OPOWIADANIE - TAJEMNICA DZIECIOŁAPA
SS-NG #30 KWIEWCIEŃ 2005






"Waydack"
    Sumienie to jest ten cichy głosik, który szepcze że ktoś patrzy
Julian Tuwim
Jest godzina siódma rano. Na małym nocnym stoliku stoi budzik. Właśnie zaczął dzwonić wyrywając ze snu mężczyznę leżącego na brzuchu i starającego się poduszką zmiażdżyć własną głowę aby usunąć z niej męczące dźwięczenie.
- Ja nie chce...Małgosiu – mówi do swojej żony która jeszcze śpi. Mąż uśmiecha się czule na myśl iż jego kochana ma taki mocny sen. Mężczyzna nazywa się Jarosław Szymański i co dziennie prócz niedziel musi słuchać denerwującego budzika leżącego kilkanaście centymetrów od jego głowy. Jarek chętnie by rozwalił ten szajs jednak wie że dzięki temu urządzeniu wciąż jeszcze pracuje w urzędzie. Mężczyzna schodzi na dół do kuchni i otwiera lodówkę. Są jajka, może sobie zrobić jajecznicę którą tak lubi. Nie chce mu się jednak szukać patelni więc dzisiaj położy na stół talerz z wędliną a z chlebaka wyjmie wczorajsze bułki których nie zjedli z Małgosią na kolację. Kiedy Jarek smaruje pieczywo dochodzą go kroki jego żony. Wchodzi ona do kuchni ziewając, całuje męża i powtarza dokładnie taki sam manewr zlustrowania wnętrza lodówki.
- Te bułki nie są za twarde kochanie ? – pyta go lecz ten tylko wzrusza ramionami i potężnym chałstem połyka pół kanapki.
- Spokojnie Jaruś, nie jedz tak bo nabawisz się wrzodów – Mąż opowiada jej o swoim legendarnym mocnym żołądku potrafiącym przełknąć nawet żelazo a następnie udaje się do łazienki gdzie pierwszą rzeczą jaką czyni jest oddanie moczu. Następnie myje ręce i twarz a potem zęby. Nitką dentystyczną dokładnie wyczyszcza resztki z pomiędzy siekaczy a potem zakłada czystą białą koszule wiszącą na wieszaku. Po chwili, stojąc przed lustrem, w bokserkach i eleganckiej koszuli przygląda się swojej prostokątnej twarzy.
- No tak, jeszcze się ogolić Zdejmuje koszulę, kładzie ją na brzegu wanny a następnie nakłada na twarz piankę do golenia. Po chwili maszynką zdrapuje zarost, myje się dokładnie by nie zostawić resztek kremu a potem znów zakłada koszulę. Przyglądając się sobie w lustrze stwierdza że teraz wszystko jest w porządku. Idzie na górę i zakłada spodnie, kamizelkę i marynarkę. Na sam koniec woła Małgosię by ta zawiązała mu krawat. On jeszcze się nie nauczył i sądzi że już nie nauczy. Kiedy wszystko jest już gotowe żona całuje go i informuje co zrobi dzisiaj na obiad. Jarek z zadowoleniem mruczy po czym schodzi na dół, zakłada płaszcz i wychodzi z domu.
W garażu stoi lanos który niedawno Szymańscy kupili na raty. Mężczyzna kocha ten samochód mimo iż nie jest on ucieleśnieniem jego marzeń. Jest to jednak pierwszy wóz jaki sobie kupił, wcześniej jeździł starym polonezem rodziców a gdy się od nich wyprowadził nie miał żadnego auta. Dojazd do pracy zajmuje mu niecałe dwadzieścia minut. Jak zwykle o tej porze prawie każda ulica miasta zablokowana jest korkami lecz on znalazł świetny skrót który pozwala mu ominąć samochody. Nie powiedział o tym nawet Małgosi, wypaplała by wszystko koleżankom a one swoim mężom i tak kolejna ulica zostałaby zablokowana przez śpieszących się kierowców.
Jarosław pracuje w urzędzie pracy, odpowiedzialny jest za rozliczanie stażystów. To odpowiedzialna praca, dosyć ciężka ale opłacalna. Szymański pracuje już tam pięć lat. Sam zaczynał jako stażysta, dzięki pracowitości i dużym ambicjom udało mu się wkręcić na to stanowisko, zwłaszcza że jego poprzednik odchodził na emeryturę.
Tak to duże szczęście, załatwić sobie taką robotę i to w wieku dwudziestu pięciu lat. Ale Jarka wcale nie dziwi ten fakt. Zawsze był fuksiarzem, tak naprawdę wszystko co teraz ma przyszło mu z ogromną łatwością. Skończył studia nie oblewając ani jednego egzaminu, od razu dostał pracę, ożenił się z fantastyczną dziewczyną.
