Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   48
                                        

Jacek "AloneMan" Marciniak


Ta recenzja będzie krótka i prosta. Dokładnie taka, jak gra, którą w niej wam przedstawię. Klub Konesera w pierwszym numerze SS-NG 2005 roku zaczynam dziewięcioletnim już SCREAMER’em!



PIĘKNO TKWI W PROSTOCIE
Zapomnij o tuningu, o pomocy pilota. Zapomnij o optymalnym wykorzystaniu silnika czy unikaniu wypadków. Żadna z tych rzeczy nie będzie ci potrzebna, ponieważ w tej grze wybierasz samochód i wciskasz gaz. To wszystko. Proste, prawda? Sęk w tym, że się sprawdza. Wybierać możemy spośród fikcyjnych samochodów, takich jak Shadow, Tiger, Hammer, Rising Sun [mój ulubiony, choć jeden ze słabszych], Panther, Yankee czy Rocket Car. Takie fikuśne nazwy pozwoliły autorom gry uniknąć płacenia dużych opłat za wykorzystanie poszczególnych marek w grze. Tak naprawdę więc lista samochodów prezentuje się następująco: Lamborghini Diablo, Ferrari F40, Bugatti EB110, Mitsubishi GT-3000, Porshe 911 i Corvetta.

Następnie wybieramy skrzynię biegów - automatyczną [dla początkujących] bądź manualną, której umiejętne użycie nieco usprawnia funkcjonowanie naszego samochodu na trasie. I to by było na tyle. Opanowanie całej gry zajmie bardziej opornym użytkownikom pieców nie więcej niż 5 minut. Tak więc choć SCREAMER reklamowany był jako wyścigi, jest tak naprawdę zręcznościówką. Bardzo, bardzo miodną zręcznościówką.

W GARAŻU
Grać możemy za pomocą klawiatury lub joysticka. Mój ostatni joy stopił się, gdy na godzinę zostawiłem go tuż pod lampką. Zbyt bliski kontakt z żarówką zaowocował potwornym smrodem palonego plastiku w całym domu, więc od tej pory skazany jestem na klawiaturę. Kierowanie sprowadza się do strzałek odpowiedzialnych za przyspieszanie, hamowanie i zmianę kierunku oraz - w przypadku samochodu z manualną skrzynią - do zmiany biegów. Fizyka pojazdów i trasy jest tak uproszczona, że nie bardzo musicie sobie zawracać głowę takimi bzdurami jak redukcja przed zakrętem.
Grafika jest bardzo przyjemna dla oka. Szybko przestaje się zwracać uwagę na pikselozę. Przy prędkości ponad 300km/h krajobraz zmienia się tak szybko, że i tak nie ma czasu na przyglądanie się otoczeniu na każdej z ponad 10 tras [bazowo jest ich 6, resztę można odblokować poprzez kolejne zwycięstwa w pucharze]. Muzyka i dźwięki... cóż. Ryk silników jest bardzo, ale to bardzo głośny i to powinno nam wystarczyć.

Gra jest prosta nie tylko pod względem obsługi - przeciwnicy także nie stanowią większego zagrożenia. Odrobinę psuje to graczowi zabawę, ale za to gra świetnie sprawdza się, gdy mamy kilka minut do wyjścia z domu i chcemy szybko rozegrać jeden wyścig. Zapewniam, że odpalając SCREAMER'a zrobimy to szybko, przyjemnie i bardziej bezstresowo niż w NFS: UNDERGROUND.

META
Ostatnio zastanawiałem się, dlaczego mamy kilkadziesiąt razy mocniejsze komputery niż 10 lat temu, a gry często gęsto gorsze niż wtedy. Dziwne, prawda? Gdyby wprowadzić nowy parametr oceniania, a mianowicie ilość miodności na megabajt programu, to SCREAMER zostawiłby daleko w tyle większość nowoczesnych produkcji. O czym zapewniam was ja, Genosha, z łaski DRIZITA recenzent SS-NG. Howgh!

PS. Screenshoty bezczelnie ukradłem z Gamespota, za co przepraszam. Program do ich ściągania mnie nie lubi i czasem płata figle.


  Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   48