KPWZ - Movie Zone - Pacyfikator
SS-NG #32 Czerwiec 2005
88






Patryk "Yisrael" Stanik
    Mark Vincent, znany szerszej publiczności jako Vin Diesel, zaczął karierę w Hollwyood od takich filmów jak PITCH BLACK czy XXX, który przyniósł mu już większą popularność. W Szybkich i wściekłych chociaż występował w roli drugoplanowej to jednak skupiał na sobie największą uwagę (także z powodu braku charyzmatyczności głównego bohatera). Potem były KRONIKI RIDDICKA i...
... kilka pomniejszych ról, ale w jakich filmach! SZEREGOWIEC RYAN, PRZEBUDZENIA (!), SYNOWIE MAFII. Najnowsze plany Diesel'a to trzecie część Szybkich i wściekłych (w drugiej nie występował) i film HANNIBAL, opowiadający o sławnym generale Kartaginy. Co ciekawe, Vin będzie występował jako HANNIBAL i... reżyser!
Krótki opis kariery nowojorskiego aktora jest wstępem do recenzji najnowszego filmu z jego udziałem pt. “Pacyfikator”. Film jest robiony trochę jakby pod Vina – pomyślano o nim pewnie przy pracach nad scenariuszem, do jego osobowości (filmowej) przystosowano dialog – przynajmniej takie moje wrażenie.


  Pieluszki ?!

Shane Wolfe jest komandosem sławnego komando Foki (Seals). Zna się na tym, a misje ratunkowe przeprowadzał już na całym świecie. Gdy wraz z niewielką drużyną ma odbić pilnie strzeżonego zakładnika interesuje go tylko dyscyplina i perfekcja. Zakładnik, amerykański wynalazca, bez większych komplikacji zostaje przejęty przez przedstawicieli amerykańskiej armii, jednak gdy docierają już do helikopterów okazuje się, że zasadzka już czeka. Naukowiec zostaje zabity, a Wolfe ranny. Po kilku miesiącach chętny do pomocy i zrehabilitowany, gotowy do walki Wolfe, dostaje misję specjalną związaną z naukowcem, który został zamordowany. Nie wiadomo gdzie ukrył najnowszą broń, jaką od lat konstruował dla armii amerykańskiej. Jest o co walczyć, bo Duch (nazwa superbroni) jednym impulsem elektrycznym może pozbawić potencjału jądrowego cały kraj. Gdy Wolfe dociera do domu naukowca okazuje się, że tamten ma dość pokaźną rodzinkę. Pięcioro dzieci i nie całkiem normalna niania (dziesięć lat wcześniej Miss Czechosłowacji...) to cel, który musi bronić Wolfe celem wydobycia Ducha z domu naukowca.


  Zwyczajny poranek...

Sam pomysł filmu jest wyśmienity, gdyż wsadzenie wojskowego, myślącego krótkimi, twardymi kategoriami, w dom na przedmieściu amerykańskiej rodziny, gdzie jest dwóch dorastających nastolatków, jeden bobas, dwoje małych dzieci to naprawdę zadanie ciężkie nawet dla zawodowca. Gdy po kolejnych wygłupach Wolfe chce wprowadzić do domu wojskową dyscyplinę szybko sypie się jak domek z kartek, a młódź nie jest specjalnie zainteresowana ograniczeniami.
Co najważniejsze w Pacyfikatorze to ukazanie więzi, jaka rodzi się między człowiekiem dyscypliny i rozkazu a dziećmi w różnym wieku i z różnymi problemami, które właśnie straciły ojca. Wątek problemów współczesnej rodziny amerykańskiej nie został rozwinięty za bardzo, a szkoda, bo dodaje filmowi powagi (vide świetni pod tym względem Iniemamocni).
Gdy okazuje się, że zamiast rozmawiać jedna stroną wrzeszczy na drugą i na odwrót jednak dochodzi do pojednania poprzez najbardziej znany w Stanach sposób – rozmowa i wysłuchanie drugiej osoby. Dzieci naukowca pozbawione ojca na wiele miesięcy, kiedy musiał wyjeżdżać na różne konferencje, sympozja. Wolfe, którego ojciec wysłał w wieku ośmiu (!) lat do akademii wojskowej. Poprzez sytuację, jaka złączyła tych ludzi może zawiązać się więź (także przez podobne doświadczenia dotyczące ojców) trwała i bardzo potrzebna obu stronom.


  Pojazd superbohatera

Gdy Wolfe, zamiast przeszkadzać dzieciakom poprzez narzucenie żelaznej dyscypliny, zaczyna im pomagać i wspierać ich marzenia czy pasje więź staje się nierozerwalna. Gdy Seth, zapisany na wyraźne życzenie ojca do drużyny zapaśniczej ma tam tylko problemy, a jego zainteresowaniem okazuje się teatr i musical, może liczyć na wsparcie Wolfe'a przy stworzeniu przedstawienia, gdy reżyser w końcu rezygnuje przez ciamajdowatość Setha. Zoe w końcu nauczy się prowadzić samochód, a LuLu i jej harcerskie koleżanki przepędzą chłopaków z innego zastępu dzięki sztukom walki, jakich nauczyły się od Shane'a.
Film sam w sobie jest bardzo dziecinny, naiwny – ale przecież taki ma być! Wydany przez Walta Disneya jest przecież kwintesencją dobrej zabawy dla dzieci. Takie połączenie Spy Kids i Pana Niani nie zrobiło źle produkcji, tym bardziej, że i sam Diesel podszedł do niej z humorem, co samo w sobie jest ważną kwestią, zważywszy na fakt, że to na jego (wielkich) barkach opierał się “Pacyfikator”.


  Śliczna pani Dyrektor

Jeśli chodzi o efekty czy muzykę to nie ma tutaj za bardzo nad czym się rozwodzić – wszystko jest poprawne, ale bez specjalnych fajerwerków. Kilka niedociągnięć scenariuszowych również da się wytłumaczyć dobrem filmu, a dzieci przecież nie muszą się dziwić, że superbroń finansowana przez armię znajduje się w domu naukowca, a nie np. w ośrodkach badawczych. To trochę czepianie się na silę, ale od tego tu jestem. Aktorstwo jest chyba najsłabszym elementem układanki, bo choć Diesel jeszcze trzyma fason, to już wielu aktorów pełnoletnich i drugoplanowych traktują produkcję jakby po macoszemu, przez co ich gra jest fatalna i sztuczna.
Czy film należy zobaczyć ? Fanki Diesel'a na pewno pójdą (a co się działo w kinie, mój Boże, kobiety piszczały jak Wolfe wyskoczył w samym ręczniku spod prysznica...), polecam dzieciom – które pewnie będą się dobrze bawiły. I dorosłym, może zobaczą własne błędy w wychowaniu dzieci, których nie chcieliby powielać?
KPWZ - Movie Zone - Pacyfikator
SS-NG #32 Czerwiec 2005
88