11     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Halo Combat Evolved



Maciej "Carnage" Organiściak


Halo - najpopularniejsza gra na X - Boxa w końcu doczekała się konwersji na PeCeta. Pisano i mówiono o niej wiele. Ogłoszono ją grą, która sama wypromowała konsolę Microsoftu. Porównywano ją do najlepszych, a w szczególności do Half - Lifa ze względu na podobną tematykę. Zachwytom nie było końca, czy jednak słusznie?



Pierwsze wrażenia
Kiedy w końcu dostałem w swoje łapki grę, byłem przygotowany na szok. Myślałem, że po jej odpaleniu zostanę wgnieciony w ziemię. Tym bardziej, iż wyczytałem na jakiejś stronie internetowej, że Halo wymaga bardzo potężnego sprzętu, ale w zamian dostajemy piękną grafikę. Prawda okazała się niestety mniej bolesna.

Chłopaki znowu zapili

Szczypta goryczy Jak w każdej porządnej grze najpierw oglądamy intro, które wprowadza nas w klimat programu. I tu już zauważamy, że coś jest nie tak. Przyzwyczajony do mistrzowskich filmików Blizzarda, wprowadzenie do Halo wydało mi się po prostu brzydkie. Jednak filmik nadrabia klimatem, a trzeba przyznać, że jest w iście HALF - LIFE'owym stylu. Statek kosmiczny ziemian atakują międzygalaktyczne kreatury (tak, tak cała akcja tego FPP rozgrywa się w kosmosie), a ty jako jeden z najlepszych cyborgów zostajesz wezwany, aby zabrać stamtąd w bezpieczne miejsce chip z zapisanymi wszystkimi danymi bazy. Muszę przyznać, że trochę nie podoba mi się postać głównego bohatera, który niczym Rambo jest niezastąpiony przy wykonywaniu każdej akcji. Klimat na początku jest bardzo dobry. Nie wiesz, co się dzieje, statek zaczyna się powoli rozlatywać, a wszędzie pełno jest wrogich kreatur. Moje odczucia były podobne do tych z "Pół - Żywego", kiedy nieudany eksperyment otworzył portal dla obcej cywilizacji, a ty bez broni musisz stamtąd uciekać. Tutaj jednak nie zostajesz zupełnie sam i przez większość gry towarzyszą Ci przyjacielscy Marines, którzy są gotowi za ciebie zginąć, co zresztą przychodzi im dość łatwo.
Grafika wcale nie jest taka zachwycająca, jaką obiecywał producent (można się tego było spodziewać po Microsofcie) i nie dorównuje już leciwemu enginowi QUAKE 3 lub UNREAL TOURNAMENT. Wnętrza pomieszczeń są strasznie ubogie w detale. Ściany i podłoga są zupełnie gładkie, a jedynym szczegółem jest czasem pojawiające się oświetlenie. Aż się prosi, aby tę niewykorzystaną przestrzeń podbajerować, żeby nasze karty graficzne zdychały ze zmęczenia. Rozumiem, że X - Box nie ma takiej mocy obliczeniowej, ale w końcu można byłoby zrobić porządną konwersję dla posiadaczy komputerów. Szczególnie, że programiści z Microsoftu mieli dużo czasu. No cóż pewno wykorzystali go na łatanie dziur Windowsa.

Fajnie się prezentują :)

Trochę lepiej prezentują się lokacje rozgrywane na zewnątrz planet, ale tylko, dlatego, że jakoś te niedociągnięcia nie wpadają tu w oko. Koniec tego narzekania, pora na parę pozytywów engine'u HALO. Na uwagę zasługują modele postaci i pojazdów, które są starannie dopracowane. Na elektronicznych okularo - komputerach marines widać zmieniające się napisy, to samo dotyczy wyświetlaczy w broniach. Najbardziej zaskoczył mnie zupełny brak jakiegokolwiek wczytywania. Klikamy na start i już od razu zostajemy wrzuceni w wir akcji. W trakcie rozgrywki również nie ma żadnego doczytywania poziomów, co wpływa na komfort zabawy, gdyż nie wytrąca nas z klimatu.
Ciekawie rozwiązano kwestie zapisu gry. Otóż na planszy, w różnych miejscach są rozmieszczone (zazwyczaj po ważniejszym wydarzeniu) checkpointy, w których stan gry zostaje zapisany. Są one niewidzialne i tylko napis na ekranie informuje nas o dokonanym automatycznym savie. Po uruchomieniu gry zaczynamy z ostatniego checkpointu, do którego dotarliśmy (chyba, że zapisaliśmy poprzednie wtedy mamy wybór).

