-->\n" +"" ); noweOkienko.document.close(); noweOkienko.focus(); } //-->
  Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   71
                         

Wojciech "Keiran" Skitał


Pierwszym który pisał o Atlantydzie był starożytny Platon, dzisiaj, po ponad dwóch tysiącleciach jest to temat absorbujący wiele uwagi. Dzisiaj przedstawię wam spin-off popularnego także i u nas serialu Star Gate o podtytule Atlantis.



Serial ten właśnie pojawił się na kanale Sci-Fi Channel, niestety niedostępnym w Polsce, w chwili kiedy pisze te słowa wyemitowano szósty już odcinek. Oryginalny serial oparto na pomyśle znanym z filmu fabularnego – na Ziemi znajdują się wrota umożliwiające podróże do innych planet. Więcej o tym znajdziecie w artykule Pellaeona w tym numerze. W każdym razie w SG:A śledzimy losy grupy ludzi wysłanych z drugich wrót na Antarktydzie do całkiem innej galaktyki, gdyż prawdopodobnie tam znalazła się Atlantyda.

I o to tyle hałasu – Gwiezdne Wrota


Teoria okazała się prawdziwa i Ziemianie zakładają bazę w opuszczonym przez Pradawnych mieście. Wkrótce jednak okazuje się, że mają problem wewnętrzny – brak źródeł energii do utrzymania tarcz chroniących miasto. Poznają też ludzi żyjących w tej galaktyce (o dziwo mówiących płynnym angielskim) i zawiązują z nimi swego rodzaju sojusz przeciwko nowo poznanemu wrogowi – Wraith. Jest to dziwna i bardzo zaawansowana technicznie rasa, która sprawiła problemy nawet Pradawnym. Grupa wysłana na Atlantydę jest iście międzynarodowa, ale dominują oczywiście Amerykanie. Dowódcą wyprawy jest dr Elizabeth Weir, kiedyś przeciwniczka wydawania dużych pieniędzy na sprawy wojska, teraz została cywilnym szefem programu. Jak przystało na dowódcę, spędza czas w bazie (podobnie jak dawniej Generał Hammond) Jak na razie postać ta nie wydała mi się zbytnio interesująca, ot rycząca feminizująca czterdziestka. Druga ważna postać to mjr Sheppard, utalentowany pilot wojskowy. Za to że złamał rozkazy wysłano go na Antarktydę (gdzie leciał razem z O’Neillem), tam okazuje się, że jest posiadaczem genu umożliwiającego korzystanie z urządzeń pradawnych i dlatego dołączono go do ekipy.

A to brzydki Wraith i brzydki Patrick


Wskutek splotu okoliczności wkrótce zostaje dowódcą militarnym. Ta postać jest całkiem ciekawa, z jednej strony typowy amerykański żołnierzyk-lekkoduch, ale ukrywa znacznie więcej niż widać i nie jest idiotą. Dalej jest por Ford, murzynek, kolejny objaw politycznej poprawności. Jak na razie zbytnio się nie wyróżnia, zwykły żołnierz, w trakcie akcji jest zastępcą Shepparda. Następnie dr McKay, znany z dalszych serii SG-1 naukowiec. Nie posiada genu Pradawnych, co powoduje jego ciągłą frustrację.
W ogóle jest to dość komiczna postać, nieustannie lęka się o swoje życie i narzeka na głód. Ostatnia z głównych postaci to Teyla, kolejna kobieta. Jest przywódczynią plemienia tubylców i służy grupie jako nieocenione źródło informacji. Ciekawe są jej relacje z mjr Sheppardem i chyba zrodzi się z nich coś więcej niż przyjaźń. Poza tymi postaciami pojawia się też wiele innych, np. grany przez Roberta Patricka (T-1000 w Terminatorze 2, agent Doggett z X-Files) płk Sommer. Moim faworytem jest jednak medyk, z pochodzenia Szkot. Mówi ze świetnym akcentem i wielokrotnie wdaje się w dyskusje z McKayem. Wprowadza to dużo potrzebnego przecież luzu do serialu.

Grupa operacyjna od lewej: Teyla, Sheppard, McKay, Ford


Jak na razie serial prowadzony jest ciekawie, przypomina trochę Star Trek Voyager (niemożność powrotu do domu) i DS9 (współpraca z obcymi na Atlantydzie). Odcinki jak na razie mają niezły scenariusz, ale nie będę tutaj nic zdradzał co by nie psuć przyjemności z oglądania. To do czego mogę się przyczepić to czołówka, w przeciwieństwie do klimatycznej z serii SG-1 tutaj mamy wycinki z serialu niczym w operze mydlanej. Autorzy wprowadzili trochę ciekawych pomysłów, jak chociażby przelatywanie przez Wrota za pomocą niewielkich transportowców czy myśliwców i za to należy się chwała. Ważne jest też, że wykorzystano popularność oryginalnego serialu i twórcy kontynuują swoje dzieło, gdyż dobrego SF nigdy za wiele.

Piechota przeciwlotnicza brzydali


Podsumowując SG-A jest jak na razie dobrym serialem SF, który godnie kontynuuje pomysły z SG-1, rozwija je i przekształca. Jeśli autorzy nie dopuszczą do rutyny i nie będą tej serii wydłużać w nieskończoność to na pewno mogą liczyć na sukces. Ja osobiście polecam ten serial wszystkim fanom SG-1, a jeśli jeszcze nie mieliście okazji poznać tej serii to i tak możecie oglądać SG-A, gdyż nie jest trudno załapać o co tu chodzi.



  Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   71