27     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Tom Clancy’s: Splinter Cell



Grzegorz "Gregorious" Kozak


Oto kolejna gra firmowana przez Toma Clancy’ego. Tym razem damy odpocząć jednostce Rainbow 6, pokierujemy poczynaniami agenta Sama Fishera, który w pojedynkę uwolni świat od kolejnego szaleńca chcącego zaprowadzić nowy porządek i pokazać miejsce w szeregu USA. Zobaczmy co z tego wyniknie.



AGENCJE, AGENTKI, AGENCI...
Jak już wspomniałem Sam Fisher jest agentem (jak mój ojciec;), ale nie jakimś pierwszym z brzegu. Jako były komandos z SEAL i jednostki operacyjnej CIA jest mistrzem w „cichych misjach”.

Zaraz koleś odjedzie z tego świata.


Teraz pracuje dla Third Echelon, nowej inicjatywy NSA (National Security Agency), która ma pomóc w lepszej infiltracji w miejscach gdzie zawodzą kamery i mikrofony. Szefuje nam Irving Lambert, który zawsze nas wprowadza i kieruje przebiegiem misji. Towarzyszy nam również Vernon Wilkes, który zdradza tajniki działania super broni Fishera. Mamy też do dyspozycji rady specjalistki od zaawansowanej technologii – Ann Grimsdottir. Dzięki tym ludziom Sam Fisher będzie mógł bez problemów przebrnąć przez kolejne misje.

CO, JAK, DLACZEGO?
Akcja rozgrywa się w roku 2004, kiedy to prezydent Gruzji Kombayn Nikoladze zaczyna grozić USA. W tym czasie w Tbilisi znika jeden z agentów NSA, a wysłany w celu wyjaśnienia człowiek z CIA też przepada. Sprawa jest niepokojąca, więc do rozgrywki wkracza sam Sam Fisher. Otrzymuje standardowe zadanie, które ma polegać na przeczesaniu posterunku policji w celu zlokalizowania ciał agentów. Oczywiście wymaga się załatwienia sprawy po cichu, więc akcje w stylu Rambo nie wchodzą w grę. Od pierwszej aż po ostatnią misję będziemy kryć się w cieniu i przemykać bezszelestnie, aby nie zostać zauważonym. Sprawa nie będzie jednak prosta, później dołączą do spisku ludzie ze Specnazu czy chińscy generałowie.

Sam Lubi wspinaczkę, niekoniecznie wysokogórską.


WJĄTKOWY SAM FISHER
Zanim wyruszymy w bój musimy przejść obowiązkowe szkolenie. Nauczymy się wykorzystywać wszelkie zdolności Fishera (jest ich sporo) do bycia niewidzialnym jak i do „uciszania” przeciwników. Sam, choć nie należy do najmłodszych jest sprawniejszy od niejednego komandosa. Potrafi, np. zawisnąć w szpagacie miedzy dwoma ścianami, aby później z zaskoczenia zeskoczyć na strażnika. Wachlarz jego umiejętności jest niesamowity, musicie sami zobaczyć go w akcji! Oczywiście nie będzie on walczył gołymi rękoma (choć też może). Arsenał broni nie jest zbyt rozbudowany, jeżeli chodzi o ilość, bo cóż to jest pistolet z tłumikiem + karabin oraz dodatkowe zabawki w porównaniu z grami gdzie możemy niszczyć przeciwnika ponad dwudziestoma zabawkami. Jednak w przypadku Sprinter Cell nie chodzi o ilość, lecz o jakość. Jeśli chodzi o pistolet, to nic specjalnego, zwykła pukawka z tłumikiem, ale karabin to jest sam miód. Niedość, że wyciszony, to jeszcze możemy wystrzeliwać z niego kamery, paralizatory, krążki ogłuszające, a gdy chcemy kogoś zdjąć z daleka, to nie ma problemu, bo mamy również w nim celownik optyczny. Nieocenioną pomocą będzie również noktowizor miejscach gogle termowizyjne, które pozwolą zobaczyć przeciwników przez cienką ścianę. Można rzec, że noktowizor to najlepszy przyjaciel człowieka z cienia. Jak już wspominałem gra polega na byciu cichym i niezauważonym. Aby to osiągnąć cały czas poruszamy się miejscami zacienionymi, w tym celu mamy „czujniki widoczności”. Jest to suwak, który zmienia swoje położenie w zależności do tego czy jesteśmy widoczni dla wroga czy też nie. Wydaje się, że tak głupota, ale nie jednokrotnie ratowało mi tyłek, gdy musiałem się głęboko zaszyć. Jednak nie zawsze jest wystarczająco „naturalnego” cienia i często musimy sobie sami zapewnić warunki do pracy. Można zrobić to bądź przez użycie wyłącznika tudzież celny strzał w żarówkę. Oczywiście strażnicy to nie tłuki i są wrażliwi na wszelkie nieprzewidziane zmiany. Gdy zostaną zaniepokojeni zaczynają być czujniejsi na pewno sprawdzą, co się stało.

