Wolverine ma nie lada problem - ponownie trafia do ośrodka badawczego, tam gdzie dawniej wszczepiono mu "adamantynowy" szkielet. To właśnie tutaj zaczyna się gra. Kierując Rosomakiem należy się wydostać z ośrodka, po drodze unieszkodliwiając oponentów. Później dowiadujemy się, że w ciele bohatera jest mikro-bomba i ma on 48 godzin na jej unieszkodliwienie. Po drodze spotkamy wielu komiksowych znajomych, m.in. Magneto, Omega Red czy Beast'a.
Wachlarz możliwości naszego bohatera jest dość duży. Możemy wyciągać i chować kolce na życzenie, a także uderzać rękoma i nogami, co ładnie łączy się w kombosy. Gdy Wolverine zbierze odpowiednią ilość obrażeń może wpaść w szał, wtedy walczy dużo lepiej i staje się szybszy. W tym trybie wyraźnie widać, że Rosomak to prawdziwa bestia.
Ładny koncept, wprowadzający do I aktu gry
|
Ponadto możemy biegać w przysiadzie (używając równocześnie rąk i nóg). Jednak prawdziwie "pałerska" umiejętność to tryb zmysłów. Wolvie wyczuwa w nim zapachy i ślady wrogów, ukryte miny oraz porusza się bezszelestnie. Dzięki temu możemy zabijać wrogów po cichu. Pojawiają się wtedy specjalne kombinacje kończące, niektóre są naprawdę świetne. Ponadto, gdy jesteśmy otoczeni przez przeważające siły wroga (od dwóch w górę) również możemy wykonać specjalne ruchy. Duża część z nich jest do odkrycia, a aby je zdobyć musimy odpowiednią ilość razy zabijać po cichu. Tak więc nie ma rzezi bez skradania ;).
Nasz bohater i doborowi komandosi
|
Cała gra jest w zasadzie dość podobna do poprzedniej produkcji, czyli SPIDERMANA. Podobnie jak tam poruszamy się po w pełni trójwymiarowych planszach, szukając przejść i eksterminując przeciwników. Tutaj jednakże nie doświadczymy przyjemności bujania się na linach. Wolverine twardo stąpa po ziemi, a jego podskok jest dość niski.