16     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Lionheart: Legacy of the Crusader



Wojciech "Keiran" Skitał


Black Isle to firma znana chyba większości miłośników gier cRPG, to oni przecież uraczyli nas takimi hitami jak serie FALLOUT, BALDUR’S GATE, ICEWIND DALE czy TORMENT. Niestety od czasów FALLOUTA 2 duża część pracowników opuściła studio, a wydawca wpadł w tarapaty finansowe; to przyczyniło się do skasowania arcyciekawie zapowiadającego się produktu jakim był TORN, gra fantasy z wykorzystaniem systemu SPECIAL, znanego z FALLOUT’a, gra wykorzystująca grafikę trójwymiarową (engine LithTech). Na szczęście jednak sama idea przetrwała, najpierw w postaci plotek i próbnej nazwy FALLOUT FANTASY, później już jako LIONHEART.



Pierwsze zdjęcia wyglądały obiecująco, podobnie zresztą przecieki na temat fabuły, alternatywna historia średniowiecza, krucjaty, inkwizycja, to coś na co wiele osób czekało. Jak się jednak okazało, poza samą ideą LIONHEART nie ma z TORNem nic wspólnego. Wydawca rozsądnie podkręcał atmosferę aż do pojawienia się produktu, w sierpniu pokazał grywalne demo. I tutaj wiele osób poczuło ogromny zawód, gra zaczęła przypominać hack & slash w stylu DIABLO, a animacja postaci była bardzo nienaturalna. Nic to pomyślałem, zobaczę pełną wersję, ocenię, gdyż, muszę się przyznać z LIONHEART’em wiązałem wielkie nadzieje.

Ja chcę być magiem

Na początek należą wam się chyba jakieś informacje na temat fabuły, postaram się nie zdradzić zbyt wiele. Jak wszyscy wiedzą z lekcji historii w drugiej połowie średniowiecza państwa europejskie toczyły krucjaty w celu ochrony bądź później wyzwolenia ziemi świętej spod panowania Arabów. Jednym z takich przywódców był Ryszard Lwie Serce (tak to ten od Robin Hooda). Tutaj w każdym razie kończy się historia powszechna, a zaczyna alternatywa. Ryszard złupił Jerozolimę, pokonał Saladyna (wodza arabskiego) i urządził małą rzeź, spowodowało to otwarcie tajemniczego portalu, a na ziemi pojawiła się magia, demony i złe duchy. Wszystko stało się zgodnie z wolą bardzo złego doradcy królewskiego, a Ryszard i Saladyn zostali zmuszeni do sojuszu w celu wytrzebienia zła. Portal udało się zamknąć, ale zło pozostało. Gdy rozpoczyna się gra mamy rok 1588, lecz Europa nadal pogrążona jest w mrokach średniowiecza.
Na początek musimy stworzyć swojego bohatera, system tworzenia postaci jest bardzo podobny do tego z FALLOUT’a, w końcu rzecz oparta jest na jednym systemie. Do wyboru mamy cztery rasy: czyści ludzie (tzw. Purebloods) oraz rasy „dotknięte” czyli ludzie na których wpłynęła magia. Naszego bohatera opisują następujące współczynniki: siła, percepcja, zręczność, inteligencja, charyzma, wytrzymałość oraz szczęście. Układ typowy dla SPECIAL i wspaniale. Do tego mamy znane „traits”, czyli zdolności rasowe i takie które są typowe dla postaci, zdobywane co kilka poziomów „perki” oraz oczywiście umiejętności. Te zostały podzielone na pięć grup: umiejętności bojowe, złodziejskie, oraz 3 rodzaje magii. Cały system w praniu sprawdza się wspaniale i rozwój postaci przebiega dokładnie tak jak tego sobie życzymy.
Gdy już nasza postać jest gotowa budzimy się w łapach handlarzy niewolników, nie pamiętając niczego z naszej przeszłości. Oczywiście zaraz odbywa się ucieczka, w której pomaga nam tajemniczy signor Leo. Wkrótce trafiamy do Barcelony, która jak się okazuje stała się centrum zachodniego świata. Templariusze walczą tutaj o pokój, Inkwizycja wyszukuje ludzi korzystających ze złej magii, a na wschodzie w podobnym walczy Zakon Saladyna. Wkrótce zmuszeni zostajemy do znalezienia sojuszników w tym ciekawym świecie, gdyż jak dowiadujemy się nasza postać jest obdarzona pewnym dziedzictwem, niewygodnym dla wielu osób. Wykonując różne questy i wędrując po świecie spotkamy wiele postaci historycznych, często ich losy potoczyły się inaczej, tutaj wielki plus dla autorów, którzy odrobili pracę domową i przyłożyli się znacząco. Nie będę tutaj nic zdradzał gdyż to wyszukiwanie smaczków to wspaniałe zajęcie, podobnie jak szukanie easter eggów w FALLOUT’ach.