Halo, czy(m) tu biją?
Kluczowe w każdej grze FPP są dwie rzeczy potwory i arsenał do ich eksterminacji. Te pierwsze niczym nie zachwycają. Początkowe kreatury przypominają jakieś kolorowe krasnoludki o piszczących głosach. Później wcale nie jest lepiej. Ich bronie strzelają chyba wszystkimi kolorami tęczy, przez co gra sprawia wrażenie jakby była przygotowana dla dzieci. Gracze lubiący mroczne klimaty w stylu DOOMA nie mają, czego tu szukać. Oczywiście w HALO jako produkcje rodzinnym nie uświadczymy zbytnio widoku krwi, czasem pojawiają się tylko jakieś fioletowe plamki. Na szczęście potwory są dosyć inteligentne. Samotne nawet nie myślą o walce i zwiewają szukać kolegów, aby potem powrócić w grupie.
Potrafią robić całe serie uników i chować się za przeszkodami w celu uniknięcia naszego ognia i granatów.
Niektóre posiadają energetyczne tarcze, którymi się osłaniają, a inne mogą stać się niewidzialne dzięki posiadanemu pancerzowi (swoją drogą to i my możemy znaleźć taki bajer). A skoro o walce mowa to warto wspomnieć o drugim ważnym czynniku, czyli broniach. Pierwsze, co się rzuca w oczy to możliwość niesienia tylko dwóch ich typów równocześnie oraz ośmiu granatów (czterech odłamkowych i czterech plazmowych). Jest to strasznie denerwujące zwłaszcza dla wszelkich kolekcjonerów oręża wojennego. Często wyrzucimy jakąś broń, a potem bardzo by się ona przydała. A w grze znajdziemy pistolety, karabiny maszynowe, snajperki, wyrzutnie rakiet oraz broń obcych, do której należą wszelkie urządzenia strzelające plazmą. Ciekawa jest jedna giwera, która strzela samonaprowadzającymi się pociskami i praktycznie wygląda jak kopia broni obcych z HALF - LIFE strzelająca jakimiś robakami. Co do samej walki to często przypomina ona SERIOUS SAMA. Atakują nas niekończące się hordy przeciwników, a my czekamy np. na statek ratunkowy lub otwarcie jakichś drzwi.

I co, teraz też ci jest do śmiechu?

Momenty te są strasznie nużące, zwłaszcza jak siedzimy w jakimś pojeździe lub działku i nasza rola ogranicza się do jazdy w kółko lub nie spuszczaniu palca ze spustu przez pięć minut. Osobiście dla mnie gra traci wtedy klimat. A propos wspomnianych pojazdów to mamy ich kilka typów w grze, przez lekkie buggy, kończąc na latających myśliwcach. Pomysł dobry, ale zatraca swoją wartość z powodu złego sterowania. O ile w konsoli celownikiem sterowano za pomocą gałki na padzie, która sprawdziła się także w prowadzeniu różnych wehikułów to alternatywnie na PeCecie ten zaszczyt przypadł myszce. Nie muszę chyba pisać, że ciężko prowadzi się pojazd kierując myszą. Szczególnie, kiedy mocniejszy ruch powoduje momentalny obrót o 360°. Warto jeszcze wspomnieć, że zostaliśmy wyposażeni w radar, który pokazuje pozycję wszystkich wrogów i sojuszniczych oddziałów w obrębie 15 metrów. Do dźwięku nie ma, co się przyczepiać. W tle cały czas przygrywa techno, a klimatu dopełniają naturalne okrzyki żołnierzy. Zabawne są natomiast dźwięki wydawane przez małe kreatury, które piskliwym głosem wykrzykują komendy.

Nowa świetlówka firmy OSRAM

Po przeczytaniu tego tekstu możemy mieć wrażenie, że X - Boxowcy zachwycają się totalnym gniotem. HALO jest grą dobrą, a w recenzji chciałem ukazać jak wiele jej brakuje do tak porównywanego HALF-LIFE, że o nowszych produktach nie wspominając. Jednak podczas gry cały czas odczuwamy, że jest to tylko konwersja z konsoli nastawiona głównie na element zręcznościowy. HALO jest świetnym potwierdzeniem tezy, że to, co jest wielkim sukcesem na konsolę nie musi być hitem na PeCeta. Pozostaje nam jedynie pogrywać w niego i czekać na HALF - LIFE 2.

P.S. Dla wszystkich maniaków HALO, zostały wydane dwie książki "Halo: The Fall of Reach" i "Halo: The Flood", a w grudniu premierę będzie miała trzecia "Halo: First Strike". Wszystkie opisują zmagania ludzi w walce z kosmitami. Dodatkowo na płycie z grą jest zamieszczony pierwszy paragraf jednej z książek (oczywiście po angielsku).




11     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Halo Combat Evolved