "brutalność", gdyż cały niesamowity realizm, z jakim mamy tu doczynienia psuje brak realizmu w obrażeniach, jakich doznają przeciwnicy.
Po trafieniu widać tylko ciemniejszą plamkę, która ma sugerować krew i na tym koniec, wydaje się, jakby programiści za bardzo przejęli się doznaniami psychicznymi nieletnich lub też mieli na głowie Stowarzyszenie Matek i Babć "NIE dla przemocy w grach komputerowych".
Ale oprócz tego jednego zastrzeżenia po prostu nie ma się do czego przyczepić, efektowne wybuchy, latające odłamki, pociski smugowe z CKM-ów i niemieckich Wirbelwindów, zniszczone miasta i ruiny, domostwa, lasy, okopy, martwe krowy leżące na polach... to wszystko sprawia, że gracz czuje się, jakby naprawdę tam był. A niesamowicie pomagają w tym odgłosy, które towarzyszą w całej grze. Za te dźwięki należy się twórcom kolejna pochwała, są po prostu rewelacyjne. Każda broń ma swój specyficzny i jakże realistyczny odgłos, pikujące sztukasy przyprawiają o drżenie rąk a narastający odgłos zbliżającego się pocisku artyleryjskiego zmusza do szukania ukrycia w każdej możliwej dziurze. Naprawdę nie ma nic przyjemniejszego niż granie w tę grę przy "Volume" ustawionym co najmniej na 3. Jedynie zirytowany sąsiad może wtedy przerwać nam przyjemność grania.
Co przemawia jeszcze na korzyść tej gry? Niesamowita grywalność. COD jest tak wciągające, że miałem kłopoty ze snem przez kilka dni a dzięki temu kłopoty również w pracy (żaden szef nigdy nie tolerował podsypiających na biurku pracowników i niestety taka tendencja utrzymuje się również dzisiaj). Sam na własnej skórze doświadczyłem pewnej zadziwiającej skłonności, mianowicie siadania do tej gry "na 10 minut" i wstawania od niej po 7, 8 godzinach ciągłej rozgrywki. Wiem też, że nie byłem jedynym takim przypadkiem, raczej jednym z wielu. I przy okazji tego kłania nam się kolejny minus gry. Jest po prostu zbyt krótka. Co prawda dobrze odbiło się to na moim zdrowiu, bo nie wiem, czy wytrzymałbym jeszcze kilka dni bez snu ale jednak pozostaje uczucie zawodu, kiedy po trzech dniach grania nagle okazuje się, że to już koniec. Moim zdaniem misji powinno być ciut więcej i mam nadzieję, że już niedługo pojawią się jakieś dodatki.
A powinny się pojawić, gdyż gra jest naprawdę na bardzo wysokim poziomie. Pierwszy raz miałem okazję odczuć, jak to jest być szeregowym wojakiem na wojnie. Dosłownie szeregowym bo w wielu misjach nie ma miejsca na bohaterstwo. Oczywiście gracz jest kluczową postacią w tej historii i bez niego byłoby ciężko, jednak AI przeciwników i Twoich kompanów stoi naprawdę na wysokim poziomie co sprawia, że gra jest jeszcze ciekawsza. Aż miło się patrzyło na moją "kompanię", która szturmując jakiś budynek stosowała obmyślaną strategię, żołnierze ubezpieczają się nawzajem, stają za rogiem i wychylają się z bronią gotową do strzału, umożliwiając kolejnym skok naprzód i tak dalej. Czasami gorzej bywało w bardzo bliskiem kontakcie z przeciwnikiem, kiedy moi druhowie albo wdawali się w walki na kolby albo czasem krążyli chwilę wokół siebie zanim któryś zdecydował się na strzał. Ale to drobnostki, które nie zmieniają całości. Tak naprawdę dopiero w tej grze przekonałem się co to jest walka frontowa. Twoi ludzie to raczej nie komandosi, nie likwidują jednym strzałem przeciwnika i graczowi też trudno zgrywać Schwarzeneggera. Miałem kilka razy sytuację, że po jedenj stronie "My", po drugiej Niemcy i ciągła wymiana ognia, która czasami przedłużała się w długie minuty, nie do pomyślenia w innych grach, gdzie się wpada i zrobi porządek. Tutaj RKM-y naprawdę mogą przygwoździć do ziemi i nie pozwolą nosa poza osłonę wyściubić. Właśnie takie frontowe walki najbardziej sobie cenię w COD.


Autorzy tych plakatów czerpali chyba inspirację ze sztuki socrealistycznej

Nie brakuje również poczucia humoru, głównie humorystycznych kwestii, jakie wypowiadane są w przerywnikach między misjami. Przerywniki te wyglądają identycznie jak gra, a że ta wygląda ślicznie to i przerywnikami nie należy wzgardzać.
Do wyboru mamy szereg broni ale jako realistyczny żołnierz nie możemy brać wszystkiego co popadnie. Możemy zabrać dwa rodzaje broni długiej, w przypadku Amerykanów jest to przeważnie karabin M1A1, dobry na większe odległości i dysponujący większą siłą ognia i słynny Thomson, idealny w trakcie zdobywania budynków. Dodatkowo pistolet i maksymlanie 10 granatów. A jeśli już skończy się amunicja to można albo pożyczyć broń od zabitego wroga albo spróbować przejść misję torując sobie drogę samą kolbą, jednak tego rozwiązania nie polecam. Oczywiście okazyjnie będziemy mieli okazję użyć niemieckiego panzerfausta, CKM-u, działa przeciwpancernego, działka przeciwlotniczego, snajperki i naturalnie pepeszy. Gra ta moim zdaniem więcej błędów i wpadek nie ma, może za wyjątkiem pewnej misji, w której musimy przy pomocy działka przeciwlotniczego zestrzeliwywać niemieckie stukasy - w tym przypadku twórcy poszli na łatwiznę i wyszedł badziew a szkoda bo można to było jakoś fajniej zrobić.
Od razu muszę też powiedzieć, że nie opłaca się przechodzić gdy na najłatwiejszym poziomie gdyż zabawa będzie krótka, na najtrudniejszym też nie polecam, momentami mogą rozboleć palce od ciągłego używania klawiszy "Quick save" i "Quick Load".
No i przyszedł czas na ocenę końcową, która byłaby bardzo wysoka, gdyby nie te kilka minusów, które zauważyłem po drodze. Co nie zmienia faktu, CALL OF DUTY jest obowiązkową pozycją w kartotece każdego szanującego się gracza. Cieszę się, że chłopaki z Activision tak wysoko umieścili poprzeczkę, następne gry z tego gatunku będą musiały się dostosować do ostrych wymagań a tym lepiej dla nas, wybrednych graczy.




13     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Call Of Duty