Na ustach urzędnika pojawia się uśmiech. Sam nie wie dlaczego inni całe życie mają pod górkę a on potrafi na skinienie palca mieć wszystko czego zapragnie. Czas w płynie wolno. Dzisiaj jest mało papierkowej roboty, nudy. Gdyby był zapieprz Jarosław ani by się obejrzał jak wskazówka na zegarze wybiłaby piętnastą.
Co jakiś czas do biura Szymańskiego zaglądają koleżanki. Są od niego kilka, a niektóre nawet kilkanaście lat starsze, ubierają się w mało gustowne żakiety i spódnice opasające kolana. Jarek ma świadomość iż zwykli ludzie odwiedzający ten urząd ich nienawidzą i chętnie wydrapali by tym sukom oczy. Jarek rozumie owych ludzi choć sam nigdy nie miał złego zdania odnośnie tych kobiet. Po prostu wykonują one swoją robotę.
Kiedy przychodzą do jego biura przynoszą mu kawkę której mu się nie chce zaparzać. Najczęściej siedząc naprzeciwko Szymańskiego opowiadają o kłopotach z bezrobotnymi lub o swoich koleżankach, ich bezguściu lub głupocie. Jarek udaje że słucha tego wszystkiego z przejęciem, w istocie mało go interesuje kto kim jest i co powiedział. Najważniejsze by wszyscy go lubili i nie obrabiali dupy za plecami.
Wskazówki prą do przodu bardzo wolno, gdzieś po dwunastej Jarek dostaje wreszcie trochę papierkowej roboty i czas zaczyna płynąć szybciej. W końcu wskazówka zatrzymuje się na piętnastej. Jarek pakuje kilka dokumentów do neseseru, wyłącza komputer i wychodzi z biura.
Na dole żegna się ze strażnikiem, zatrudnionym w urzędzie po ostatnich rozróbach wywołanych przez dwóch pijanych mężczyzn. Szymański już zapomniał o tamtym incydencie, zresztą zanim zorientował się co się dzieje i wyszedł na korytarz, było po wszystkim.
Wsiada do lanosa i go odpala. Powoli cofa i w tym momencie zaczynają nachodzić go MYŚLI. Nazwał je MYŚLAMI, brzmią złowieszczo jednak wcale go nie przerażają . Wręcz przeciwnie, dzięki nim czuje się doskonale. W żyłach zaczyna przepływać adrenalina, mężczyzna musi uważać na szosie, bo z wrażenia kręci mu się w głowie.
Dzisiaj znowu to zrobię
To była właśnie jedna z MYŚLI.
Jarek jadąc samochodem czuje iż w spodniach ma już bardzo twardo. Mija swój skrót do domu i wjeżdża w korki. Po chwili wyciąga komórkę z kieszeni i dzwoni do żony

- Kochanie, wybacz...mieliśmy awarię systemu, muszę zostać trochę dłużej ...tak, tak, wrócę gdzieś koło szóstej Wyłącza się i jedzie przed siebie. Za miastem korków już praktycznie nie ma, może jechać szybko, choć nie za szybko gdyż to grozi mandatem i niepotrzebnymi pytaniami policji.
Jarek teraz myśli gdzie było by najlepiej pojechać. Tam gdzie wcześniej czy w zupełnie nowe miejsce.
W końcu decyduje się że powróci tam gdzie był kilka tygodni temu. To bardzo podniecające kręcić się tam znowu, tuż przed nosami szukających go ludzi. Skręca na jednym ze skrzyżowań w zniszczoną drogę i jedzie po dziurawym asfalcie śliniąc się i powtarzając w kółko niezrozumiałe słowa. Ma ochotę przystanąć i zacząć się onanizować jednak nie chce sobie zepsuć późniejszej uczty. Im później tym większa rozkosz.
Po kilku kilometrach wjeżdża do małej wioski Krotoszyn. To miejsce gdzie jest tylko jedna, zresztą bardzo zaniedbana ulica. Po obu stronach szosy stoją domy, każdy podobny, biały z czerwonym dachem. Czasami między budynkami znajduje się stara opuszczona drewniana chatka, zagrodzona rozpadającym się płotem. Jarosław ma ochotę wejść do środka i chować się w ciemnościach. Ale nie samemu. Wreszcie dojeżdża w upragnione miejsce.
Szkoła podstawowa mieści się tuż obok kościoła. Wysiada z samochodu i wkracza na plac kościelny. Chowa się w tunelu dzwonnicy i zaczyna obserwować budynek z naprzeciwka. Jego penis już jest tak twardy iż przeszkadza w przejęciu normalnej postawy. Jarek pochyla się lekko do przodu, by było mu lepiej. Czeka kilka chwil i patrzy na zegarek. Jeżeli dobrze liczy kolejne lekcje trwające 45 minut plus przerwy to zaraz powinni kończyć.
