KPWZ - Manga Zone - Dragon Ball
SS-NG #35 pożegnalny 2005
47






Karol "AsCoT" Obrzut
    Już widzę to oburzenie na twarzach prawdziwych fanów, że co to ma być, czemu takie coś daję do Manga Zone, przecież to chłam jakich mało. A jednak ten „chłam” zdobył wielką popularnośćnie tylko w polsce, ale na całym świecie. Wszędzie zapanowała jakiś czas temu dragonball-mania. Zdarzały się przypadki, że dzieciaki ubierały się w stroje rodem z tego anime, krzyczały do siebie Kame-hame-ha! Czy Bakiratsuiha! Mania powoli dobiega końca, ale jednak Dragon Ball pozostaje jedną z najbardziej znanych anime. Zresztą dzięki wydawnictwu J.P. Fantastica również i manga ujrzała światło dzienne. To jednak nie będzie standardowy artykuł, a raczej wolne przemyślenia, więc mogą być mniej lub bardziej chaotyczne.
Zastanawiam się, czy komukolwiek trzeba przedstawiać Dragon Ball'a? Oczywiście myślę, że podstawową historię znają wszyscy (no dobra... większość), ale niestety większość również wychowała się na DB emitowanym przez RTL7, czyli wiadomo z jakim tłumaczeniem. Aż żal ściska tyłek, gdy słyszę na ulicy kolejny raz, żę „Songo coś tam”, „Szatan Serduszko to” i tak dalej. Począwszy od strasznie głupiego tłumaczenia jakim jest „Szatan Serduszko” [swoją drogą bardziej tragicznego imienia chyba nie słyszałem] a skończywszy na tym nieszczęsnym Songu. Szkoda, że tłumacz nie wiedział, że Son to nazwisko, a Goku to imię. To tak jakby Drizit nazywał się Beck Wac. Zupełnie bez sensu.
Ale wróćmy do tematu. Skąd aż taka popularność serii? Wydaje mi się, że głównie ze względu na dość charakterystycznych bohaterów oraz wartką akcję. W pierwszej wymienionej przeze mnie opcji można doszukać się sporo prawdy. Niech mi ktoś pokaże dziewczynę, która oglądając DB nie stwierdziła „Ależ ten Vegeta przystojny... A jaki męski! AAAAch!”. Jeśli ktoś taką znajdzie, to niech zrobi zdjęcie i prześle, bo bez tego to jak z UFO – nie uwierzę.
Tak samo z Goku – chłopak trochę tępawy, ale zabawny, silny no i troskliwy. Jak go nie kochać? :D
Druga sprawa, czyli wartka akcja to już raczej zależność od nastroju scenarzysty. Są momenty, gdzie w czasie jednego – dwóch odcinków rozgrywa się cała mikro-fabuła (turniej na przykład) a są też takie, gdzie 5 sekund akcji dzieje się w ciągu 20 odcinków (walka Freezera z Goku na Nameck) więc czasem ta „wartka akcja” może powodować śmiech na sali i przeciągłe ziewnięcia.
Oczywiście nasi polscy tłumacze, jak już mówiłem, nie popisali się za bardzo i sporo nazw, imion itp. poprzerabiali. Równie dobrze za tłumaczenie mógł się wziąść pan Łoziński, który słynny jest z niesławnego tłumaczenia Władcy Pierścieni.. Ale nie o Władcy, a o Dragon Ball'u tu mowa. Według mnie dla młodszego fana, który chciałby się zapoznać z tą serią, dużo lepszym pomysłem byłoby rozpocząć od Mangi. W sumie ona była pierwsza. Może być oczywiście pewien problem ze zdobyciem jej, ale myślę, że pożyczenie od kogoś nie nastręczałoby kłopotów.
Tu muszę pochwalić wydawnictwo J.P.F. za bardzo dobrą jakość wydania. Manga została wydrukowana tak, aby czytało się ją jak oryginał (od tyłu). Jakość wydania, jeśli chodzi o papier, tłumaczenie i ogólne wrażenie też jest na wysokim poziomie. Co prawda zdarzały się jakieś nieprzetłumaczone dymki, czy wyblakły tusz (zdarzył się w jednym dymku) ale nie przeszkadzało to zupełnie w czytaniu.
Gdzie w takim razie poza mangą polscy fani obecni i przyszli powinni szukać informacji na temat swojej ulubionej kreskówki? Pierwszy na myśl przychodzi internet, co jest dość oczywiste w dobie coraz szybszego rozprzestrzeniania się sieci. Ale jednak nie wszyscy mają dostęp do netu. Co w takim wypadku powinni zrobić? Jeśli mają kablówkę/satelitę to poszukać emisji DB na innych kanałach (najczęściej na niemieckich), a to że będzie w innym języku to już zupełnie osobna kwestia. Zawsze to okazja do nauczenia się nowych wyrazów, nie? Iną opcją jest ściąganie anime zza granicy (nie, nie mówię tu o sieciach p2p, tylko o zamówieniu w normalnym sklepie). Zawsze to ciut pewniejsze, szybsze, no i wersja językowa będzie przynajmniej po angielsku, albo (co lepiej) po japońsku z angielskimi napisami. Ta metoda sprawdzi się niestety jedynie w odniesieniu do filmów kinowych, ale to jednak i tak sporo, jako że samych kinówek jest ponad 20 (najwięcej z DBZ).
Szkoda tylko, że filmy te nie zawsze są ze sobą zgodne, czy raczej nie są zgodne z głównym wątkiem serialu. Chociaż zdarzają się wyjątki, postaci wprowadzone tylko w kinówkach a potem ich wspomnienie w serialu, ale niektóre to zwyczajnie luźne wątki. Zupełnym nieporozumieniem jest film o przygodach Goku Juniora (pra-pra-pra-...-wnuka Goku. Film jest tak nudny, że to strach się bać. Szczerze odradzam oglądanie go, gdyż jedyną jego zaletą jest ładna kreska.
Wychodzi więc na to, że – po pierwsze – fani w polsce mają niezły problem z serią DragonBall (zresztą nie tylko, ale tekst jest o DB), po drugie – polska telewizja jest pod tym względem mocno do tyłu i zwyczajnie nie umywa się do zagranicznych, a po trzecie – ten tekst nie ma zupełnie żadnego sensu, a jeśli jednak ktoś go znajdzie, to gratuluję wysokiego stopnia ześwirowania, zdziwaczenia czy nawet jełopizacji (takiej pozytywnej). Ja natomiast sensu tu nie widzę i przyznam się, że tak miało być. Na tym kończymy ostatnie wydanie Manga Zone w SS-NG. Tym oto poronionym tekstem Ascot żegna się z wami. Bul bul bul.
KPWZ - Manga Zone - Dragon Ball
SS-NG #35 pożegnalny 2005
47