Wybrać gotową czy stworzyć własną? (postać oczywiście;)

Jeżeli chodzi o ekwipunek to autorzy zastosowali tutaj system znany z DIABLO, mamy tutaj duże ilości losowego sprzętu, jednak z tego co zdążyłem zauważyć to wybór nie jest aż tak szeroki jak w DIABLO 2, kolekcjonerzy nie będą zbyt zadowoleni.
. Natomiast jako kompletną porażkę muszę określić system walki. Autorzy zdecydowali się na czas rzeczywisty, nie ma niestety możliwości przełączenia się na system turowy. To byłoby do przeżycia jeszcze, ale niestety nie ma aktywnej pauzy, ta która jest pozwala co najwyżej pobawić się ekwipunkiem, zaatakować kogoś już nie. W połączeniu z bardzo szybko poruszającymi się postaciami utrudnia to walczenie dość znacząco, mag ma tu ciężki żywot, łucznik podobnie (dlatego nie ma minusów dla walki w zwarciu łukiem lub kuszą). Omal nie zapomniałem też o kompanach, od czasu do czasu może się do nas ktoś przyłączyć, niestety ich inteligencja jest bardzo niska, a na ich poczynania nie mamy żadnego wpływu, mają też tendencje do łatwego umierania. Może pojawi się jakiś patch, ale jest to raczej wątpliwe.
Od strony graficznej gra jest dość nierówna, z jednej strony mamy piękne dwuwymiarowe, wyrenderowane krajobrazy. Widok potrafi być imponujący. Cała gra hula na autorskim enginie firmy Reflexive (które stworzyło dwie gry: ZAX THE ALIEN HUNTER i STAR TREK AWAY TEAM, obie bardzo średnie); ja osobiście wolałem wypróbowany Infinity, gdyż tutaj mamy do czynienia z dziwną metodą.

Czy mówiłem już że lokacje są piękne?

Postacie są trójwymiarowe, lecz aby uniknąć ich odcinania się od tła, są w czasie rzeczywistym spłaszczane. Na screenach wygląda to bardzo ładnie, trzeba przyznać, niestety w akcji jest już gorzej. Animacja postaci jest bardzo nienaturalna, a ich ruchy zbyt szybkie. Osobna sprawa to czary, te są bardzo ładne, niestety w większych starciach engine ma wyraźne problemy, nie jest zbyt dobrze zoptymalizowany, nad tym można było jeszcze popracować. Warto jeszcze wspomnieć o mgle wojny, ta rozmywa się w bardzo piękny sposób, chyba najlepszy jaki dotychczas widziałem, może to drobnostka, lecz cieszy. Ponadto wygląd interfejsu jest bardzo przyjemny, klimatyczny, a całość wygodna.
Muzyka to arcydzieło, skomponował ją Inon Zur, znany już z kilku produkcji. Tutaj jednak wzbił się na wyżyny. Całość idealnie wpasowuje się w klimat, gdy trzeba jest pompatycznie, czasem szybciej, a podczas wizyt w miastach genialne spokojne melodie. Efekty dźwiękowe wyglądają troszeczkę gorzej, jak na mój gust są po prostu zbyt głośne, zwłaszcza jeśli chodzi o wszelkie bitewne odgłosy, fakt są dobre, ale zbyt nasilone.

Lokacje są piękne :)

Dubbing nie towarzyszy nam przez całą grę, lecz podobnie jak w FALLOUT’cie mają go tylko ważniejsze postacie (inna kwestia, że jest ich dość dużo), ale za to jest na klasowym poziomie. Postacie mówią z rożnymi akcentami, często wtrącają słowa w ojczystych językach, coś wspaniałego.
Jak zapewne już się domyśliliście, LIONHEART jest grą bardzo nierówną, szkoda, że nie poświęcono nań więcej czasu, gdyż moglibyśmy otrzymać grę wybitną. Gdyby tylko poprawiono system walki i te nieszczęsne animacje. Pamiętajmy jednak że mamy do czynienia z grą RPG, tutaj grafika nie jest najważniejsza, a do systemu walk można się przyzwyczaić (chyba lubicie wyzwania). Gra jest trudna, ale to chyba plus, może jednak czasem irytować, zwłaszcza gdy nasz kompan pcha się do przodu i w ten sposób wyciąga z mroku silną grupę przeciwników. Dla miłośników RPG dobry kąsek, mnie wciągnął pomimo usterek, klimat to przecież najważniejsza cecha RPG. Warto jeszcze odnotować, że polskie wydanie gry daje wybór pomiędzy wersją oryginalną, a spolszczeniem kinowym. Krok w stronę normalności?


8
 ?  ?   ? 
+ wygląd lokacji
+ oprawa dźwiękowa, ciekawy świat
+ fabuła, klimat
- system walki
- inteligencja kompanów
- animacja
Gatunek: RPG
Producent/ Wydawca: Reflexive/Black Isle / Interplay
Dystrybutor Pl: CD-Projekt
Termin wydania: Październik 2003
Wymagania min: P3 600MHz, 128MB Ram, karta graficzna 8MB

16     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Lionheart: Legacy of the Crusader