MOVIE ZONE | 24
<< | ^ | >>




James Bond - Die Another Day

W tej części James odwiedza takie zakątki jak Korea Północna, Kuba czy też Islandia. Towarzyszą mu jak zwykle zabawki i piękne kobiety. Już na samym początku nasz Bohater ląduje (dosłownie i w przenośni) w dużych tarapatach. Podszywa się pod nielegalnego handlarza bronią i próbuje zdobyć informacje o Koreańczykach sprzedających najnowsze "zabawki" w dziedzinie uzbrojenia.

WAŻNY WSTĘP

  Wstęp co poniektórym z czytelników może wydać się nieco banalny, za co z góry przepraszam, jednak moim zdaniem jego pojawienie się jest dość ważne. Od kilku lat jestem dużym fanem Bonda, jednak nie można by uznać mnie za zagorzałego fana serii. Oprócz wszystkich odcinków z Brosnanem widziałem jedynie kilka starszych emitowanych przez TVP (Dr NO rulez!). Jednak z czasem wyrobiłem sobie opinię o owym filmie jak i nauczyłem się do niego odpowiednio podchodzić. O ile z wiekiem zmienia się podejście człowieka do filmów oraz treści w nich zawartych, o tyle na filmy o brytyjskim agencie trzeba ciągle spoglądać z punktu widzenia dziecka. Nie jest to broń Boże moja ujemna ocena tego filmu, jednak oglądając go trzeba sobie ciągle powtarzać to tylko Bond, to tylko Bond A każdy dorosły jest dużym dzieckiem i lubi czasami obejrzeć bajkę;) No i niech ktoś powie, że komórki i laptopy nie są zabawkami dla facetów ;)

CZTERDZIEŚCI LAT MINĘŁO
  A Bond ten sam chciałoby się dodać. Z tym, że lepszy, czy gorszy? Film, co tu dużo mówić zrealizowany jest z jak na mój gust dużym rozmachem. W tej części James odwiedza takie zakątki jak Korea Północna, Kuba czy też Islandia. Towarzyszą mu jak zwykle zabawki i piękne kobiety. Już na samym początku nasz Bohater ląduje (dosłownie i w przenośni) w dużych tarapatach. Podszywa się pod nielegalnego handlarza bronią i próbuje zdobyć informacje o Koreańczykach sprzedających najnowsze "zabawki" w dziedzinie uzbrojenia. Jednak o dziwo zostaje schwytany (och ta nowa technika) i na 14 miechów trafia do co tu dużo mówić pudła. Pomyślcie 14 miesięcy bez "kobitek" i Martini To zupełnie jakby Bond stracił mamę! Po wydostaniu się z więzienia (celowo nie mówię w jaki sposób) Bond jest podejrzewany o to, że zaczął "sypać" i obarczany winą za śmierć kilku agentów. Musi teraz udowodnić o swej niewinności.   Jednak to nie wszystko. Jest jeszcze oczywiście psychopata, Gustav Graves chcący podtopić znienawidzone mocarstwo przy pomocy satelity odbijającego promienie słoneczne (do złudzenia przypominającego broń NOD z Tiberian Sun) Ten debil chce stopić Islandię! Jako ciekawostkę powiem, że czytałem gdzieś kiedyś, iż Rosjanie mieli podobny pomysł, aby sztucznie oświetlić pewne regiony Syberii, poważnie! No i James znów będzie próbował ratować nasz ziemski padół.
  A mniej lub bardziej pomogą mu w tym dwie z zasady piękne niewiasty: Jinx - (Halle Berry) (piękniejsza) i Miranda Frost (Rosamund Pike) (mniej piękna ;). Hmm zapewne będą i desperaci, którym najbardziej spodoba się sam Zao J, ale o gustach się nie dyskutuje. Warto też wspomnieć, że tym razem tytułową piosenkę wykonuje Madonna, która zagrała w filmie instruktorkę szermierki. Czymże byłby niestrudzony agent 007 bez swoich zabawek (nie chodzi już o kobiety ;) Tym razem Q zagrał John Cleese znany wszystkim z Monty Pythona. Poza "standardową" Omegą i pierścieniem emitującym ultradźwięki, mogącym rozbić pancerną szybę (władca pierścienia się znalazł), Bond będzie jeździł tym razem Astonem Martinem który posiada pewną właściwość, która bardzo przydałaby się polskim użytkownikom, jeśli takowi w ogóle się znajdą ;) Prawie wszystkimi autami które pojawiły się w filmie można pojeździć w Need For Speed Hot Pirsuit 2 (recenzja w tym numerze).

DENERWUJĄCE SPRAWY
  W filmie jest jednak kilka scen, które nawet najbardziej zatwardziałego fana Bonda doprowadzą do śmiechu (albo do płaczu) No bo sami powiedzcie, jak zwisając z lodowca, prawie w locie zmontować spadochron i coś na kształt deski windsurfingowej. No i jeszcze skoczyć z lodowca i nie zniszczyć sobie fryzury. Walka pomiędzy laserami co prawda emocjonująca ale nie realistyczna nawet jak na Bonda. Jednak film budzi emocje i to jest jego wielki plus. Po wyjściu z kina zastanawiałem się która część była lepsza: Golden Eye czy Die Another Day? Dwie części pomiędzy są oczywiście ewidentnie gorsze! Trudna decyzja. Wesprę się tu opinią kolegi, który stwierdził, że Golden Eye jest zdecydowanie lepsze ponieważ nic nie przebije klimatu jazdy czołgiem po Moskwie. Fakt, Golden Eye ma klimat. O Die Another Day nie można oczywiście powiedzieć, że nie ma klimatu, ale odnosi się wrażenie, że tu bardziej postawiono na "zabawki", co dla niektórych będzie zapewne elementem decydującym, aby obejrzeć ten film. Ostatecznie podsumowując mogę śmiało stwierdzić, iż nie pożałujecie pieniędzy wydanych na bilet. Film trzyma napięciu do samego końca, ma specyficzny humor i ciekawą fabułę. Pamiętajcie, to tylko bajka! Polecam!

Ocena: 8,5/10
Markinson