KPWZ - Movie Zone - The Jacket
SS-NG #32 Czerwiec 2005
89






Krzysztof "Kosynier" Kosiecki
    Zastanawiające jest pojęcie samej świadomości. Żyjemy w świecie stworzonym przez nasze własne doznania zmysłowe następnie przetworzone przez nasz umysł. Nasza współczesna cywilizacja oparta jest na empirii z pominięciem jakichkolwiek innych źródeł wiedzy. Zjawisko zwidów czy urojeń jest zakłóceniem występującym gdzieś na drodze między obiektem doznań a świadomością. W każdym punkcie coś może zawieś, zakłócony może zostać przekaz lub najzupełniej w świecie sam umysł czasami modyfikuje otoczenie, aby uczynić je możliwym do zniesienia dla serca. Zdarzają się także sytuacje, gdy po prostu wydarzenia, w których dana osoba bierze udział pozostają niezauważone lub są tak niezwykłe, że otoczenie bierze zupełnie normalnego człowieka za obłąkanego. Stwierdzenie, co tak naprawdę się dzieje przez osobę postronną samo przez się jest dowodem niezwykłego geniuszu … bądź głupoty… Czasami też niema to najmniejszego znaczenia.
Opowiem wam dzisiaj historię Jacka Starksa będącego głównym bohaterem „THE JACKED”. Jack był najzwyklejszym w świecie Amerykaninem aż do pewnego feralnego dnia, gdy pełniąc swoją wojskową posługę podczas pierwszej wojny w zatoce został postrzelony w głowę, rzec można przez zbytnią dobroć. Chciał pomóc chłopcu, który nie był tak niewinny, na jakiego wyglądał. Jak sam o sobie mówił, tego dnia umarł po raz pierwszy. Nie rozmija się to zbytnio z prawdą, ponieważ natychmiastowa akcja ratunkowa niebyła zbytnio udana i uznano go za zmarłego (zatrzymanie akcji serca i te rzeczy). Dopiero spostrzegawcza pracownica polowej kostnicy zauważyła, że jednak trochę się jeszcze rusza. Choć przeżył jego mózg dość mocno ucierpiał, czego efektem była częściowa amnezja. Po wojnie przemierzając Amerykę po środku kompletnego pustkowia spotkał mocno skacowaną kobietę, jej córeczkę i zepsuty samochód. Pomógł im nie otrzymując zbytniego podziękowania. Podążając dalej tą drogą napotkał kierowcę półciężarówki, który zdecydował się go podwieźć. W pewnym momencie zatrzymał ich patrol drogówki … nieco później znaleziono ciało martwego policjanta i leżącego tuż obok postrzelonego Starksa z pistoletem w ręku. Nasz bohater dostał zaniku pamięci i nie pamięta, co się stało po tym, gdy podszedł do nich policjant. Na dodatek niema żadnych dowodów, że spotkane przez niego osoby w ogóle istnieją. Uznano go za obłąkanego i wysłano do zakładu psychiatrycznego…


  Ładna, nieprawdaż – No co?

Wszyscy zapewne wiecie jak wygląda przeciętny szpital dla psychicznie chorych. Jest z lekka zaniedbany, 90% personelu ma kompletnie gdzieś, co tak naprawdę stanie się z pacjentami a od podawanych narko yyy znaczy się leków oraz towarzystwa lokatorom najczęściej się pogarsza zamiast polepszać. W tym wypadku do tego malowniczego opisu dodano jeszcze lekarza, który pompuje zakazane „leki” w „pacjentów” a następnie pakuje ich do szuflady, w której trzyma się trupy w kostnicy, wszystko w ramach nowej terapii. Jack leżąc tak sobie i doświadczając dość dziwnych wizji nagle ma wrażenie jakby przeniósł się w czasie o 15 lat do przodu, spotkał tam wyrośniętą dziewczynkę, której pomógł tamtego feralnego dnia, oraz dowiedział się, że umrze za siedem dni. Podejrzewam, że większość z was zdążyła się do teraz poirytowana brakiem szczegółowości mojego opisu. Musze was jednak zawieść, taki stan rzeczy nie wynika z mojego niedbalstwa, lecz jest wtórną konsekwencją konstrukcji samego filmu. Można odnieść wrażenie jakby John Maybury [reżyser] zafascynowany samą ideą człowieka mającego wizje poruszania się w czasie najzwyczajniej w świecie zignorował całą resztę traktując wszystkie inne elementy jak zło konieczne. W konsekwencji całej akcji brakuje pewnej konkretności.


  Mumia.

