-->\n" +"" ); noweOkienko.document.close(); noweOkienko.focus(); } //-->
  Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   33
         

Paweł "Gonzo" Kazimierczak

PRODUCENT: Criterion Games    DYSTRYBUTOR: EA Polska   GATUNEK: racer   WWW: http://www.burnout3.ea.com/


Na targach E3 bezlitośnie pobił konkurencję we wszystkich elementach rozgrywki zgarniając nagrodę dla najlepszego racera targów. Zarządził na długo przed premierą. Spowodował depresję wśród producentów innych wyścigów. Szykujcie swoje konsole na ostrą jazdę, bo BURNOUT wreszcie wjechał do sklepów. Podtytuł charakteryzuje reakcję każdego gracza po ujrzeniu najnowszego dzieła chłopaków z Criterion.



WŁOS NA CZWORO
Gra została podzielona na kilka rodzajów eventów (czyt. konkurencji). Mamy klasyczny wyścig, Road Rage (w określonym czasie musimy rozdeptać określoną liczbę oponentów), Special Event (na czas), Burning Lap (jeździmy bolidem Formuły 1), Face-Off (bezpośredni wyścig z jednym przeciwnikiem) oraz na deser Crash (jak największy karambol na drodze). Całość rozmieszczono na trzech kontynentach, a poruszanie się miedzy eventami jest dziecinnie proste, dzięki Crash Nav - systemowi który nas prowadzi od wyścigu do wyścigu. Tym, co odróżnia BURNOUT`A od innych racerów są takedown’y, czyli zepchnięcia przeciwnika z trasy czy władowanie go pod nadjeżdżający tramwaj. Na tym opiera się Road Rage, ale w klasycznym wyścigu taka opcja też nam pomaga. W czasie gry zdobywamy tzw. Signature Takedowns. Są to zdjęcia naszych poczynań, gdy wpakujemy drugi samochodów na jakieś znaczące miejsce na trasie (przepaść, autobus). Poza tym, gdy się rozwalimy możemy częściowo sterować wrakiem samochodu i celować w przeciwników, którzy jechali za nami. Zwie się to Aftertouch Takedown (szkoda tylko, że nie możemy sterować kamerą podczas próby zrobienia Aftertouch’a)

Crashujmy!


Wszystko to oznacza czystą adrenalinę podawaną w błyskawicznym tempie, bo za każdy takedown i inne ciekawe akcje zdobywamy przyspieszenie dające niesamowitego kopa. Kiedy grałem z głośnikami rozkręconym do oporu i skończyłem wyścig, pokazał się na sekundkę ekran ładowania, a ja usłyszałem w jakim to szaleńczym tempie bije moje serducho. Moc w najczystszej postaci! Każdy event możemy zaliczyć na trzy stopnie medalowe, a za każde miejsce jest odpowiednia nagroda. W czasie zabawy co chwila coś się odblokowuje i cały czas jesteśmy dosłownie zasypywani w bonusowych trasach, samochodach, trofeach i innych ekstrasach; im dalej w grę, tym bardziej w nie grzęźniemy. Tutaj nie sposób wpaść w jakąkolwiek rutynę, bo ogrom wyzwań jakie dla nas przygotowali goście z Criterion powala na kolana. Samych eventów mamy 173, a samochodów ponad 50. Te liczby mówią same za siebie. Gra zrobiona z ogromnym rozmachem, a przy okazji długa, bo nawet biorąc pod uwagę niewielką trudność poszczególnych zadań ich ilość poraża. Różnorodność rozgrywki pozostanie na długi czas wzorem dla konkurencyjnych produkcji.

Byle nie po oczach


KRĘĆ, KRĘĆ, KRĘĆ
Grę testowałem na Xbox’ie, ale na PS2 całość wygląda podobnie. Grafika jest tak cudowna, że naprawdę ciężko ją opisać słowami. Nawet screeny nie oddają choćby cząstki kunsztu grafików tworzących B3. Refleksy na samochodach, przepiękne modele, oświetlenie, widzialność aż po horyzont i inne bajery to plusy tej gry. Sposób jaki zastosowano jest prosty, a przez to genialny. Po prostu trasę podzielono na kilkadziesiąt odcinków i są one dogrywane na bieżąco, a te już przez nas przejechane są usuwane z pamięci konsoli. Cudnie. Czasem można się przyczepić do załamanej teksturki czy ubogich szczegółów pobocza, ale to potrafią tylko prawdziwi malkontenci. Wszyscy inni będą się cieszyć z B3 jak z nowej zabawk
Dźwięki dobiegające z pola bitwy to również ideał. Tłuczone szyby, gięte blachy i odlatujące opony tworzą niemal makabryczny koncert, który bogactwem dźwięków wylewa się z głośników. Muzyka w B3 to zupełnie inna bajka. EA wcisnęło tu młodzieżowego rocka, który nie jest ani mocny ani słaby. Nijaki. Nie przeszkadza to w odbiorze, ale mogło być znacznie lepiej. Posiadacze X`ów mogą wcisnąć na HDD konsoli własną ścieżkę, ale mimo wszystko to dodatkowa praca. Oryginalny ST nie zachwyca.

To się nazywa rozrywka


GRAAAAAAAAAAAAAAAAAM
Gra jest śliczna, dopracowana, różnorodna i stanowi idealny zakup dla każdego gracza. Jazda z odchyloną maską zasłaniającą cały widok z włączonym boostem to czysty miód, którego tak nam potrzeba. Parę słów należałoby poświęcić Crashom (czyt. wypadkom). W tej części twórcy chcąc urozmaicić zabawę wprowadzili specjalne bonusy rozmieszczone w ciekawych miejscach. Mnożniki kasy, heartbreaker czy crashbreaker (eksplozja naszego auta) to kolejne urozmaicenia zabawy. Ten tryb jest wyjątkowy, bo dostarcza nieskończonych pokładów radości z kolejnych karamboli. Narzekanie, że Crashe są przypadkowe uważam za bezcelowe, bo i tak trzeba się na ten złoty medal napracować. Pomysłowość autorów budzi respekt, bo bonusy nieraz są rozmieszczone naprawdę zaskakując

Pyk, pyk i pyk i trzy samochody skasowane


Satysfakcja z grania jest przeogromna, na niektóre eventy (F1) trzeba się napracować, inne przechodzi się błyskawicznie. Poziom trudności jest wyważony idealnie, bo zabawa jest naprawdę długa. Gra nie jest bezbłędna. Czasem przenikniemy przez barierę na autostradzie, kiedy indziej znowu po takedown’ie przeciwnika wpakujemy się na ścianę (bo po zmiażdżeniu oponenta kamera odrywa sie od naszego wózka i oglądamy wypad z trasy naszej ofiary. Poza tym z czasie takedown’ów muzyka mogłaby być głośniejsza, ja rozumiem że odgłos tłuczonych szyb nadaje klimatu, ale chyba jedno nie przeszkadza drugiemu. Musicie zagrać w BURNOUT`A 3. Nie widzę żadnego usprawiedliwienia, ta gra wyznaczyła nowy kierunek rozwoju racerów. Tak trzymać, Criterion.

PS. Screeny pochodzą z serwisu Gamespot



Posiadacze Xboxa mogą dopisać sobie 0.5 punkta. Gra wymiata!


  Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   33