-->\n" +"" ); noweOkienko.document.close(); noweOkienko.focus(); } //-->
  Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   37
                   

Wojciech "Keiran" Skitał

PRODUCENT: Capcom    GATUNEK: Bijatyka   WWW: http://www.capcom.com/xpml/game.xpml?gameid=750060


Gry kultowe, bądź chociaż takie które dobrze się sprzedają są dla wydawcy zbawieniem, w to trudno wątpić. Zwykle korzysta on z zainteresowania tytułem i wypuszcza bądź kolejne prawie niezmienione części (jak to było na przykład z Tomb Raiderami), bądź też tworzy całkiem nową grę z wykorzystaniem tytułu, postaci, miejsc itp. Onimusha: Blade Warriors należy do tego drugiego zbioru.





Chińczykowi zawsze wiatr w oczy


Zaraz po uruchomieniu jest miłe zaskoczenie, przełącznik 50/60Hz, niestety jak się później okazało w tej grze nie robi to wielkiej różnicy. Następnie dostajemy słabiutkie intro zrobione na enginie gry, które w teorii ma wprowadzić nas w fabułę. Niestety fabuła w OBW właściwie nie istnieje i szkoda jej nawet przytaczać.

Pomysł na OBW był prosty: bierzemy głównych bohaterów Onimusha 1 i 2, kilka postaci pobocznych, głównego złego Nobunage oraz jego przydupasów i robimy z tego bijatykę. Pytanie czy coś takiego w ogóle było potrzebne. W każdym razie OBW to taki Playstationowy klon Super Smash Brothers, czyli multiplayerowa bijatyka.


Chińczykowi zawsze wiatr w oczy


Na czym to polega? Mamy kilku poziomową arenę, od dwóch do czterech fighterów (kierowanych przez gracza lub konsolę) oraz różnego rodzaju power-upy. Niestety nie ma tutaj możliwości chodzenia w trzech wymiarach, możemy tylko chodzić w lewo i prawo oraz zmieniać poziomy.

Repertuar ciosów i umiejętności dla każdej z postaci jest raczej ubogi. Mamy przycisk do wykonywania ciosów bronią, trójkąt to kopnięcie (skuteczne, gdyż przebija bloki), blok, skakanie, kucanie, przygotowanie do ataku dzięki któremu możemy omijać przeciwnika i wykonywać rozbrojenie przeciwnika czy inne ciosy oraz kółko, które pozwala zasysać orby. A kombosy? Jest jeden aktywowany przez szybkie naciśnięcie przycisku ciosu. A po co wspomniane wyżej orby? W trybie story umożliwiają podpakowanie naszego wojownika, poza tym niektóre umożliwiają wykonanie efektownego ciosu (R1+trójkąt), a jeszcze inne są niezbędne by zaliczyć dany etap. Niestety, każda postać ma ten sam zestaw ciosów, po prostu trochę inaczej wyglądający. Tutaj twórcy mogli się bardziej wysilić, tym bardziej, że postaci nie ma znowu tak dużo, a te bonusowe często są prawie identyczne z oryginalnymi i sytuacji nie ratują nawet postacie z innych gier Capcomu.
Trybów gry nie jest dużo: tryb story, tryb vs, tryb vs z wykorzystaniem postaci ze story, trening i to w zasadzie tyle. Po kolei może, story mode w większości gier skupia się na opowiadanej w grze fabule, no ale co zrobić jeśli w grze praktycznie nie ma fabuły? Wtedy tak jak tutaj mamy po prostu dziesięć etapów walczenia z różnymi zadaniami, czasem wykończyć wszystkich, czasami zdobyć ileś tam orbów itp. Nie jest to nic nadzwyczajnego. No ale jako że to story to mamy jakšś pseudo-fabułę, mniej więcej trzy razy obejrzymy krótki liczony filmik, który nie wyjaśnia właściwie nic i jest jakby dodany na siłę. Pomiędzy walkami możemy przeznaczyć zdobyte orby na poprawienie trzech cech: ataku, obrony i magii, ale jest to w zasadzie kosmetyka, a nie próba nadania cech RPG.
Czyżby zemsta Heihachiego?


W tym trybie możemy też zbierać przedmioty i bronie, ale jest to przeprowadzone tak dziwnie, że w zasadzie trudno się połapać jak to zrobić, wygląda na to, że trzeba szczęśliwie otwierać skrzynki z bonusami w trakcie walk. Największa parodia to taka, że aby ukończyć story mode wystarczy jakieś dziesięć minut. Co potem? Przejść od nowa tą lub inną postacią. I tak w kółko. Tryby vs różnią w zasadzie tym, że w pierwszym dostajemy postacie standardowe, a w tym drugim możemy je odczytać z karty pamięci, jeżeli byliśmy na tyle wytrwali, żeby je podpakować. Dobrym punktem jest to, że możemy wybrać sposób zwycięstwa: pokonanie wrógów, bądź zdobycie największej ilości orbów.
Jeszcze rozpoczynając rozrywkę od treningu liczyłem na to, że OBW okaże się chociaż dobrym tytułem, który pozwoli mi na relaks, niestety przeliczyłem się. Walki są mało dynamiczne, a granie przeciw konsoli nie sprawia satysfakcji. Wrażenia poprawiają się gdy skorzystamy z multitapa, ale zdobycie 3 kolegów z wolnym czasem może sprawić spory kłopot, tym bardziej, że są lepsze multiplayerowe gry.
Jeśli chodzi o oprawę graficzną to jest zdecydowanie gorsza od tej z Onimushy, przede wszystkim dużo gorzej wyglądają tutaj plansze na których walczymy, a to jak wiadomo było jedną z największych zalet oryginału.


Raczej nieskuteczna


Również postacie nie wyglądają za specjalnie, a animacja co niektórych jest nadzwyczaj dziwna. Nie przyczepię się natomiast do muzyki, ta jest całkiem dobra, dostosowana do tematyki gry. Dźwięki również nie są najgorsze. Zdecydowanie oprawa dźwiękowa jest najlepszą cechą OBW.
W OBW najbardziej dokuczały mi niewielka dynamika oraz nuda spowodowana małym zróżnicowaniem postaci, trudno mi powiedzieć co należałoby zrobić, aby OBW było grą chociaż dobrą, po prostu jest tutaj zbyt dużo do zrobienia, może należało jeszcze popracować nad grą pół roku. Podsumowując OBW to typowy średniak, pozycja tylko dla fanów bijatyk, którzy mają dużo kumpli i dostęp do multitapa oraz ewentualnie dla fanatyków Onimushy, którzy muszą mieć wszystko związane z tym tytułem. W przeciwnym wypadku czeka Was drodzy Gracze nuda dlatego też pożyczyć na weekend można, kupować raczej nie warto.




OBW to typowy średniak, pozycja tylko dla fanów bijatyk.


  Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   37