Recenzja - Doom 3
SS-NG #31 Maj 2005






"TomisH" Człowiek Enigma
PRODUCENT: Vicarious Visions  WYDAWCA: Activision  GATUNEK: FPP  PLATFORMA:   CENA: 40$ zł WWW
    Czekaliśmy, czekaliśmy i doczekaliśmy się – Doom3 na Xboxa stał się faktem. Konsolowcy już mogą zacząć drwić z PC-braci inwestujących grubą kasę w udoskonalanie swojego sprzętu, aby zobaczyć gierę hulającą w najwyższych detalach, podczas gdy… No dobra, nie oszukujmy się – Doom3 Xbox to wersja PeCetowa nie jest. Ale nie jest źle.
Jako, że nie tak dawno recenzowaliśmy Doom3 w wersji na komputery osobiste [#23] proponuję najpierw zapoznać się z tekstem autorstwa Markinsona i ekypy, ponieważ nie mam zamiaru koncentrować się na fabule gry czy elementach wyposażenia naszego marine, które naturalnie nie uległy zmianie. Skupmy się raczej na tym, co widać i słychać, czyli różnicach w obu wersjach.



  Latarą po oczach


Pierwsze, co rzuca się w oczy to zmienione menu główne. Ale kogo obchodzi menu – dusimy w „Campaign” i zaczynamy grać. Ok, jest dobrze. Na pierwszy rzut oka grafa niczego sobie. Powiedzmy detale na „medium”, jeżeli mamy porównywać z wersją PC. Pierwsza brama, przestawianie pachołków – spoko, czyli mamy też i fizykę. Z prawej „telewizorek” reklamujący kompleks UAC o porządnej rozdzielczości. Zaraz, zaraz… Podczas gdy wszelkie ekrany komputerowe są doskonale widoczne tak tekstury ścian czy różnorakie napisy na nich to rozmazany zbitek pikseli potraktowany bump mappingiem, które z daleka i owszem, jakoś się prezentują, lecz z bliska są po prostu brzydkie. Dobra, no to już wiadomo, że pod względem graficznym D3 nie przebije THE CHRONICLES OF RIDDICK. Lecimy dalej – moment ze skanowaniem naszego marine na wejściu to teraz filmik w czasie rzeczywistym, potem od razu biegniemy na pierwszy briefing. Więc zdecydowano się przyciąć niektóre fragmenty gry, żeby przyśpieszyć bieg rozgrywki – tutaj zdecydowany plus. Wycięto też pierwszą śluzę prowadzącą na zewnątrz kompleksu, kiedy mamy za zadanie odszukać zaginionego naukowca. Szczerze powiedziawszy strata to żadna. Od razu zauważalny natomiast jest spadek ilości polygonów na postaciach, co w grze, w której i tak roznosimy wszystkich w pył jakoś strasznie nie przeszkadza, przypomina jednak, że to nie wypasiony PC na Ultra detalach.



  Ciemność widzę, widzę ciemność…


Dostajemy broń, zbroję, latarkę i ruszamy odesłać piekielne istoty skąd przyszły. Latarka przydaje się, bo wszędzie jest lekko powiedziawszy „mrocznie”, chociaż i tak o wiele jaśniej w porównaniu z wersją PC, a to za sprawą użycia jaśniejszych tekstur. Co nie zmienia faktu, że będziecie jej używać więcej niż często, ot przynajmniej z uwagi na przycięte w wielu miejscach oświetlenie. Tak, tak – zapewnienia o takich samych „światełach”, co w wersji komputerowej można oficjalnie między bajki włożyć. Przez większość rozgrywki źródłem światła wszelkiego są same tekstury, gdzieniegdzie jedynie pojawi się jakiś czerwony, alarmowy neon. Jakby tego było mało, wszelka „kosmiczna” maszyneria w kompleksie także została przycięta i nie wygląda tak efektownie jak na komputerze domowym, nie wspominając ponownie o wszelakich, ruchomych źródłach oświetlenia. Ponadto „efekt szyby” poszedł się rypać, a raczej teraz jest to „efekt brudnego szkła”. Cudów graficznych brak, ale za to jest…

  …klimat.


