-->\n" +"" ); noweOkienko.document.close(); noweOkienko.focus(); } //-->
  Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   44
                              

Witold "Cameron" Kowalski
Kamil "Iwan" Iwanowicz


W końcu dorwaliśmy w swoje ręce najbardziej oczekiwany horror tego roku. Po godzinach spędzonych w mrocznym pokoju, oświetlonym jedynie blaskiem bijącym z telewizora wreszcie możemy dać odpowiedz na to, czy warto było napalać się na kontynuacje najbardziej znanej serii horrorów. Jakie były nasze oczekiwania dotyczące SILENT HILL 4 i czy zostały one spełnione - o tym możecie przeczytać w przeprowadzonej przez nas rozmowie.



Cameron:
Nie wiem jak ty, ale ja czekając na nowego Silenta stałem się trochę nerwowy - zmiany które zapowiadali autorzy trochę mnie przerażały, do czasu kiedy zobaczyłem pierwsze trailery. Czy tak wyobrażałeś sobie najnowsza część Cichego Wzgórza?

Iwan:
Wiesz, szczerze mówiąc to bałem się, że czwarty SILENT ostatecznie pogrąży serię w dołku. Oczywiście tkliła się we mnie iskierka nadziei- w końcu ekipa Konami pokazała już, że potrafi zrobić świetny horror. W kolejnej części liczyłem na konfrontację z kolejną wielką, tajemniczą intrygą. Informacje, jakie dało się usłyszeć o tytułowym pokoju napawały optymizmem. Taka nowość była w zasadzie konieczna, bo cały brud serii, zgnilizna i strach potrzebowały już nowej formy.

Cameron:
Ja osobiście liczyłem na to, że czwórka wróci do korzeni, SILENT HILL 3 niebezpiecznie zbliżył się w stronę serii RESIDENT EVIL - mnóstwo rodzajów broni i zwiększona ilość walk nie były moim zdaniem dobrym posunięciem ze strony Konami i czekając na grę modliłem się o to, aby „THE ROOM” nie powtórzył błędów poprzednika. Jednak po pierwszych informacjach wypuszczonych od producenta zacząłem się zamartwiać i zastanawiać do czego tym razem upodobni się SILENT HILL? Pokój, tryb FPP, portale - nie byłem zachwycony tymi zapowiedziami. Jednak po obejrzeniu pierwszych trailerów zacząłem zmieniać zdanie i nie mogłem się wręcz doczekać kiedy w końcu dostane SH4 w swoje ręce. Teraz kiedy już ukończyłem grę, mogę stanowczo potwierdzić, ze część moich wcześniejszych obaw była niestety słuszna.

Iwan:
Jak dla mnie wiadomości o pokoju i trybie FPP był zwiastunem czegoś nowego, niespotykanego. Co myślisz o takim zagraniu?

Cameron:
Początkowo pomysł bardzo przypadł mi do gustu - motyw z pokojem i zablokowanymi drzwiami cholernie mnie wciągnął i sprawił ze z miłą chęcią powracałem do tego miejsca przez portale. Podchodząc do drzwi zastanawiałem się, co też nowego zobaczę tym razem gdy zajrzę przez judasza, lub przystawię twarz do dziury w ścianie chcąc się dowiedzieć co porabia Eillen. Wszystko to zalatywało jakąś niezwykłą tajemniczością i powodowało, że aż chciało się wracać do tego miejsca i to nie tylko po to aby zapisać stan gry. Niestety, w pewnym momencie powroty do pokoju wydały mi się zbyt nużące - od momentu kiedy znika Eillen pokój staje się nudny i z ciekawego, tajemniczego miejsca staje się powodem do nerwówki i nudy, a gracz wraca tam tylko po to aby ujrzeć napis „complete” przy opcji zapisu stanu gry. Trochę szkoda, że autorzy zdecydowali się na taki krok, bo pokój 302 zapowiadał się jako niezwykle ciekawy patent. Niestety - nie do końca się to udało.

Iwan:
Po części zgodzę się z tobą- po jakimś czasie sąsiadka znika, a na klatce zaczyna się robić pusto. Jednak mnie najbardziej spodobały się inne szczegóły. Świetnym patentem jest moim zdaniem powolny... rozkład pokoju. Drzwi zaczynają gnić, okna pokrywają się brudem a całe pomieszczenie wydaje się zmieniać barwy na coraz bardziej stare. Kolejnym dobrym zagraniem są duchy, które nie raz i nie dwa nawiedzą pokój Henry’ego. Są one naprawdę uciążliwe a jedynym na nich sposobem jest stawianie specjalnych świec. Dzięki temu Gracz nieświadomie przywiązuje się do pokoju i zaczyna o niego dbać. Dobrze jest mieć coś w świecie SILENT HILL, na co można chociaż w ograniczonym stopniu wpływać. Dlatego wizyty w pokoju 302 były moimi ulubionymi momentami całej rozgrywki w czwartej części Cichego Wzgórza. Niestety, standardowe „bieganie” w trybie TPP nie spisuje już się tak dobrze...

