23     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Baldur’s Gate: Dark Alliance - Recenzja


Baldur’s Gate: Dark Alliance - Recenzja

Wojciech "Keiran" Skitał


Wrota Baldura – to miasto bez wątpienia znane jest każdemu miłośnikowi pecetowych RPG. Jak wielkie więc było zdziwienie graczy, kiedy zapowiedź najnowszej wydawałoby się części sławnej sagi informowała o wersji tylko na PS2. Kolejne przecieki były jeszcze ciekawsze, co tylko podkręcało graczy. W końcu gra ukazała się, ale nie jest pełnokrwistym RPG, lecz raczej jego zręcznościową odmianą, wszelkie skojarzenia z Diablo są jak najbardziej na miejscu.



Pierwsze wrażenie jest jak najbardziej pozytywne, widzimy bowiem logo znanego Black Isle, co jak co, ale ta firma gwarantuje pewien poziom produktu.

Pułapki, kocham pułapki, szczególnie takie ogniste


I za chwilę pojawia się pierwsze zaskoczenie – można grać we dwójkę, ale o tym później. Są do wyboru trzy postacie, krasnoludzki wojownik, człowiek – łucznik oraz elfia czarodziejka. Jako zatwardziały rasista na początek wybrałem człowieka.
Fabuła przedstawia się następująco. Wybrana przez nas persona trafia do tytułowych Wrót Baldura, gdzie prawie natychmiast stajemy się ofiarą napadu. Pozbawieni dorobku całego życia trafiamy do pobliskiej karczmy. Tutaj nasza postać postanawia dokonać zemsty, lecz najpierw musimy wykonać jakże heroiczne zadanie – eliminacja szczurów ze składu na wino. Później jak to w heroic fantasy bywa ratujemy świat. Na szczęście cała fabuła jest podana w ładny sposób, co nie powoduje u nas wiadomych odruchów. Tak więc pierwszy plus dla gry.
Graficznie jest chyba jeszcze lepiej. Grafika jest w pełni trójwymiarowa, a akcję obserwujemy z kamery umieszczonej nad postacią. Jest to model bardzo wygodny, kamera ładnie się obraca i daje dobry przegląd sytuacji. Bohaterowie również wyglądają bardzo ładnie, a ich wygląd zmienia się w zależności od ubranego ekwipunku. Jedyne do czego można się przyczepić to cut-scenki, nie są jakiejś świetnej jakości i niestety postacie na nich wyglądają trochę sztywno. Podobnie zresztą jest z FMV, ale te jak wiemy umie robić tylko kilka firm na świecie.
Warstwa dźwiękowa to arcydzieło, przygrywa nam muzyka Jeremy’ego Soule’a, autora pamiętnego soundtrack’u do ICEWIND DALE czy DUNGEON SIEGE. Ten facet naprawdę umie robić symfoniczne utwory, jedyny zarzut to to, że muzyka pojawia się dość rzadko, a naprawdę szkoda.

Lodowe giganty, ratunku!


Efekty to również pierwsza klasa, widać, że BG:DA to produkcja wysokiej klasy, a nie nisko budżetowy śmieć. Cięcia mieczy czy odgłosy konania są wysokiej próby i brzmią realistycznie (jeśli dźwięk wydawany przez powiedzmy Beholdera może być realistyczny). Dubbing również jest dobrany idealnie, a wprawne ucho może wyłapać kilka osób całkiem znanych w tym światku. Pocieszające jest, że zapowiadana polonizacja tej gry nie udała się, gdyż klimat byłby utracony.
Sama gra z przyczyn oczywistych nie jest oparta w pełni na żadnej wersji Dungeons & Dragons, choć widać wyraźne podobieństwa do III edycji tego systemu. W gruncie rzeczy wyszło to na dobre, bo nie mamy tony niepotrzebnych umiejętności, a tylko te przydatne.
Również używanie many zamiast sztywnych ilości czarów na poziom jest dobrym pomysłem. Kolekcjonerzy pamiątek będą zachwyceni, mamy tutaj olbrzymie ilości broni, które podobnie jak w Diablo 2 mają losowe parametry. Przykładowo – znajdujemy miecz, losowany jest materiał z którego został wykonany, jakość wykonania oraz poziom „umagicznienia”. W efekcie dostajemy prawie nieograniczoną liczbę możliwości. Niestety nie ma tutaj kusz, są tylko łuki, ale poza tym dobór jest świetny.

Tona nie umarłych ‘zostaniecie tu na zawsze głupcy’


Gra, jak na hack & slash przystało polega głównie na odwiedzaniu labiryntów i zabijaniu hord nieprzyjaciół. Jednak autorzy dodali trochę własnej inwencji. Dostajemy do dyspozycji tytułowe Wrota Baldura, a raczej jedną z dzielnic tego miasta, całkiem dużą warto dodać. Poza tym jest wiele NPC’ów, z których część wyznacza nam specjalne zadania. Cała gra jest dużo mniej monotonna niż inne produkcje tego typu, do czego przyczynia się dużo rodzajów przeciwników, którzy różnią się od siebie czymś więcej niż tylko kolorem. A same lokacje są różnorodne, poziom ich wykonania to mistrzostwo świata.
Bardzo przyjemnym dodatkiem jest tryb multiplayer, w którym możemy pokonywać przeciwników we dwójkę, a każdy z graczy może używać swojej własnej, zapisanej na karcie pamięci, postaci. Ponadto jednorazowe ukończenie gry nie wystarcza, aby wycisnąć z niej wszystko. Są 4 poziomy trudności (jeden początkowo ukryty) oraz dodatkowe tryby gry. To łagodzi trochę dość krótki czas wystarczający na podstawowe ukończenie gry (około 10 godzin).

Krasnolud czaruje, toż to herezja


Tak więc można to uznać za wadę. Za zaletę można uznać fakt, że gra idealnie nadaje się dla osób które grają od czasu do czasu. W przeciwieństwie do pełnokrwistych RPG ten tytuł możemy zostawić na dłuższy czas i bez problemu doń wrócić.
Ocena ogólna sprawia problem, bo z jednej strony mamy tu do czynienia z naprawdę wysokiej klasy produktem, ale z drugiej jest to po prostu hack & slash, nie ma tutaj przemyśleń, głębokiej fabuły czy innych elementów kultury wysokiej. Jednak jeśli traktować ten tytuł jako zwykłą rozrywkę to wobec innych tego typu gier wybija się znacząco. Tak więc ocena nie będzie inna niż 9. Jeśli ktoś lubi ten typ rozrywki, heroiczne przygody w świecie fantasy oraz lubi przechodzić jeden tytuł po kilka razy to polecam go bez wahania. W przeciwnym wypadku doradzam test, ale pewien jestem, że gra spodoba się większości.


9
 9  10   9 
+ oprawa audio-wizualna,
+ dobrze zróżnicowane poziomy trudności
+ grywalność
- przeciętne filmiki
- czas gry
Gatunek: Action RPG
Platforma: PS2, X-Box, Gamecube
Producent: Snowblind Studios/Black Isle Studios
Wydawca: Interplay
Dystrybutor: CD-Projekt
Wykorzystuje: Dual Shock 2, Memory Card

23     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Baldur’s Gate: Dark Alliance - Recenzja