O tak. Przymknijcie oko na to, że gra wygląda gorzej niż RIDDICK. Przymknijcie oko na wycięte, niepotrzebne w sumie lokacje. Przymknijcie oko na lekko przemodelowane plansze, bo DOOM 3 to przede wszystkim klimat. I to śmiem powiedzieć, że klimat lepszy niż na PC. Nie ma już niepotrzebnych dłużyzn i prawie natychmiast przechodzimy do rozgrywki właściwej. Dodajmy do tego udźwiękowienie dające tak po uszach, że czasami człowiek sprawdza czy nie ma pełno w porach. Noc (o tak, gra w D3 w dzień to barbarzyństwo), ciemny pokój, zestaw 5.1 albo chociażby TV z Virtual Dolby Surround. Wygodny fotel, pad w łapach, a nie wpatrywanie się w 17 calowy monitor z odległości kilkunastu centymetrów i plumkanie z dwóch marnych głośniczków. Komfort grania na konsoli jest o wiele większy niż na PC (a tak, zlinczujcie mnie, hehe) i… i kropka. Nad tym nie będziemy dyskutowali ;] Wracając do udźwiękowienia – ta gra stworzona została dla wszystkich tych „help me” i innych brrr-dźwięków w 5.1 i naprawdę warto zainwestować w jakiś porządnej jakości zestawik. W końcu mamy już 2005. NOTKA: Jeżeli z przodu wyskoczył ci Imp, to na 100% drugiego masz już za plecami.



  Tak wiruje cały świat


Panowie z Vicarious Visions odpowiedzialni za przeniesienie tytułu na konsolę musieli przystosować sterowanie do pada. No i wyszło im to nawet, nawet, chociaż perfekcyjnie nie jest. Generalnie, jeżeli masowo cięliście w HALO2 to sterowańsko wyda się Wam jakieś takie „kanciaste”. Nie dość, że prawa gałka, odpowiadająca za rozglądanie kreśli prostokąty w miejsce koła, to do tego trafić kogokolwiek w głowę z daleka niemożliwym wręcz jest.
Ale po co komuś celować w czachę jak i tak nie uświadczymy w grze podziału na strefy? Innymi słowy – bardziej liczy się odległość od celu, aniżeli precyzja samego strzału, bo trafienie w głowę czy korpus to dla gry to samo. Rozpisanie klawiszy na padzie jest wariacją standardowych ustawień jak dla FPP, przy czym pod czarnym mamy nasz przenośny komputerek, pod białym latarkę a pod kierunki krzyżaka można w opcjach przyporządkować sobie cztery ulubione giwery. W grze ma to świetne zastosowanie i marudzić na pewno nie będziemy. Jedyny zauważony przeze mnie problem negatywnie wpływający na rozgrywkę to źle wyważona ładowność giwer – często marine zaczyna automatycznie przeładowywać shotguna w środku walki z przeciwnikiem, chociaż broń mieści przecież te 8 pocisków. Możemy co prawda zawsze zrobić reload ręcznie, ale nie ma to wszystko takiej płynności jak HALO2. Cóż, przyzwyczajenie. Aha – pod Selectem mamy quicksave, którego będziecie używać masowo.



  …i zasmażka!


DOOM3 w wersji konsolowej wygląda wyraźnie gorzej niż na komputerze, ale to, co wyciśnięto z bebechów Xboxa i tak robi wrażenie. Cięcia są, owszem, ale za to nie ma przycięć. Generalnie w trybie jednoosobowym nic nie zwalnia, czasem coś zacznie haczyć w cooperative, czy multiplayerze. Ten drugi tryb przemilczę (jedynie 4 osoby na raz), warto jednak zatrzymać się przy kooperacji. Cóż, przede wszystkim mamy tu możliwość przejścia gry z internetowym kumplem (bo split-screena w D3 brak), przy czym przechodzimy lekko zmodyfikowane plansze z singla. Korytarze są szersze, na poziomach jest więcej ekwipunku i potworów.



Samych poziomów jest niestety przynajmniej o połowę mniej niż przy zwykłej rozgrywce, ale zabawa i tak jest przednia, szczególnie przy użyciu komunikacji głosowej. Dodatkowo, nabywcy limitowanej wersji DOOMa znajdą na płytce z grą kompilację THE ULTIMATE DOOM oraz DOOM2 w wersji do 4 graczy (na splicie) oraz bonusowe filmiki z produkcji. Heh, sterowanie na padzie w klasyczne części trylogii wypada nad wyraz ponadprzeciętnie, a muza nadal daje czadu.



Podsumowując – jeżeli macie super-wypaśny PC to wersja konsolowa może Was zainteresować jedynie trybem co-op, zaś właściciele sprzętów-przeciętniaczków pragnący pograć w DOOMa na przyzwoitym poziomie powinni się zdecydowanie rozejrzeć za wersją Xboxową. A konsolowcy? Ci i tak grę łykną. W końcu DOOM to legenda.

PS. Wszystkie obrazki w recenzji pochodzą z wersji Xboxowej.

X-BOX :]
Tyle czasu i nie mogli wrzucić obecnego już na PC dodatku? Oczekujcie wersji GOTY.
Recenzja - Doom 3
SS-NG #31 Maj 2005