Cameron:
Skoro już wspomniałeś o duchach, to podyskutujmy o monstrach w grze, Nie sądzisz, że autorzy SH4 nieco przedobrzyli w tym elemencie? Co prawda jak zwykle wygląd wrogów można częściowo uzasadnić fabułą, to jednak widząc takie skaczące małpy lub duchy z dwoma głowami gracz ma ochotę wyłączyć tą grę bez zastanowienia. Zastanawiam się czemu ludzie z Konami stracili wyczucie i zamiast symbolicznych monstrów pokroju choćby tych znanych z drugiej części gry, wprowadzili do gry takie pokraki? Pozytywne wrażenie zrobiły na mnie jedynie duchy i znane z poprzednich Silentów psy. Reszta potworów absolutnie nie przypadła mi do gustu i widząc je, po prostu nie mogłem się nadziwić jak autorzy mogli spieprzyć ten element. Rozumiem, że wygląd wrogów nie jest w tej serii najważniejszy ale w czwartej odsłonie Cichego Wzgórza zdecydowanie wpływa na niekorzyść gry. Podobnie jak ilość przeciwników pojawiających się jednocześnie w danej lokacji.

Iwan:
Masz rację, designowi przeciwników należą się cięgi. Pielęgniarki na początku przerażają, ale gdy odkryjemy, że przy każdym uderzeniu zwyczajnie bekają, to sytuacja staje się raczej groteskowa. Poza tym twórcy w kolejnej części jeszcze bardziej zmienili proporcje między zagadkami, a walkami. Teraz tych drugich jest dużo więcej, zaś zagadek jest mniej i uległy znacznemu uproszczeniu. Nie powiem, żeby taka zmiana przypadła mi do gustu. Klimat zagrożenia w SILENT HILL w zasadzie pryskał, gdy stawaliśmy już w bezpośredniej konfrontacji z przeciwnikiem. W końcu nasz bohater nie jest bezbronny i napotkane monstra traktuje solidnymi argumentami. Dlatego najbardziej ekscytującymi elementami były dla mnie dziwne, chore dźwięki, poczucie czyjejś obecności i obawa przed otwieraniem kolejnych drzwi. W SILENT HILL 4 cała atmosfera ulatnia się w powietrze, ponieważ ilość potworów znacznie wykracza poza "normalne" granice. Bo gdy widzimy np. jedno poskręcane monstrum w bezruchu stojące na środku korytarza, to możemy się wystraszyć. Jednak, gdy takich potworów wybiegnie sześć, to oglądamy już tylko krwawą sieczkę.

Cameron:
Mnie w SILENT HILL 4 najbardziej brakowało momentów, w których mógłbym podskoczyć z przerażenia, takich jak na przykład słynna scena w więziennej toalecie w SILENT HILL 2, lub też nawiedzony dom i spadający wisielec w trzeciej części gry. Oczywiście tego rodzaju smaczki nie są w tej serii najważniejsze, ale skoro poprzednie części potrafiły również przerażać w taki właśnie sposób to dlaczego twórcy gry zerwali z takimi zagraniami? Choć szczerze mówiąc nawet biorąc pod uwagę sferę doznań psychologicznych nie czułem w tej grze tak wyrafinowanego strachu jak to miało miejsce w poprzednich odsłonach serii. Coś się stało z klimatem SILENT HILL 4, mimo że teoretycznie wszystko wydaje się w porządku, to jednak tak naprawdę ja nie czułem w najnowszej grze tej atmosfery, która zachwyciła mnie w poprzednikach.

Iwan:
No właśnie- atmosfera. Moim zdaniem Silentowy klimat (brud, obrzydzenie, strach) tylko momentami udzielał się podczas kilku akcji w tytułowym pokoju. Same wyjścia „na zewnątrz” i granie w standardowym TPP było moim zdaniem nieco bezpłciowe i może zabrzmi to śmiesznie, ale... ani razu nie wystraszyłem się. Nie czułem tego napięcia, strachu przed chorymi fantazjami ludków z Konami. Jednak mimo tego, co do tej pory powiedzieliśmy SILENT HILL 4 to dobra gra. Szczególnie dobrze wypada w porównaniu do innych horrorów (o czym później). Najnowszy Silent może wydawać się wyprany z otoczki charakteryzującej poprzednie części, ale w rzeczywistości posiada sporo niespotykanych motywów.
Mimo, że gra momentami może się wydawać nawet nużąca, to w znacznym stopniu rekompensują to bardziej wykręcone zagrywki. Czyli takie akcje, po których dłuższy czas patrzysz w ekran a ręce zaciśnięte na padzie zaczynają się pocić. Jeśli chodzi o moje subiektywne uczucie, to przyznam, że momentami miałem ochotę rzucić tą grę w kąt, jednak dzisiaj nie żałuję, że przeszedłem ją do końca. I straciłbym naprawdę sporo, gdybym się w ten tytuł nie zagłębił. W głównej mierze zawdzięczam to fabule, która moim zdaniem jest dużo, dużo lepsza, niż ta z SH3. Myślę, że zgodzisz się ze mną w tej kwestii.

