-->\n" +"" ); noweOkienko.document.close(); noweOkienko.focus(); } //-->
  Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   45
                   

Wojciech "Keiran" Skitał

PRODUCENT: Rockstar Games    DYSTRYBUTOR: Cenega   GATUNEK: RPG   WWW: www.rockstargames.com/sanandreas/
GTA: San Andreas to już siódme (jeśli liczyć oba dodatki do GTA) spotkanie ze światem stworzonym przez panów z Rockstar Games. Można już powiedzieć, że stworzenie kolejnej części było sensowne - świadczy o tym liczba sprzedanych kopii. A co do jakości? To historia akurat do recenzji.



Seria GTA zaczynała wiele już lat temu z poziomu gry, nie zawaham się użyć tego słowa, niszowej. Co tu dużo mówić, nawet jak na te dla wielu graczy już zamierzchłe czasy GTA nie wyglądało rewelacyjnie, prosta dwuwymiarowa grafika z widokiem z lotu ptaka to nie było to do czego przyzwyczaiły graczy inne pozycje. A jednak, wbrew temu co się zapowiadało gra osiągnęła sukces i zdobyła dość duże grono naśladowców. Główną przyczyną była oczywiście tematyka, rzadko zdarzały się gry, które pozwalały nam stanąć po stronie przestępców, nie zamierzam się tutaj bawić w psychologa, trzeba po prostu przyznać, że jedynka była bardzo grywalna. Po premierze dwójki wydawało się, że nie wydarzy się już nic ciekawego, bo też i dwójka nie była rewelacyjna, raczej typowe odcinanie kuponów. Dopiero GTA3 pokazało co dobrego można jeszcze zrobić z tym pomysłem.

(kliknij aby powiększyć)


San Andreas to nazwa fikcyjnego stanu USA. Fikcyjnego, ale nie tak do końca, bo widać w nim wyraźne inspiracje stanem faktycznym. Na San Andreas składają się: Los Santos czyli to co najpiękniejsze i najpaskudniejsze w LA, San Fierro czyli oczywiście sławne Fresco, Las Venturas to największe kasyno na świecie - Las Vegas. Poza tymi trzema miastami mamy jeszcze tereny podmiejskie, które jak się okazuje wcale nie są nudne. Całkowity obszar gry jest kilkakrotnie większy od tego co widzieliśmy w Vice City, a więc naprawdę spory. W GTA:SA wcielamy się w postać Carla Johnsona, drobnego gangstera z Los Santos, który 5 lat temu przeniósł się do Liberty City (Nowego Yorku). Teraz nasz bohater postanowił wrócić na stare śmieci, niestety jak się okazuje Los Santos jest jeszcze gorszym miejscem niż kiedyś. Już na samym początku zatrzymują go gliniarze i pozbawiają całej gotówki, a w domu zastaje wkurzonego brata, który informuje go o śmierci matki. Czy może być gorzej? W mieście nastąpiły spore przetasowania i drużyna Johnsona już w zasadzie nie liczy się w mieście. Naszym zadaniem jest naprawić sytuację, no i oczywiście dowiedzieć się kto odpowiada za śmierć pani Johnson.



Od początku w grze witają nas murzyńsko-gangsterskie klimaty lat 90-tych, co nie jest pomysłem złym, sam pamiętam jak dawno temu zachwycałem się gangstarapem. Specyficzny wygląd i zachowanie bohaterów, a także język jakim się posługują zdecydowanie buduje świetny nastrój. Murzyni jak to murzyni ostro przeklinają i są dogryzają sobie niemiłosiernie, więc znający angielski będą mieli niezły ubaw.

Zapewne wielu z Was zdziwi się dlaczego w rubryczce gatunek tkwi RPG. No ale jak inaczej sklasyfikować ten tytuł? RPG to nie setki tabelek, ale przede wszystkim maksymalne wczucie się w postać, a tego w GTA:SA jest na pewno więcej niż w Diablo. Inna ważna cecha to swoboda, a tutaj jej wrażenie jest ogromne. Wprawdzie główny wątek gry jest liniowy, ale podobnie jak w poprzednich częściach możemy modyfikować kolejność wykonywania niektórych zadań, a wiele z nich ominąć. Ale najbardziej na poczucie swobody wpływa ogrom terenu gry i liczba rzeczy, które możemy robić.


