CIA - Star Zone - O wojowaniu w kosmosie
SS-NG #31 Maj 2005






Adrian "Pellaeon" Szumowski
    Wiele już powiedziano o prowadzeniu działań wojennych w przestrzeni kosmicznej. Jeszcze więcej się powie w przyszłości. Niektóre pomysły nie są warte więcej niż nośniki, na których są zapisane. Inne z kolei, pomimo, że wydają się odtwórcze, wnoszą kilka nowych pomysłów, jakieś inne spojrzenie na stary problem, coś, co sprawia, ze z mrowia klonów i mutantów zapamięta się akurat je. Jedną z takich produkcji jest… znaczy się był cykl „Space: Above and Beyond” znany u nas pod nazwą „Gwiezdna Eskadra”.
  Pomysł


Główny wątek, zdawałoby się, jest równie stary jak świat: oto bowiem rasa ludzka, wreszcie, pomimo zróżnicowania religijno – kulturalnego, czule zjednoczona (wokół amerykańskiego sztandaru ma się rozumieć), sięga gwiazd. Entuzjastyczni koloniści budują osady ludzkie na planetach Vesta i Tellus w systemach Epsilon Eridani i Fornax. Aż pewnej pięknej nocy kolonie te zostają zniszczone przez obcą rasę, a dom rodzinny ludzkości staje się nagle punktem docelowym wielkiej floty bojowej przechodzącej przez ziemską obronę jak rozgrzany nóż przez masło. Nie powstrzymała ich nawet legendarna eskadra Wściekłych Aniołów stacjonująca na lotniskowcu „Yorktown”.



I tutaj trafiają się nam nasi przyszli herosi i bożyszcze tłumów: kapitan Shane Vansen (Kristen Cloke), porucznicy Nathan West (Morgan Weisser), Cooper Hawkes (Rodney Rowland), Vanessa Damphousse (Lanei Chapman) i Paul Wang (Joel de la Fuente) oraz uziemiony członek Wściekłych Aniołów, pułkownik Tyrus Cassius „T.C.” McQueen (James Morrison). Zaraz po szkoleniu trafiają prosto na linię frontu, na pokład lotniskowca „Saratoga”, dowodzonego przez komodora Glena van Rossa (Tucker Smallwood), który ma osłaniać flankę floty broniącej Systemu Słonecznego. Statek jest wyładowany po brzegi rekrutami świeżo po szkoleniu, zatem nie przedstawia większej wartości bojowej. Oczywiście nie wszystko idzie zgodnie z planem (co to za frajda oglądać, gdy idzie) i obca flota zamiast kierować się ku głównym formacjom obrońców, leci prosto ku Ziemi. Jak się można domyśleć ich kurs przebiega w pobliżu „Saratogi”.



Rekruci, choć niedoświadczeni, za to napaleni, ruszają do boju. Oczywiście tuż przed ostatecznym ich wykończeniem przybywają posiłki desperacko ściągane z innych systemów. Rekruci, a w każdym razie ci, którzy przeżyli dostają po medalu, a sekretarz generalny ONZ wygłasza przemowę na cześć „tych niewielu, którym tak wiele, zawdzięcza tak wielu”. Z naszych herosów wkrótce zostaje sformowana liniowa Eskadra 58 po ksywą „Dzikie Asy” („Wildcards” po angielsku). I już wiadomo, ze obcy nie mają żadnych szans.



A właśnie – obcy. Ich image jest jednym z ciekawszych, jakie można podziwiać na ekranie, bowiem ewoluuje w miarę rozkręcania się serii. Początkowo są to straszliwe monstra, które przypełzły z czeluści kosmosu, aby nas zjeść. Zamknięte w czarnych zbrojach, rozkładające się pod wpływem wody, dziwne i przerażające. W jednych dziedzinach wyprzedzające nas, w innych będące daleko za nami. Ich szponiaste myśliwce na przykład są szybsze od poczciwych ziemskich „żelaźniaków”, ale gorzej opancerzone i uzbrojone. Obcy porozumiewają się w dziwnym języku (wiele komputerów kwantowych na Ziemi musiało się głowić nad jego rozgryzieniem).



Ale jak już wspomniałem, obcy zmieniają się wraz z rozwojem akcji. Okazuje się, że mają własne rodziny (widać to zwłaszcza w odcinku, gdy Cooper wykonuje tajną misję na tyłach wroga), do których tęsknią, własne domy, o które się boją (zwłaszcza, gdy ich bombowiec obsadzony przez „Dzikie Asy” atakuje ich stolicę). Znają wojnę psychologiczną (na swoim najnowocześniejszym myśliwcu malują po angielsku „Porzućcie wszelką nadzieję” i „Śmierć kroczy pośród was”). Przykładają także dużą wagę do wywiadu (podstępy celem wyciśnięcia z pojmanych członków 58mej informacji na temat planowanych operacji). Mają również swe wierzenia (rodzą tylko na czwartym księżycu swego macierzystego świata) i wpadają we wściekłość, nawet podczas delikatnych negocjacji pokojowych (zasztyletowanie dyrektora wielkiej korporacji i wysadzenie się w powietrze). Tak naprawdę okazuje się, ze maja z nami naprawdę wiele wspólnego, bo ich czwarty księżyc, na którym wyewoluowali to tak naprawdę kawałek Ziemi. A my ich po prostu pijawkami nazywamy.