Cameron:
Zdecydowanie. Właściwie to fabuła gry jest jedynym elementem w SILENT HILL 4 do którego nie mam absolutnych zastrzeżeń. Nie dość, że jest niezwykle interesująca, to od samego początku stawia sporo pytań, nie do końca udzielając na nie odpowiedzi. Element tajemniczości i braku wyjaśnienia niektórych wątków ostatecznie pogrążył SILENT HILL 3, które skupiało się głównie na odpowiedziach pozostawiając graczowi słabe „pole do popisu”. Grając w THE ROOM nie raz stawiałem sobie pytanie „o co tutaj chodzi”? W większej części zostaje to później wyjaśnione, ale po ukończeniu SILENT HILL 4 i tak można zastanawiać się nad tym, co chcieli nam przekazać twórcy, w czym braliśmy udział i co tak naprawdę spotkało Henry’ego ? I choć do geniuszu wspaniałego SILENT HILL 2 tutaj daleko, to jednak uważam, że fabuła SILENT HILL 4 jest olbrzymim plusem gry, który powoduje, że gra w dalszym ciągu jest warta polecenia. Jeśli zaś chodzi o głównego bohatera, nie wiem czy również masz podobne odczucia ale mnie dręczy jedna myśl - otóż Henry sprawia wrażenie bohatera hmmm... drugoplanowego. Gościa, który w całym tym koszmarze znalazł się zupełnie przypadkowo. I powiem szczerze, nie za bardzo mogłem się utożsamić z tym bohaterem, przeżywać razem z nim jego koszmar, tak jak przeżywałem go kiedyś razem z Harrym, Jamesem czy Heather. Główną postacią SILENT HILL 4 jest tak naprawdę ktoś inny i dla mnie jest to niemałym zaskoczeniem.

Iwan:
Przyznam, że Henry jest nieco „bezpłciowy”, ale mnie to za bardzo nie przeszkadzało. A co do fabuły to dodam tylko, że chłopaki naprawdę się postarali. Przejdźmy jednak do innej kwestii- otóż SILENT HILL 4 można oceniać na dwóch płaszczyznach. Jest to seria z tradycjami, więc znawcy poprzednich części odbiorą ją inaczej, niż kompletni laicy. Myślę, że fani Silenta odczują pewien zawód, bo przyznać trzeba, że to już „nie to”. Jednak czwarta część obfituje w wiele przednich patentów i dla niektórych może stanowić dopełnienie nie do końca udanego SH3. Zaś jeśli ktoś pierwszy raz styka się z serią, to sądzę, że SH4 przypadnie mu do gustu. Oczywiście nie mogę tego powiedzieć w pełni obiektywnie, bo z SILENT HILL jestem nie od dziś. Jednak Gracz nieprzyzwyczajony do motywów, jakie serwowało Konami w poprzednich odsłonach może zdrowo się zszokować widząc, co wyprawia się w pokoju 302. Nie to, co starzy wyjadacze, którzy po SH2 nie boją się już niczego ;).