Kiedy nic nie zauważą walną tekst o zwidach, ale gdy będziemy nieostrożni, to na pewno będziemy wyglądać niczym ser szwajcarski. Na ich nieszczęście nie jesteśmy bezbronni, możemy się do nich zakraść i albo od razu ogłuszyć/zabić bądź dokonać szybkiego przesłuchania i dopiero potem ogłuszyć/zabić. Kiedy jest większy tłum, to możemy się posłużyć przeciwnikiem niczym tarczą i ruszyć na wrogów. Możemy również podpuścić ich rzucając butelką/puszką, aby zaalarmowany poszli w danym kierunku.

Uśmiech proszę! Jesteś w ukrytej kamerze!


Smaku grze dodają rzeczy niezwiązane bezpośrednio z akcją. Sytuacja, która mnie rozbawiła i jednocześnie zaskoczyła, to moment, w którym na posterunek policji przyszedł interesant i rozmawiał z policjantem, który w jednej osobie zajmował dwa stanowiska, a różnica polegała na tym, że jedynie zmieniał okienka, których przyjmował. Niby niezbyt wiele, ale od razu czujemy, że życie tu się toczy normalnie. Tak samo jak rozmowy strażników czy też naplucie do zupy pułkownika przez jego podwładnego. Podobnie jest z komputerami, komputerami których możemy pogrzebać w celu wydobycia informacji. Zabawy są ogromne ilości.

WOW!
Oczywiście wszystko to odbywa się w pięknym świecie wykreowanym przez znany wszystkim silnik Unreal’a. Gra jest w konwencji TPP, więc twórcy z Ubi Soft musieli bardzo dobrze dopracować ruchy postaci głównego bohater. To, czego dokonali aż zapiera dech w piersiach. Płynne poruszanie się Sama, a zwłaszcza moment przejścia z chodu w bieg (odbywa się to za pomocą kółka w myszce, którym dostosowujemy prędkość do potrzeby chwili) kiedy, to wszystkie schowki na amunicje przy pasku się poruszają, a bohater przytrzymuje pistolet w kaburze, aby nie narobić hałasu. Kolejne pokłony należą się grze światła, wszystkie źródła światła się nakładają na siebie tworząc niesamowity klimat.

Troszkę tu zimnawo.


Grafika stoi w Sprinter Cell na niewiarygodnie wysokim poziomie. Wszystko wygląda idealnie, ale kiedy zobaczyłem zachowanie zasłony w kostnicy, to prawie spadłem z krzesła. Niesamowite! Wszelkie postaci są dopracowane w każdym szczególe. Często bywało, że najpierw wszystko dokładnie oglądałem, aby nacieszyć wzrok pięknem, a dopiero później wkraczałem do akcji. Trzeba to wszystko zobaczyć, aby poczuć to piękno i dopracowanie każdego szczegółu.

NIE MA RÓŻY BEZ KOLCÓW
Niestety przy tych wszystkich moich zachwytach trzeba wspomnieć o wadach, które do najmniejszych nie należą. Samo zachowanie strażników, którzy często nie widzą nas w półmroku i przechodzą obojętni. Niestety nie używają za często zmysłu słuchu i zbyt szybko stwierdzają, że wszystko jest OK. Kolejnym minusem jest to, że w pewnym momencie gra zamienia się w zwykłą zręcznościówkę. Niestety, musiałem dokładnie czyścić teren, co i tak nie zawsze pomagało w uniknięciu alarmu (trzeba dodać, że za częste alarmy powodują zakończenie misji). Przez to cała zabawa z przemykaniem po cichaczu brała w łeb. Następna wadą jest zbyt krótka rozgrywka (można ją skończyć w jeden weekend). Oczekiwałem czegoś więcej od gry tak szumnie zapowiadanej, a tu zanim się rozkręciłem już nastawał koniec zabawy. Wszystkie te minusy psują ogólne wrażenie i dla osób, które czekały na prawdziwą „cichą akcję” będą się czuły oszukane i zawiedzione.
Faktem jest jednak, że Splinter Cell oferuje wspaniałą zabawę i na pewno każdy kto w nią zagra będzie zadowolony. Bardziej czy mniej, to już zależy tylko od waszego podejścia.



8
9 8 8
+ przepiękna grafika
+ możliwości Sama
+ czujesz się jak prawdziwy agent
- w pewnym momencie jest to zwykła zręcznościówka
- zbyt krótka
- z dużej chmury mały deszcz
Gatunek: taktyczny TPP
Producent: Ubi Soft
Dystrybutor: Play-It
Termin wydania: już jest
Wymagania min. CPU 850Mhz; 256 RAM; 32MB karta graficzna

25     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Tom Clancy’s: Splinter Cell