12     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Robot Arena 2



Zbigniew "Emill" Pławecki


W grze ROBOT ARENA 2: DESIGN & DESTROY możesz od podstaw stworzyć swoją własną... maszyne do zabijania... walczący automat... eh, no dobra, nazwijmy go tak, jak sobie tego życzą autorzy - swojego własnego BattleBota. Potem prezentujemy go na pełnej przeszkód i niebezpieczeństw arenie, gdzie zmierzy się z innymi BattleBotami.



Fanatacy mogą woleć bardziej realne podejście do sprawy, ale dla ludzi z bardziej "codziennymi" zainteresowaniami, oraz dla tych, którzy mają mniej zasobne portfele, nie ma lepszej, ani bardziej dostępnej rozgrywki, niż symulacja walk robotów na ekranie monitora. Dla tych pechowców, którzy grali w, nie wartą w sumie wspominania, poprzedniczkę RA 2 mam dobrą wiadomość - od tamtej pory zmiany w grze zaszły niemal w każdym aspekcie.

Istny dom waria(n)tów

TOPOREM I SZPIKULCEM
Wypada jednak na początku wspomnieć skąd w ogóle wzięła się idea tak dziwnych walk. Na zachodzie niezwykle popularne, szczególnie w amerykańskich stacjach kablowych (chociaż w Niemczech także, chociażby na kanale DSF), są relacje z rozgrywek ligowych Battle Bot’ów. Można je porównać chociażby do GP na żużlu - w każdym konkursie konstruktorzy walczą o osobne trofeum, a na koniec sezonu sumowane są punkty za odniesione sukcesy i wyłaniany jest zwycięzca ligi. Można wyróżnić 4 główne formy walk - Deathmatch to klasyczna walka jeden na jeden; Mass Destruction to deathmatch, w którym biorą udział nie dwa, a cztery roboty; Table Top - tutaj także walczą ze sobą 4 maszyny, ale na arenie w formie stołu - z którego łatwo można spaść; a w trybie King of the Hill zawodnicy starają się przez jak najdłuższy czas utrzymać w środku areny, na specjalnym powyższeniu i nie dać się z niego zepchnąć.

Tak wygląda drzewko zawodów

W każdym z trybów zwyciezca może być tylko jeden - albo jeśli zniszczy (uszkodzi całkowicie, albo odbierze możliwość ruchu) swoich przeciwników, albo jeśli zrzuci ze "stołu" w trybie Table Top, lub w końcu, jeśli upłynie czas rundy a jeden z robotów będzie miał na koncie wiecej punktów (z uderzeń przeciwników albo w trybie King of th Hill, z utrzymania się w centrum dłużej niż inni). Między każdym etapem w ramach jednego konkursu (mogą być jeden, dwa, lub trzy etapy) mamy tylko 30 minut na dokonanie niezbędnych napraw. Roboty są podzielone na trzy klasy, ze względu na wagę, ale nie ma żadnych przeciwskazań, by postawić wielkiego, ciężkiego robota naprzeciwko malutkiego i zwinnego. Ba, często takie spotkania mają, zupełnie inny od spodziewanego, finał. Nieraz, średniej wielkości maszyna, wyposażona w dwa topory, może być poważnym zagrożeniem dla olbrzymiego, cięzkiego, pokrytego tytanem bota, ale nie dać sobie rady z małym, plastikowym robocikiem, uzbrojonym jedynie w proste widły do przewracania.

UWAGA NA ISKRY!
Grafika prezentuje się znakomicie - przynajmniej jeśli chodzi o samą arenę. Odłamki i fragmenty maszyn odpadają w czasie walk, po każdym kolejnym uderzeniu sypią się iskry, a na pancerzach widać wyraźne wgniecenia, a egnine gry zapewnia realistyczne zachowanie w zależności od odniesionych "kontuzji". Czasem tylko przy mocnych zbliżeniach widać pewną pikselozę, ale tylko w niższych rozdzielczościach, zresztą, w ogniu walki nie zwraca się na takie rzeczy uwagi. Szkoda tylko, że otaczający arenę kibice to płaskie i w dodatku nieruchome bitmapy, przypominające nieudolnie wykonaną, kartonową sklejkę. Tym, co przeszkadza w grze najbardziej, są kłopoty ze zmuszeniem kamery, by pracowała tak, jak byśmy sobie tego życzyli.
Zazwyczaj ustawia się ona za blisko, lub za daleko od miejsca akcji, utrudniając nam precyzyjne kontrolowanie bota. W dodatku jedyne co możemy w tej sprawie zrobić to wciskać klawisze F2/F3/F4 i przełączać się pomiędzy kolejnymi predefiniowanymi położeniami kamery. O wiele lepsze byłoby oddanie jej w ręce gracza.

Zielony bot właśnie złamał kręgosłup.. tzn. płytę główną

KONTROLA
Jeśli chodzi o samo sterowanie botem, to do naszej dyspozycji oddano klawiaturę, co w wiekszości przypadków dobrze się sprawdza, oraz pada - to na nim można poczuć niemal doskonale jak wygląda sterowanie takim BattleBotem z prawdziwego zdarzenia. Oczywiście, sterowanie jest w pełni konfigurowalnie i będzie zależeć od możliwości bota i jego broni pokładowej. Jeśli jesteście szczesliwymi posiadaczami, oprócz klawiatury, także pada, a może i dwóch/trzech, to możecie urzadzić sobie własny mini-turniej, poza tym można również potykać się po sieci lokalnej i w Internecie.

PRZETRWAJĄ TYLKO NAJLEPSI
Zajrzyjmy jeszcze na chwilę do warsztatu. Na szczeście, budowa własnego bota jest bardzo prosta, przypomina właściwie składanie go z gotowych części niczym z klocków, a każda z nich jest dobrze opisana. Mamy do wyboru ponad 60 komponentów, co powoduje, że w warsztacie można spędzić wiecej czasu, niż na arenie ;). Można dostosować sterowanie (dodać własne przełączniki, przyciski, wajchy), pomalować nasze dzieło, a w przypadku, gdyby i to okazało się za mało, zawsze można także wrzucić do gry własne mp3. Natomiast na stronie gry, konstruktorzy z całego świata mogą się wymieniać pomysłami i stworzonymi przez siebie projektami.

Niektórzy chyba przesadzają z ilością broni.

Po niezbyt udanej częsci pierwszej, ROBOT ARENA: DESIGN & DESTROY okazała się być bardzo miłą niespodzianką. Nieważne, czy będziecie chcieli walczyć z AI, czy żywym przeciwnikiem, gra ma mnóstwo do zaoferowania zarówno nowicjuszom, jak i domorosłym majstrom, dla których elektryka/elektronika nie ma żadnych tajemnic. Jeśli dźwięk metalu uderzającego o metal to muzyka dla Twoich uszu - ta gra musi być Twoja!



12     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Robot Arena 2