Co więcej, okazuje się, że w przyszłości Ziemianie nie do końca poradzili sobie z własnymi problemami, czyli krótko ujmując nadal pozostaliśmy ksenofobami uzurpującymi sobie status Boga. Najpierw stworzyliśmy Sztuczne Inteligencje, które oczywiście się przeciwko nam zbuntowały i wybuchła wojna. Oczywiście komputery, jako beznamiętne i chłodno kalkulujące postanowiły wyeliminować przed rozpoczęciem działań bojowych jedyny atut dający ludziom przewagę, tzn. doświadczonych oficerów, przy pomocy robotów zwanych silikantami. Jeden z przeznaczonych do odstrzału ludzi nosił nazwisko Vansen i tuż przed wtargnięciem androidów ukrył swe trzy córki na strychu. Jedna z nich miała na imię Shane.
W czasie wojny ludzie ponosili niewyobrażalne straty. Wojskowi i cywile ginęli setkami. Trzeba było jakoś ich zastąpić. Roboty naturalnie odpadały. Dlatego też postanowiono produkować ludzi poza naturalnym środowiskiem ich powstawania. W skrócie powstały fabryki gdzie w setkach zbiorników dojrzewali ludzie różniący się od naturalnych jedynie tym, ze mieli pępek na karku.



I zostali pozbawieni 18 lat socjalizacji. Mieli być idealnymi żołnierzami i robotnikami fizycznymi. Okazało się, ze nie bardzo chcieli ginąć za coś, o czym praktycznie nic nie wiedzieli. Popularnie nazwano ich tankami. Również w naszej eskadrze znajdują się tanki, nawet dwa: porucznik Cooper Hawkes, którego karnie skierowano do służby wojskowej, po jego spięciu z jakimś gangiem, który chciał wyrazić swój niesmak i protest z powodu odmowy tanków uczestnictwa w wojnie i … pułkownik Mc Queen.



W końcu ludzie wygrali. Buntownicze SI uciekły w kosmos. I kogóż tam spotkały? Co więcej część silikantów pozostała na służbie u ludzi. I cała masa nagle zbędnych tanków. Coś trzeba z nimi zrobić. Wynika z tego kilka nieprzyjemnych sytuacji, np.: Nathan West zostaje usunięty ze statku kolonizacyjnego, aby zrobić miejsce dla tanka. Żeby było śmieszniej, jego dziewczyna leci. Dodajmy, że statek kieruje się na Vestę.
Finał właściwie niczego nie wyjaśnia. Czuć, że planowano sezon 2 (co najmniej) ale niestety nigdy on nie powstał. A fanom jakoś nigdy nie przyszło doi głowy, aby spontanicznie sfinansować jego produkcję, jak ostatnio dzieje się z „Star Trek: Enterprise”. Na razie zebrano 3 mln USD z potrzebnych 30.



  Wykonanie


Serial wykonany jest dosyć dobrze. Czuć, że twórcy dali z siebie wszystko. Atoli nie należy oczekiwać obecnie olśniewających efektów specjalnych – w końcu został on wyemitowany w 1995 roku. Trochę wody w rzece upłynęło, a technika również nie stała w miejscu. Jakkolwiek niektóre sceny robią jeszcze wrażenie. Co ciekawe nie ma tu tylko misji kosmicznych. Nasi bohaterowie służą przecież w Korpusie Marines. Ich rola nie ogranicza się tylko do latania myśliwcem, potrafią też wziąć w garść karabin i iść z okrzykiem „urrrrrrraaaaaa” na wroga. Modele statków wykonane są dość dobrze i w miarę szczegółowo. Oczywiście ani słowem nie padło wyjaśnienie, dlaczego mostek jest umieszczony tam, gdzie najłatwiej go trafić.



  Podsumowanie


„Gwiezdna Eskadra” również znana jako „Space: Above and Beyond” był to serial wyróżniający się. Widać nie był również pozbawiony wad, skoro widownia go nie zaakceptowała. Może dlatego, że w tamtym czasie, tryumfy święcił „Star Trek: The Next Generation” i „Deep Space Nine” a na produkcję przypominającą nowy cykl „Battle Star Galactica” miejsca po prostu nie było. A swoją drogą ciekawi mnie czy wyemitowany dzisiaj pobiłby rekordy oglądalności czy raczej przeszedł bez echa. No, ale nie traćmy czasu na gdybanie – nie do nas należy podjęcie decyzji o emisji.



Ja ze swej strony gorąco zachęcam do jego obejrzenia. Tak na marginesie, jeśli ktoś już go oglądał i ciekawi go jak potoczył się los członków Eskadry 58 (w każdym razie tych, którzy przeżyli) w Sieci pojawiły się fanowskie odcinki sezonu nr 2.
CIA - Star Zone - O wojowaniu w kosmosie
SS-NG #31 Maj 2005