MIGHT FINAL FIGHT
Jak Capcom robi grę, to można być pewnym, że na dobrym poziomie. Jeżeli jeszcze będzie to chodzona bijatyka – no, już nam paluszki biegają po stole z niecierpliwości. Pamiętacie arcade’owy Final Fight? Prawdziwe cudo, prawda? Konwersja na 8 bitową maszynkę daleko ma do starszego braciszka, ale i tak jest naprawdę dobrze – praktycznie nie ma sobie równych na swej platformie. Krótki informator dla tych, których ominęła przyjemność grania w ten tytuł: Final Fight w tym wydaniu to nic innego jak nawalanka z widokiem z boku na swoją postać, która porusza się w prawą stronę.
Akcja toczy się w Metro City, zanim jednak wyjdziemy na ulicę siać postrach wśród miejscowych szumowin, wybieramy postać – a jest ich trzy: Cody ( typowy uliczny wojownik – dobrej postury i z niezłymi prawymi sierpowymi) Guy ( taki amerykański ninja: bardzo szybki, ale niezbyt żywotny) i Haggar ( odpowiednik Pudzianowskiego, potężne ciosy i żywotność, lecz słaba zwinność). Jak widzimy wybór jest w miarę urozmaicony – o wiele lepiej jednak prezentują się przeciwnicy – na każdym poziomie poznamy przynajmniej jednego nowego, nie licząc bossów. Naprawdę warto zagrać – przyjemna dla ucha muzyka, grafika jeszcze do zniesienia i miód – tak samo gęsty i słodki. Mniam.
NEW GHOST BASTERS
Szukałem w emulacjach tego tytułu – znalazłem dwa inne z tej serii, ale to nie było to. Prawdę mówiąc po latach zacząłem się zastanawiać, czy ta gra istnieje – czy nie jest przypadkiem wynikiem mojej urojonej dziecięcej wyobraźni, gdyż odkąd ostatni raz odpaliłem ją na moim starym dobrym „Pegasusie” minęło dobre 9 lat. Szczęście jednak się do mnie uśmiechnęło i pogromcy duchów trafili w me ręce. Nie będzie to grzechem, jeśli śmiem stwierdzić iż jest to najlepsze wydanie gry z wszystkich platform na podstawie tego filmu.
Do naszej dyspozycji zostają oddani wszyscy najważniejsi bohaterowie filmu – Ray, Winston, Egon, Peter i Louis. Do misji wybieramy sobie dwóch pogromców. Jeden wystrzeliwuje ładunek oszałamiający, drugi wysuwa pułapkę – tak jak widzieliśmy to na filmach. Pomimo upływu lat (dokładnie 16!) bez większych problemów rozpoznajemy lokacje z dużego ekranu. Zabawa jest przednia – sterowanie wygodne, zaś akcja dynamiczna. Gra przyciąga naszą uwagę jeszcze dziś – nie pomylcie jej jednak z innymi tytułami związanymi z Ghost Basters, bo możecie się srodze zawieść.
CHIP AND DALE: RESCUE RANGERS
Pamiętacie drużynę RR? Każdy, kto wychował się w tamtych czasach – gdy nie było jeszcze Pepsi w 2L butelkach, markowych Chipsów i Pokemonów, pamięta tę paczkę, a zwłaszcza te dwie wiewiórki. Możemy wybrać pomiędzy dwoma tytułowymi bohaterami, potem ruszamy w świat. Gra jest bardzo urozmaicona: nie straciła wiele ze swojego uroku – wciąż pobrzmiewa w głośnikach ten sam motyw przewodni co w serialu.
Wiewiórki jak dawniej potrafią rzucać różnymi przedmiotami – skrzyniami, jabłkami czy wazonami. Znów trzeba kombinować jak wykończyć bossów, tyle że teraz idzie nam łatwiej – mamy doświadczenie i zapis stanu gry w emulatorze. Czasami pomaga nam zaprzyjaźniona mucha, a raczej taki śmieszny „bzyczek” niszczący wszystko, co spotka na swej drodze. Metalowe psy, wściekłe szczury, skakanie po platformach i drzewach, i najważniejsze – zabawa we dwójkę... ech, dziś już takich gier nie robią. Prawdę mówiąc, nam graczom stała się wielka krzywda – z wszystkich wieczorynek i tak najlepsze były gumisie, a na żadnej platformie ich nie widać.