Recenzja - ER: The Game
SS-NG #34 wrzesień 2005
22






Wojciech "Keiran" Skitał
PRODUCENT: Legacy Interactive  WYDAWCA: Vivendi Universal  GATUNEK: Sim  PLATFORMA: PC  CENA: - zł WWW
    Bardzo rzadko grywam w jakiekolwiek simy. Jednak ER zwrócił moją uwagę. Dlaczego? Serialu ER (w Polsce – Ostry Dyżur) przedstawiać chyba nie trzeba. Trudno nazwać mnie jego fanem, ale przyznać muszę, że jest to serial bardzo dobrze zrobiony i dość ciekawy i dlatego właśnie zainteresowała mnie oparta na nim - przedstawiająca życie lekarzy - gra. Zapraszam do recenzji.
W grze wcielamy się w rolę świeżo upieczonego lekarza (bądź lekarki), który rozpoczyna pracę w znanym z serialu chicagowskim szpitalu. Rozpoczynając możemy stworzyć sobie postać, jednakże nasze możliwości na tym polu są dosyć ograniczone. Zmiana wyglądu dotyczy w zasadzie tylko koloru skóry i włosów, no i możemy chodzić w fartuchu lub też nie. Poza tym możemy sobie ustalić kilka cech takich jak wytrzymałość czy urok osobisty, ale nie zauważyłem by na cokolwiek później miały wpływ (w teorii wpływają na nasze umiejętności w zakresie sześciu lekarskich dziedzin).



Kiedy już stworzymy postać możemy albo ukończyć króciutki tutorial, w którym poprowadzi nas ulubieniec dam dr Carter albo od razu wkroczyć na szerokie wody. Właściwa gra jest podzielona na epizody. Każdy epizod to 48 godzin czasu growego (koło 2-3 rzeczywistego) i każdy z nich ma jakieś przewodnie wydarzenie, co w teorii miało przybliżyć grę do serialu. Okaże się np., że na pobliskim konwencie wybuchł pożar i teraz szpital jest zatłoczony przez ofiary w kostiumach superbohaterów komiksowych.
Przebieg gry jest dość monotonny. Leczymy pacjentów i wykonujemy co jakiś czas zadania przydzielone przez innych lekarzy. Te zadania to na ogół wyleczenie kogoś specyficznego ew. porozmawianie z kimś z personelu. Samo leczenie jest bardzo proste. Idziemy do poczekalni, wypatrujemy sobie ofiarę (zwykle pacjentów jest dość dużo), klikamy i tu zaczyna się robić ciekawie, w teorii. W praktyce nasz lekarz pomacha trochę rekami i dowiadujemy się np., że nasz pacjent ma problem ortopedyczny levelu 6go (na moje oko to pewnie jakieś poważniejsze złamanie) ciekawe tylko jak dowlekł się sam do szpitala. No i teraz, jeśli mamy taki level to spokojnie wysyłamy pacjenta na łóżko, a jeśli nie to znowu klikamy i podrzucamy go innemu, lepszemu lekarzowi. Jeśli już pacjenta zabraliśmy, to idziemy za nim do łóżka, czekamy na siostrę i znowu klikamy. Znowu nasz wybraniec odprawi jakieś wudu rękoma i pacjent albo zostaje wyleczony albo choruje jeszcze bardziej. No, może się jeszcze okazać, że nie wiadomo co z nim jest, wtedy wysyłamy go na badania. I to w gruncie rzeczy tyle o leczeniu. Tak to wygląda przez całą grę. Nudno? Zapewniam, że tak. Dramaturgii znanej z serialu nie uświadczymy.



No, ale przecież to sim, poza leczeniem mamy jeszcze staty, mamy interakcje z innymi. Ano prawda, mamy. Nasz lekarz ma 3 podstawowe paski: higiena, energia i odprężenie. W teorii, jeśli któryś szwankuje to dzieją się złe rzeczy. W praktyce możemy je olać dopóki nie są na samym dnie. Szkoda, bo zastosowano tutaj ciekawy system, np. higiena składa się z dwóch części: 50% to ręce, 50% to reszta ciała. Tak więc mycie rąk nie zwiększy nam higieny na maxa, trzeba wziąć prysznic raz na jakiś czas. Podobnie z energią: 50% to pożywienie, 50% to sen. W sumie dobry pomysł, ale przez mały wpływ tych pasków na grę to nie stanowi większego znaczenia.
A jak jest z interakcją? W każdej chwili możemy pogadać z kimś z personelu, wystarczy kliknięcie i już. W trakcie rozmowy mamy do wyboru różnego rodzaju ikonki typu chwalenie, powitanie, ganienie, rozmowy na konkretne tematy. W teorii super. W praktyce? Strzelamy w ciemno, bo nie wiadomo co da jaki efekt na konkretnej osobie, w gruncie rzeczy tylko, jeśli nasz rozmówca rzuci tematem to wtedy trzeba próbować mówić to samo – innej metody nie wykryłem.



W teorii system był bardzo rozbudowany i ciekawy, w szpitalu są poszczególne kółka wzajemnej adoracji tzw. kliki. Uczestnictwo w nich daje różne konkretne rzeczy, szkoda tylko, że systemu tego nie rozwiązano lepiej, bo w gruncie rzeczy za bardzo nie wiadomo o co chodzi, wystarczy się lubić z paroma osobami i już jesteśmy w takiej grupce. Poza tym występują jeszcze specjalne przedmioty, które możemy używać, dawać i się nimi wymieniać, mogą to być np. ręczniczki higieniczne, które przywracają nam higienę.
Pod względem technicznym gra jest przeciętna. Oprawa graficzna nie zachwyca, ale i w sumie nie odrzuca. Wydaje mi się jednak, że w grze o takiej tematyce mogłaby być bardziej realistyczna, szczególnie animacja postaci. Poza tym nawet na silnych kompach gra ma tendencje do kratkowania. Dźwięk postawiłbym ciutkę wyżej, głównie za dobrze podstawione głosy kilku aktorów znanych z serialu oraz rzadko się pojawiającą, ale całkiem przyjemną muzyczkę.



ER w gruncie rzeczy mógłby swobodnie istnieć bez znanego tytułu ot jako gra o lekarzach, gdyż w zasadzie zawartości serialowej jest w nim niewiele, kilka znanych nazwisk, podstawione głosy tych postaci i w sumie tyle. Żal, że nie pokuszono się o większe skorzystanie z licencji, która przecież na pewno tania nie była. Żal też, że kilka fajnych pomysłów, które autorzy mieli zostało po prostu zmarnowanych. No, a ja nadal nie przekonałem się do simów. Podsumowując – gra przeciętna, bardzo, bardzo przeciętna. Wydaje mi się, że na rynku jest dużo lepszych simów, szkoda tylko, że to jedna z bardzo niewielu gier o służbie zdrowia.


Procesor: 1.2GHz/2GHz; Pamięć RAM: 256/512MB; Karta graficzna: GeForce2/Radeon 7500 min. 64MB; HDD: 2GB
Zabawa w doktora? Dużo ciekawsza będzie na żywo z koleżanką.
Recenzja - ER: The Game
SS-NG #34 wrzesień 2005
22