Teraz naszego bohatera opisuje szereg informacji. Na początek mamy szacunek, rozwijamy go wykonując ważne zadania, a pozwala nam rekrutować czarnuchów, którzy posłużą nam za obstawę. Taka grupka 6-7 murzynów z kijami potrafi stworzyć niezłe zamieszanie na terenie wroga. Bo właśnie, teraz miasto podzielone jest na strefy wpływów, a naszym zadaniem jest oczywiście przejąć je całe. Kręcenie się w strefach innych gangów zbyt bezpieczne nie jest, ale za to w swoim kąciku możemy czuć się jak pan i władca. Dwie ważne cechy to muskulatura i tłuszczyk. Obie są potrzebne (ta druga może mniej) gdyż pozwalają nam na walkę, bieganie i w ogóle grę, ponadto wpływają na nasz wygląd. Wpływają na nie wizyty na siłowni i w jadłodajniach. Pograjcie dłuższy czas nie czyniąc nic z tych czynności, a zobaczycie obraz nędzy i rozpaczy. Poza tym jest jeszcze atrakcyjność, która zależy od wielu rzeczy, głównie od fryzury i ubioru. Aby się uatrakcyjnić możemy pójść do sklepu z ciuchami, do fryzjera, a nawet do salonu tatuażu. Zajmowanie się takimi rzeczami może na wiele godzin oderwać nas od głównego wątku a wymieniłem tylko wierzchołek góry lodowej. Przecież jest jeszcze poziom umiejętności w posługiwaniu się bronią i pojazdami, możemy też ponurkować (i poszukać skarbów), pograć w kasynie czy sprayować ściany (z tym wiąże się oznaczanie terenu). A jeśli ktoś nie lubi sidequestów to zawsze może po prostu wykonywać główne misje, ale wątpię żeby zrobił to w krótkim czasie. Ogrom gry sprawia, że jest ona bardzo długa, a jeśli ktoś chce z niej wyciągnąć kompletne sto procent to musi zarezerwować jakieś dwa miesiące, a może i więcej (no chyba, że gra po 20 godzin na dobę).



Chyba tym co może najbardziej rozczarować jest oprawa graficzna. Gra jest oparta na enginie GTA3, no może trochę zmodyfikowanym. Niestety engine ten ma już swoje lata, co widać. Z drugiej strony dzięki niemu mamy olbrzymi obszar gry bez odczytów, a może raczej - prawie bez odczytów, bo posiadacze kilkuletnich konsol mogą mieć drobne problemy. Pomimo tego gra wygląda estetycznie i świetnie oddaje klimat lat 90tych na zachodnim wybrzeżu USA. Każde miasto wygląda mniej więcej tak jak znamy to z filmów czy gazet (a czy tak jak naprawdę, to zapytajcie kolegi Yisraela) łącznie z charakterystycznymi miejscami (taa, znalazło się nawet miejsce na napis hollywood, a raczej Rockstarową wersję tego napisu). Pod względem dźwięku po raz kolejny już mamy mistrzostwo, nie było jeszcze gry z tej serii z kiepskim udźwiękowieniem. W radiu mamy wiele klasycznych kawałków z lat 90tych (jest nawet moje ukochane FNM) i każdy chyba znajdzie sobie coś dla siebie, jest przecież kilkanaście stacji radiowych. Na udźwiękowienie też nie można narzekać, brzmi bardzo przekonywująco, a głosy postaci są po prostu świetne, dawno nie słyszałem tak dobrego voice-actingu. Zresztą na liście płac znajdzie się kilka znanych postaci. GTA: San Andreas to wspaniały przykład na to, że można zrobić tytuł łączący doskonałe pomysły i bardzo różnorodny tak, aby nadal był grywalny i strawny dla każdego. X-Box ma swoje Halo 2, PC ma Half-Life 2 ale i my nie musimy się wstydzić, bo GTA: San Andreas to gra naprawdę bardzo udana, nowatorska i godna polecenia. Prawdopodobnie jest to najlepszy tytuł jaki się ukazał na PS2



Nie zgadzasz się z oceną recenzenta?
Chcesz podyskutować o grze?
Zapraszamy do specjalnego wątku na ten temat:
http://forum.ppk.webd.pl/index.php?showtopic=2973





Najbardziej rozbudowana i najlepsza część serii. Dla posiadacza PS2 absolutny ‘musthave’


  Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   45