Cameron:
Wg. mnie jest raczej na odwrót. Sądzę, że SILENT HILL 4 docenią przede wszystkim fani serii, ze względu głównie na fabułę. Nowicjuszy odstraszyć może to o czym rozmawialiśmy, czyli dziwacznie wyglądający wrogowie i konieczność ciągłych powrotów do pokoju w celu zasejwowania, co znacząco utrudnia grę. Uważam po prostu, że pomimo tego, iż SILENT HILL 4 jest bardzo interesującym tytułem dla fanów sagi, to jako horror spisuje się już znacznie słabej. Na jednym forum przeczytałem kiedyś opinie człowieka, który twierdził, że SILENT HILL 3 jest świetnym horrorem, ale słabym „Silentem”. W przypadku SILENT HILL 4 jest moim zdaniem na odwrót, choć może słowo „świetny” zamieniłbym tutaj na bardzo dobry. Po prostu, na rynku jest już kilka innych gier, które straszą nie gorzej niż poprzednie części Cichego Wzgórza, a na pewno zdecydowanie mocniej niż przygody Henry’ego. Dla mnie SILENT HILL 4 to bardzo dobra gra, która nie spełniła jednak do końca moich oczekiwań. Podobnie jak w przypadku SILENT HILL 3 czuje tutaj ogromny niedosyt, zwłaszcza pod względem rozgrywki. Czy jednak SILENT HILL 4 jest lepszą grą niż przygody Heather? Wydaje mi się że tak, co prawda nie mogę tego powiedzieć zdecydowanym tonem gdyż nadal mam nieco wątpliwości co do jakości czwartego Silenta, jednak dla mnie najważniejsza w tych grach zawsze była fabuła, a tutaj SH4 zdecydowanie wyprzedza swojego poprzednika. Ale co z tego, skoro po ukończeniu gry, zamiast ponownie zagrać w najnowszą część serii, chciałem wrócić raczej do przygód Jamesa, lub Harry’ego.

Iwan:
Ja natomiast po skończeniu gry zastanawiałem się, dlaczego koniec jest taki kiepski... Pamiętam, że po obejrzeniu zakończenia „dwójki” byłem w niezłym szoku, a po mojej głowie krążyło mnóstwo myśli, które przez parę dni nie dawały mi spokoju. Niestety, przyznać muszę, że seria dosyć szybko „stacza” się. Już trzecia część gry świadczyła o tym, że coś jest „nie tak”. Wtedy seria o Cichym Wzgórzu znalazła się w niejasnym punkcie, wzbudzając obawy o przyszłość. Czwarta część niejako wbiła pierwszy gwóźdź do trumny- mimo kilku świeżych pomysłów nie udało się wyjść z tego- jak na razie- płytkiego dołka. Ale nie słuchaj mnie, zbyt długo dziś byłem w szkole ;). Werdykt ostateczny z mojej strony- SILENT HILL 4 uważam za część lepszą od „trójki”, jednak i tak nie spełniła pokładanych w niej nadziei. Mamy tu kilka dobrych, świeżych pomysłów, świetną grafikę, bardzo dobrą fabułę; gra się fajnie, niestety niektóre momenty potrafią baardzo odrzucić od dalszej rozgrywki. A co do przyszłości, to rysuje się ona dość niebezpiecznie. Kolejna część ukaże się już na konsole następnej generacji (pewnie PS3 i Xb2)i... jak na razie tyle nam wiadomo. Zobaczymy, czy do czasu ukazania się „kombajnów przyszłości” ludki z Konami wykombinują coś genialnego na miarę SH i SH2. Całkiem możliwe, że piąty Silent będzie grą... FPP. Twórcy mówili przecież, że widok z pierwszej osoby został wrzucony do SH4 w ramach testu. Oczywiście są to tylko moje przypuszczenia, więc nie ma się czego bać. Ale z pewnością przestraszymy się next- next genowego Silenta, bo jak nie, to będzie można na dobre pożegnać się z serią.

Cameron:
FPP? Nie strasz mnie, aż tak ludki z Konami chyba nie przekombinują. Choć licho ich tam wie, skoro już w SILENT HILL 4 mieliśmy kilka sporych zmian, ale mimo wszystko wydaje mi się jednak, że w przypadku piątej części serii autorzy gry skupią się raczej na podrasowaniu spraw technicznych. Być może dzięki temu seria wróci do korzeni, choć zdaje sobie sprawę, iż szanse na to są bardzo nikłe. Szczerze powiedziawszy, nie bardzo wierzę w to, iż następny SILENT HILL będzie grą, która przystopuje jakościowy regres serii. I myślę, choć piszę to z wielkim bólem, że SILENT HILL 4 stanowiłby bardzo dobry moment do zakończenia tej wspaniałej historii. Osobiście zamiast słyszeć o pracach nad nowym Silentem na przyszłe konsole, wolałbym aby twórcy serii podjęli się nowego wyzwania i stworzyli zupełnie nowy tytuł - kto wie, może ponownie wyszłaby im równie kultowa gra? Marzy mi się również remake SILENT HILL 1 z poprawioną grafiką i dźwiękiem, ale kwestię tą proponuje potraktować jako intencje wariata ;)

Iwan:
Ok, widzę że coraz dziwniejsze pomysły nam wychodzą, więc czas już chyba na nas. Trzeba wziąć się do nauki, bo inaczej zostanę zamknięty w swoim pokoju identycznie jak bohater SH4. Tylko że ja w przeciwieństwie do niego nie ucieknę przez otwór w łazience, tylko zostanę sam na sam z podręcznikiem od matmy, czego nikomu nie życzę.



  Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   44