MKD biło rekordy popularności, więc grzechem dla duetu Tobias & Boon byłoby nie wykorzystać potencjału rynkowego takiego hiciora. Nie wiem czy czuli, że gracze mogą nie przełknąć kolejnego ledwo ciepłego kotleta, ale najnowsza część to chodzona bijatyka. Większość informacji możecie znaleźć w jednym z ostatnich numerów SS-NG, teraz w nasze podejrzliwe łapki wpadła wersja demonstracyjna MORDY W KOMBAJN: SHAOLIN MONKS.





Mogłem wybrać tylko singleplayer, ko-op był niedostępny (opcji sieciowej brakuje), więc nie wiem niczego o głównej atrakcji nowego MORTALA, czyli sprzątaniu poziomów we dwóch. Nic to, twardo ląduję w norze Goro i brnę. Dostępne ataki to launch, quick i power attack. Wciskając spust (mówię cały czas o xboxowej eSce) otrzymujemy inny atak. Prawy spust to lokowanie się na przeciwnikach. Czarny służy za rzuty i podnoszenie broni, prawy za fatality. Fatale wykonujemy po naładowaniu się ikony smoka w lewym górnym rogu.



Napełniamy ją krwią zabitych poprzez stosowanie kombosów. Wykończenie robimy na… krzyżaku. Tak, to pewne nowość. Są też ataki z powietrza, z biegu, a nasza postać w trakcie gry ma poznawać nowe ciosy. Prawy analog to kamera, jednak mamy ograniczony ruch nią. Są trzy do wyboru: blisko, normalnie i panoramiczna. Najlepsza jest normalna, bo widać sporo pola walki, a i można cieszyć oko postaciami. Grafika jest przyzwoita, ale nie liczcie, że zrobi Wam brutality. To raczej friendship. Modele są w porządku, jedynie obrót Kung Lao jest trochę przekolorowany. No i nie mogę się przyzwyczaić do wizerunku Liu, bishonena wszech czasów. Areny są trochę monotonne i choć występują rozrzucone czaszki czy ogniska, na które możemy wrzucić sługusów zła, to i tak może być lepiej. Pocieszam się, że w demie dano mi jakichś skrawek terenu do przejścia w piętnaście minut.



Cała gra ma oscylować wokół 10-12 godzin gry (bez sekretów), więc pewnie i urozmaicenia się znajdą. Na końcu dema czeka na nas Baraka, dość ciekawy boss. Gdy zabieramy mu połowę energii, po arenie zaczynają biegać dwaj podpaleni przezeń goście. Gdy ich dotkniemy, tracimy część energii. Fajnie wymyślone.

Przypomnę, że akcja rozpoczyna się po pierwszym turnieju MK. Pokonanie Shang Tsunga i te sprawy. Na pewno wiecie. Odświeżę Wam pamięć i powiem, jakie postacie były dostępne w MK II, a tym samym możemy spotkać na naszej drodze. W demku natykamy się na Raidena, Cage`a, Scorpiona i Barakę. W pełnej wersji są szanse na: Jaxa, Kitanę, Mileenę, Reptile`a, Shanga i Sub-Zero. Towarzystwo oldskulowe i doborowe jednocześnie. Jak dla mnie to kapitalny pomysł tak umiejscowić akcję gry. Przecież wystarczy, by iskierka tamtego klimatu się wdarła do SHAOLIN MONKS, a będziemy mieli nie lada gratkę.



System ciosów działa tak, jak powinien. Nie jest wymagający, łatwo „wchodzić” w kombinacje, ale przy odrobinie pomyślunku tworzymy widowiskowe juggle i inne bajery. Co do Mortala to wystarczy, że będę się świetnie przy nim bawił. Nie musi być zaawansowany technicznie (choć powinien). SM jest niezły dla samotników, więc dla dwójki będzie lepiej. Krew bryzga po wszystkim i klimat trochę naśladuje najlepsze produkcje spod znaku Smoka. Niektóre rzeczy drażnią.



Nie mogę się przyzwyczaić do „odgłosów” Liu Kanga. Ja wszystko rozumiem, ale darujcie! Jęknięcia przechodzące w westchnienia nie przystoją wojownikowi występującemu w MORTAL KOMBAT. Chcę też zobaczyć więcej ciosów, ale to zagwarantowali autorzy. Jakby utrudniono fatale to byłbym zadowolony. Jest na to spora szansa, bo zapowiedziano nowe wykończenie multility, które brzmi srogo i mam nadzieję, że ciężko będzie je wykonać.



Zawsze to większa satysfakcja. Gra ukończona jest ponoć w 90% (słychać na mieście, że rozpoczęto prace nad MK7), do premiery niecały miesiąc. Liczę, że niedociągnięcia zostaną poprawione, ale i tak to może być świetna gra dla każdego ucznia.