Jego ręce już drżą. Chociaż robi to nie po raz pierwszy za każdym razem jest to niezwykłe przeżycie. Podnieca go fakt że gdzieś tam czeka na niego żona. Jeszcze bardziej podnieca go fakt że w każdej chwili mogą go złapać. Umiera z podniecenia na myśl że o Małgosia o wszystkim się dowie.
Na ścianie dzwonnicy powieszony jest plakat dziecka. Jarek zrywa go i dokładnie się przygląda

ZAGINĘŁA 12 WRZEŚNIA / UBRANA W NIEBIESKĄ KOSZULKĘ I DŻINSOWE SPODNIE / OSTATNI RAZ WIDZIANA POD SZKOŁĄ/ KTOKOLWIEK WIE COŚ O ZAGINIONEJ PROSZĘ SKONTAKTOWAĆ SIĘ POD NUMEREM...

Jarek poznaje dziewczynkę ze zdjęcia choć już zdążył o niej zapomnieć. Pierwsze dzieci zaczynają wychodzić ze szkoły.
Jarek przyczaja się jak kot gotowy skoczyć na zdezorientowaną ofiarę. Nie chce być zauważony przez żadne z dzieci, nie potrzeba mu świadków. Czeka do momentu kiedy szkolny plac całkiem opustoszeje.
A potem pojawi się ostatnie które wyjdzie. Zawsze tak się dzieje. Zawsze wychodzi ostatnie, opuszczone przez grupę. I na nie właśnie czeka Szymański. Mężczyzna się nie myli. Z budynku wychodzi mały wątły chłopiec niosący tornister większy od samego siebie.
Jarek wychodzi z ukrycia i kieruje się w jego stronę.
- Przepraszam chłopczyku...szukam pomocy. Jak mam wyjechać na Lublin ? Całkowicie się pogubiłem
Dziecko nieufnie patrzy na mężczyznę starającego zasłonić nieudolnie erekcję. Po zniknięciu koleżanki ze starszej klasy boi się rozmawiać z obcymi.
- Nie wiem – mówi rozsądnie i odwraca się by szybkich krokiem dostać się do domu.
- Nie wiesz, czy nie chcesz powiedzieć? – nie odpuszcza Jarek powoli idąc za dzieciakiem
- Niech mnie pan zostawi bo zacznę krzyczeć – mówi malec i przyśpiesza Jarek staje w miejscu. Nie uda mu się go zwabić podstępem. Jest to trochę irytujące, ten mały smarkacz zaraz mu pryśnie.
Wsiada do samochodu i zapala silnik. Przez chwilę zastanawia się czy dać sobie spokój czy jednak zaryzykować.
Czując ucisk w spodniach postanawia jednak zaryzykować. Musi jak najszybciej się odprężyć.
Rusza za chłopcem. Gdy ten zauważa iż samochód powoli krąży za jego plecami zaczyna biec.
A potem się wydzierać...
Jarek dociska gaz i szybko dogania chłopaka. Otwiera drzwi samochodu i po krótkim pościgu chwyta go za plecak i ciągnie do siebie. Dziecko podnosi ryk jakiego Jarosław w życiu jeszcze nie słyszał. Na balkon jednego z domu wychodzi jakaś kobieta
- Ej panie ! Zostaw go ! – krzyczy
Jarek jest zdezorientowany. Nie może działać kiedy wie iż jest obserwowany przez innych ludzi.
- Smarkacz chciał mi radio ukraść z wozu. Tym razem mu podaruje – mówi Szymański
i puszcza chłopca. Ten z niemym przerażeniem patrzy na niedoszłego porywacza. - No uciekaj szczeniaku zanim ci naciągnę ucho !- krzyczy w udawanym oburzeniu mężczyzna.
Chłopiec zaczyna biec przed siebie a Jarosław z powrotem wsiada do auta. Kobieta przez chwile jeszcze go obserwuje po czym wchodzi do domu. Urzędnik nawraca i wyjeżdża z wioski. To był jednak zły pomysł wracać w to samo miejsce.
Po kilku minutach jazdy przystaje na poboczu, otwiera rozporek i się onanizuje. Z każdym ruchem nadgarstka z jego głowy wypływają MYŚLI.
Kiedy wytryska jego umysł już nie jest skażony. Kiedy dochodzi do niego co chciał zrobić robi mu się słabo. Nie chce być zboczeńcem, nie jest nim, po prostu czasami lubi zabawić się trochę ostrzej niż inni. To nie grzech, przekonuje sam siebie.
Wyciera chusteczką higieniczną spermę z ręki i rusza do domu. Czeka na niego żona z pysznym obiadem.
OPOWIADANIE - TAJEMNICA DZIECIOŁAPA
SS-NG #30 KWIEWCIEŃ 2005