Myślę, że omawianą produkcje można spokojnie nazwać teatrem jednego aktora. Odtwórca głównej roli Adrien Brody, znany Polakom głównie ze swej roli w „PIANIŚCIE”, pokazał prawdziwy kunszt aktorstwa będący jednocześnie najmocniejszą częścią całego filmu, efektywnie ratuje sytuacje. Pozostali aktorzy również wyszli z tej próby obronną ręką jednak ich role są zbyt nieistotne, ze względu na panujący geocentryzm skoncentrowany na Brodym, aby miało to większe znaczenie. Warto jednak wspomnieć, że w odróżnieniu od wielu podobnych produkcji bohaterowie drugo i trzecio planowi nie są tylko sztucznymi kukiełkami, ale mają własne uczucia a ich problemy nie są całkowicie nieistotne. Niestety jedynie rola, Keiry Knightley wcielającej się w rolę wyrośniętej dziewczynki w przyszłości została na tyle rozwinięta abyśmy mogli cokolwiek o niej powiedzieć. Delektujcie się aktorstwem, ponieważ nic innego tu nie znajdziecie. Rozumiem, że jest to film nisko budżetowy gdzie ilość aktorów okrojono do absolutnego minimum a wizje Starksa to po prostu odpowiednio posklejane wycinki z filmu tylko, dlaczego nie ma tu choćby najdrobniejszego elementu, który mógłby zrobić jakieś wrażenie na widzu. Najbardziej zabolała mnie kwestia charakteryzacji. Po piętnastu latach mała dziewczynka wyrosła na dojrzałą kobietę a lekarzom ze szpitala nawet jednej zmarszczki nie przybyło. Wszystko wszystkim, ale można by wymagać choćby odrobiny wysiłku od działu charakteryzacji.
Na efektach specjalnych (lub ich braku) niedoróbki niestety się dopiero zaczynają a nie kończą. Większość zdarzeń jest najzupełniej w świecie pozbawiona wewnętrznego sensu. Już na początku przy scenie z zepsutym samochodem widzimy jak Jack oddaje swoje nieśmiertelniki przypadkowo napotkanej dziewczynce. Wiedzcie przy tym, że większość żołnierzy nie rozstaje się z nimi aż do śmierci, traktując jak cząstkę samego siebie. Zapewne ze scenariusza wynikało, że mają się znajdować w jej domu w przyszłości, więc jakoś musiały tam trafić. W miarę rozwoju wydarzeń podobne sytuacje będą się cały czas nawarstwiać. Chyba jedynym logicznym wytłumaczeniem jest niechlujność twórców, którzy po kilku siarczystych rozmowach z inwestorami na temat budżetu i dotrzymywania terminów zaczęli pędzić na złamanie karku, aby po prostu skończyć wszystko na czas. Z drugiej strony powodem może być zwykłe lenistwo jednak nie mnie to oceniać. Już pomijając samą niedbałość reżyserii poszczególnych scen mogę wam zagwarantować, że jeśli te potknięcia was nie zrażą to potężna niespójność scenariusza na sam koniec na pewno was dobije. Nie bójcie się, nie zepsuje wam całej zabawy, ale wiedzcie, że aby zakończenie można nazwać szczęśliwym uczyniono je zarazem nielogicznym. Już po kilku minutach zastanowienia każdy zda sobie sprawę ze sprzeczności z poprzednimi wydarzeniami, zarówno w przyszłości jak i teraźniejszości. Zupełnie jakby ktoś na kolanie upiększył końcówkę a jednocześnie nie chciało mu się kombinować jak je sensownie połączyć z resztą, znowu wychodzi niechlujstwo.


  Wiecie; a ja podróżuje sobie w czasie.

Gorzką wisienką z meszkiem:-) na torcie goryczy jest wszech panująca płytkość. Większość tego typu produkcji cechuje pewna głębia i konieczność zastanowienia się nad wydarzeniami, czasami film nawet niesie w sobie przesłanie. Tutaj nic takiego nie występuje, jedynym rozumnym fragmentem jest dłuższa wypowiedź bohatera na sam koniec, jednak sprawia ona wrażenie wepchniętej na siłę i będąc szczerym; ani jedno słowo z niej nie zapada w pamięć. Zresztą we wszystkich scenach widz nie musi się wysilać. Ani razu nie zostaje postawione jakieś nurtujące widza pytanie a wszelkie wątpliwości, jakie mogłyby powstać są od razu wyjaśniane. Patrząc na wydarzenia oczami Starksa nigdy nie mamy nawet cienia wątpliwości czy aby naprawdę podróżuje w czasie, fakt ten zdaje się być uznany za pewnik a sama przyczyna tego zjawiska, jak i niesamowitego zbiegu okoliczności, jest kompletnie ignorowana. Film nie rodzi w nas pytań, co do samej natury zdarzeń, tak się dzieje i już. Chyba wtórną konsekwencją owego stanu rzeczy jest dość spokojna atmosfera. Główny bohater nigdy nie traci pogody ducha spokojnie spoglądając w przyszłość, akceptując to, że wkrótce umrze i nigdy się nie zastanawia się, dlaczego dzieją się z nim tak niezwykłe rzeczy. Dzięki temu nie jesteśmy trzymani w napięciu do ostatniej minuty, bo czegoś takiego jak napięcie tu po prostu nie ma.


  Co oni ze mną zrobili?

Pomimo takiej niedbałości i ignorancji reżysera nie jest to całkowicie beznadziejna pozycja, głównie dzięki grze aktorskiej. Mamy tu potencjał prawdziwego arcydzieła psychologicznego stawiającego nurtujące pytania o to, czym jest ludzka poczytalność osadzonego w kilku sferach czasowych zredukowany do średniej jakości półfantastycznego filmu detektywistycznego gdzie główna postać stara się odgadnąć zagadkę swej śmierci w przyszłości. Ogląda się ten utwór dość przyjemnie, ale nie wiem czy to wszystko jest warte biletu kinowego.
KPWZ - Movie Zone - The Jacket
SS-NG #32 Czerwiec 2005
89