Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   51
                       

Krzysztof "Genosha" Kozak


Propozycja podpisania cyrografu była nie do odrzucenia. Za cenę własnej duszy tchórz i wioskowy głupek wcielił się w księcia Galadora – przystojnego i zamożnego następcę tronu. Miejsce było więc dobre, gorzej z czasem. Ten przypadł bowiem akurat na pojedynek z Czarnym Rycerzem...



Tak w największym skrócie można streścić fabułę KSIĘCIA I TCHÓRZA, wydanej w 1998 roku polskiej przygodówki firmy Metropolis. W moim odczuciu była to pierwsza polska przygodówka, która mogła się równać ze światową czołówką, ba – wygrywała konkurencję z większością tytułów. Pech chciał, że mniej więcej w tym samym czasie LucasArts zaatakowało rynek absolutnie rewelacyjnym CURSE OF MONKEY ISLAND. Jednak dla graczy polskich KSIĄŻĘ I TCHÓRZ był miłym akcentem. Dlaczego?
Zatrudniono znanego i lubianego aktora, Kazimierza Kaczora. Wcielił się on w rolę czarodzieja Arivalda i o ile nie można poddawać w wątpliwość jego dobrego wpływu na sprzedaż tytułu, to do samego dubbingu już niestety tak. Pan Kaczor zdecydowanie za bardzo wczuł się w swoją rolę [podobnie jak spora część obsady]. Kwestie czytane są wolno, niemal ospale i przesadnie wyraźnie. No, ale powiedzmy, że jak na pierwszy raz to ujdzie...

Karczemne życie toczy się najlepsze, gdy do przybytku wkracza Galador...


Muzyka nie zawsze pasuje do sytuacji, ale generalnie jest lekkostrawna i da się ukończyć grę bez zbytniej irytacji ścieżką dźwiękową. Ponadto nie zawsze nadąża za akcją. Można się więc pokusić o stwierdzenie, że do najwyższego światowego poziomu zabrakło tylko lepszej oprawy audio. Ponarzekałem więc trochę na początku, ale nie bez powodu uważam tą grę za jedną z lepszych produkcji 1998 roku. Dlaczego?
Po pierwsze, bardzo pomysłowo napisane dialogi autorstwa Jacka Piekary i Adriana Chmielarza napędzają dobrze przemyślaną fabułę. Nie ma w nich sztuczności i są świetnie wyważone – pomagają nam w rozwiązywaniu zagadek, jednak nie podają na nie w sposób oczywisty recepty. Wielkie brawa dla autorów scenariusza! Szkoda tylko, że gra jest dość krótka i bardziej doświadczeni gracze nie powinni mieć problemów z ukończeniem jej w 2-3 dni średnio intensywnej zabawy.

Miejski rynek – legowisko wszelkiej maści cwaniaków i dusigroszy


Bardzo ucieszyło mnie, że twórcy z Metropolis nie powtórzyli błędu bodajże 90% autorów przygodówek. Mianowicie oszczędzono nam wodzenia kursorem po ekrani w poszukiwaniu absurdalnie mikroskopijnych czy zamaskowanych przedmiotów – do dziś jest to bolączką gier tego typu [cierpi z tego powodu chociażby opisywana przeze mnie w tym numerze SS-NG PODRÓŻ DO WNĘTRZA ZIEMI]. Większość z nich wykorzystujemy w logiczny sposób i rzadko musimy uciekać się do metody „klikamy wszystko na wszystkim”. Stopień trudności jest idealny- zagadki nie są za trudne, a z drugiej strony trzeba się czasem odrobinę wysilić i ostateczne zwycięstwo nie przychodzi tak znowu łatwo. Większość graczy powinna być zadowolona.
O dziwo, tą sześcioletnią już grę posiada ciągle w sprzedaży internetowej kilka firm – kto będzie zainteresowany, ten bez problemu je znajdzie więc nie będę tu robił reklamy. Myślę, że szczególnie ze względu na atrakcyjną, wahającą się w granicach 25 złotych cenę warto dokonać takiego zakupu, jeśli nie miało się wcześniej styczności z KSIĘCIEM I TCHÓRZEM. Bądź co bądź przygodówki to jeden z niewielu gatunków gier, który stosunkowo skutecznie opiera się upływowi czasu.
Lepiej od oprawy dźwiękowej prezentuje się grafika. Jest żywa i barwna, rysunkowym stylem i karykaturalnym potraktowaniem postaci przypomina nieco CURSE OF MONKEY ISLAND, choć aż tak wyśmienita nie jest. Porównania z CMI wydają mi się nieuniknione, grałem bowiem, jak wielu fanów przygodówek, w obie te gry jednocześnie ze względu na podobną datę premiery.

Jedna z niewielu brutalnych scen w KSIĘCIU I TCHÓRZU


Na pewno warto zainteresować się przygodami tchórza w skórze królewicza. Jest to jedna z bardziej pogodnych i lekkich w odbiorze gier, w jakie miałem okazję grać. No i co ważne dla niektórych, z oczywistych przyczyn nie wymaga znajomości angielskiego – tak kluczowej dla pełnego zrozumienia przytłaczającej większości dzisiejszych przygodówek.

Chwila wytchnienia w chatce na peryferiach


I na koniec mały off-topic. Recenzja KSIĘCIA I TCHÓRZA [autorstwa Krupika] ukazała się w 54 numerze ś.p. Secret Service. Do dziś uważam ją za jedną z najlepszych recenzji w historii tego bliskiego większości z nas pisma. Basta.


  Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   51