15     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Indiana Jones and the Emperors Tomb



Paweł "Gonzo" Kazimierczak


Ileż to razy ktoś nazywał Larę Croft żeńskim Indy`m? Ileż to razy wszyscy przytakiwali i mówili: „no tak, ona jest bardziej seksowna, to się sprzeda”? Ileż to razy okazywało się, że mają rację? Ale ileż mogli się mylić?



Dr Henry Jones wraca w wielkim stylu. Porównywanie jego nowych przygód z, moim skromnym zdaniem, żałosną i nieudolną próbą wskrzeszania TOMB RAIDER’a byłoby obrazą dla nowej produkcji LucasArts. Ludzie, którzy tam pracują prawie zawsze wypuszczają produkty o najwyższej jakości. Tak jest i tym razem.

To ja Herr Indy.

POSZUKIWACZE ZAGINIONEJ ARKI
Kilka lat temu ukazała się gra INDIANA JONES AND THE INFERNAL MACHINE. Trafiła wtedy na manię TOMB RAIDER’a i nie osiągnęła sukcesu. Przyznaję, że mnie również nie przypadła do gustu. Za dużo było tam jaskrawych kolorków, nie podobały mi się walki. Pomimo tego z wielką nadzieją oczekiwałem omawianej tutaj gry. Wiele wskazywało na to, iż będzie z tego hit. I wszystko się sprawdziło. Tym razem Indy przyjmuje zadanie wkroczenia do tytułowego Grobowca Imperatora (Chiny). Jak się jednak okazuje to wcale nie takie proste. Próbują mu przeszkodzić aż dwaj przeciwnicy: nazista ze sztucznym okiem Von Beck i chiński minister kultury, a po godzinach przywódca Czarnego Smoka- Marshal Kai. Nie może zabraknąć kobiety dla Jones`a. Początkowo niechętna Mei Ying szybko przekonuje się do Indy`iego i nawet pomaga mu w walce. W czasie swojej nowej podróży dr Henry pojedzie i do Hong Kongu, i do Pragi, i do Istambułu. Zaiste pozwiedza kawał świata. Dotrze nawet do fantastycznych krain, gdzie stawi czoła niekoniecznie realistycznym stworom. Gra została podzielona na dziesięć rozdziałów, a każdy z nich na kilka poziomów. Biorąc to wszystko pod uwagę, mamy zapewnione dwadzieścia godzin solidnej rozrywki w najlepszym wydaniu. Niektóre poziomy są proste, przy kilku posiedzimy nawet parę godzin. Jednak IJET nie odrzuca nawet wtedy, gdy powtarzamy czynności po raz któryś z rzędu. Gra posiada magiczną aurę przyciągającą do monitora. To wielki plus.

ŚWIĄTYNIA ZAGŁADY
Spora w tym zasługa grafiki, która potrafi zwalić z krzesła. Nie są to słowa przesadzone: symulacja chropowatości powierzchni, gra światłocieni, płynne animacje i wiele, wiele innych czynników sprawiają, że lubimy patrzeć na nowego Indy`ego.

Cosik za dużo wypiłem, bo stoję na samym powietrzu.

Ruchy wszystkich postaci są bardzo naturalne i w trakcie walki zauważamy ogrom pracy w to włożony. Napastnicy skradają się, szarżują, wymachują rękami i robią setki innych czynności typowych dla rozrób. Dr Jones może walczyć dosłownie wszystkim. Szklana butelka, krzesło, noga od stołu, wazon- te przedmioty nie raz uratują Wam skórę.
Oprócz nich Indy świetnie walczy ręcznie (są też combosy!) czy używa broni. Tych do wyboru mamy kilka: zwykły rewolwer, harpun, mauzer, karabinek maszynowy, nieśmiertelne lasso i Pa- Cheng. Ów ostatni przedmiot to najciekawsza rzecz w arsenale naszego archeologa. Jest najskuteczniejszy na wszystkie nietypowe maszkary i rzucony zawsze wraca do ręki. Fajny bajer. Czasem zdarzy się tak, iż na przeciwnika nie działa żadna z naszych broni. Wówczas mamy do czynienia z bossem. Zwykle narzędzie do anihilacji takiego delikwenta leży nieopodal. Zawsze to jakieś urozmaicenie. Wraz ze zmianą rozdziału zmienia się kolorystyka otoczenia. Zarośnięte dżungle i sucha pustynia to tylko dwie z kilkunastu dostępnych wariantów. Poza tym wrogowie i bronie również ulegają przemianom. Ciekawym patentem jest przebieranie się Indy`ego. Dzięki tym wszystkim pomysłom rozgrywka nie staje się monotonna i wciąga jak bagno. Dodatkowym smaczkiem jest udźwiękowienie. Co prawda głosu nie użyczył Harrison Ford, ale i tak postarano się, żeby gracz tego nie wykrył. Inne postacie także są świetnie dubbingowane. Dźwięki podczas gry są takie, jakie być powinny. Całe szczęście, że gra jest na licencji. Przez to mamy w niej oryginalną muzykę Williamsa. Nic tylko słuchać. Utwory podczas gry są bardzo dobre, a co ważniejsze zmieniają się, gdy robi się naprawdę gorąco. W tym aspekcie osiągnięto mistrzostwo.

Sprawię sobie takie w domu.

OSTATNIA KRUCJATA
Wprowadzono do IJET wiele ciekawych elementów. W pewnych momentach możemy strzelać z pędzącej rykszy albo z wagonika kolejki linowej. Poza tym na każdym poziomie znajdują się artefakty, które mogą ozdobić naszą szafeczkę w menu. Nie muszę nawet pisać, iż humor to także składnik tej mieszanki, jaką jest nowa gra Lucasa. Henry od czasu do czasu raczy nas celnymi i dowcipnymi uwagami, a prawdziwi fani filmów wychwycą wiele ciekawostek.

Płonie ognisko w kazamatach...

Chciałem na początku wystawić 10, ale niestety nie mogę. W czasie przechodzenia poziomu nie mamy opcji zapisu gry (tylko po jego przejściu) wobec czego często trzeba zabić kilku wrogów wielokrotnie. Kolejnym mankamentem, choć nieco mniejszym, jest ogłupienie kamery, gdy stoimy za blisko ściany. Wówczas lata ona po całym ekranie, nieraz powodując śmierć bohatera (np. kiedy byliśmy na krawędzi przepaści). Te dwie wady są tak dobitnie przyćmione przez armię zalet, że nie ma co się dłużej nad nimi rozwodzić. Mocna dziewiątka.


9
 9  10  9 
+ Dr Henry Jones
+ Zróżnicowanie poziomów
+ Grywalność
- Praca kamery przy ścianie
- Brak save w trakcie gry
Gatunek: TPP
Producent/ Wydawca: LucasArts
Dystrybutor Pl: LEM
Termin wydania: Już jest
Wymagania min: CPU 700 MHz, 128 MB RAM, karta 3D 16 MB

15     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Indiana Jones and the Emperors Tomb