Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   55
                                       

Paweł "Paweł Romanowicz" Stanik


Stało się – Polska wstąpiła do Unii Europejskiej. Czy to dobrze czy źle – każdy ma na ten temat jakieś przemyślenia, jednak jedno nas łączy. Chodzi o przemysł growy, jak bardzo i czy w ogóle zmieni się po naszym wuniowstąpieniu.



Początki
Po upadku komunizmu w Polsce wybitnie zabrakło kompuetrowych maniaków skłonnych do zakładania biznesu w tej dziedzine. Szczególnie mowa o rozrywce komputerowej. Narodziny piractwa były poniekąd skutkiem takiego stau rzeczy, gdyż rzeczywiście kiedyś kupowano u piratów gry, gdy upatrzone tytuły były po prostu niedostępne. Na szczęście wolny rynek szybko zauważa miejsce, gdzie można zarobić i tak powstawali dystrybutorzy. Pierwsze gry były niemal niedostępne, ich ceny często przewyższały cenę słabej klasy komputera, a wydania były obskurne i tandetne. Nie będziemy jednak narzekali na wydawców, bo cywilizują się coraz bardziej, a już teraz wydania niektórych hitów są bardziej ekskluzywne niż na Zachodzie. Stało się tak, bo zaczęto zawuażać w biznesie elektronicznej rozrywki nie tylko bandę komputeroholików czy maniaków growych, ale również (magiczne niemal słowo) „target”. Gdy niedawno CD Projekt ogłosił bilans za ostatni rok, coś się zmieniło (choć ciągle się zmieniało) – obrót szedł już w miliony złotych, a liczba wydanych gier w dziesiątki i setki. Podobnie jak wielkie konsorcjum growe środkowej Europy – czyli Cenega (wczesniej Mirage, później IM Group). Dochodzą do tego same gry, które teraz wyglądają jak małe cudeńka, a kupno oryginała nie jest już tak wielkim wydatkiem (coś z tym wspólnego miały też gry na cover cd kilku gazet). Laminowane opakowania, hologramowe tła, grube instrukcje często na kredowym papierze i często przekraczające setki stron. Muzyka z gry to niemal pewnik z każdym hicie, a karta pomocy – standard. Do tego profesjonalne spolszczenia, które stoją na coraz wyższym poziome. Powiedzieć o takim stanie Polakowi jeszcze dziesięć lat temu graniczyłoby z szaleństwem. A przecież nadal idziemy do przodu.

Unia
Przemysł growy jak zawsze stoi na uboczu, a w mediach pojawia się tylko w sprawie domniemanej brutalności w grach. Specjalnie nie zauważa się u nas faktu, że rozrywka elektroniczna to już biznes, wokól którego roztaczają się miliardy dolarów na całym świecie. Oczywiście przy kwestii dopłat rolniczych czy systemów głosowania nikt nie zważa na tak „błahą” dziedzinę gospodarki. A szkoda, bo to jeden z niewielu polskich naprawdę udanych biznesów. Już teraz stoimy na wysokim, zachodnim poziomie. Zawsze można oczywiście perorować o niższe ceny, gdyż 130 zł to nadal niemało, jednak wchodząc do Empiku i Media Markt jesteśmy obsewatorami aerii barw i tytułów. To znowuż jeden z mankamentów – dostępność gier. Można w Internecie kupić wszystkie, to fakt, ale w dużych miastach sensowny wybór istnieje tylko w Empikach i Media Mart.
Nie wspomnę o małych miastach, gdzie często nawet gry z pismami są ciężko dostępne. Dystrybutorzy jakby przestali się martwić o inny kanał sprzedaży swoich gier po zaspokojeni ich przez Piki i MM – nawet CD Projekt w swojej niegdysiejszej centrali („PC Projekt” na Starowiśnej w Krakowie) zupełnie zrezygnował ze sprzedaży gier, przynajmniej jakiś czas temu, gdy tam byłem. Nad tym trzeba popracować. Wróćmy jednak do rozważan o Unii – jaki będzie miała wpływ na ceny i jakość naszych gier? CD Projekt istnieje już w Czechach, Cenega także, zahacza również o Węgry. Może to nie stare kraje unijne, ale przyczułek jest. Myślę, że mamy wielką szansę właśnie grami sprowadzać do polski kapitał. Niższe ceny, a jakoś często przewyższająca to, co widzimy choćby w Niemczech. To dzieki dosyć zdrowej konkurencji w Polsce, ale również „ludzkiego” obrazu dystrybutorów. Starają się oni nie byc postrzegani jako krwiożerczy kapitaliści i lubię wierzyć, że tak jest. Że to grupa ludzi, którzy wspólną pasję w okresie transformacji przełożyli na wielki interes, jednak nie zatracili się w nim. Na pewno nie tracą na sprzedaży gier, budowanie marki też jest w pełni świadome, ale kawałek metafizyki biznesu nikomu nie szkodzi. Zresztą przedstawiciel CDP mówił, iz za niedługo mogą spodziewać się dochodów – rozwijają się szybciej, niż planowali. Nie jest to przecież efektem fermentu tej branży, wręcz przeciwnie. Pozostaje życzyć na rynku telekomunikacyjnym takiego humanizmu...

To my
Stworzenie PAINKILLERA jest nastepną gałęzią gospodarki, którą możemy rozwijać niemal bez końca. To pierwsza polska gra doceniona na Zachodze, ale nie tylko. Gra, która podoba się graczom w wielu krajach (mało który z nich zna pochodzenie PK). Wydawano oczywiście i GORKY 1y(pod tytułem ODIUM w Stanach), czy CRIMIE CITIES, jednak sądzę, że PK jest prawdziwym przełomem, który musimy przerobić na sukces wszystkich polskich twórców gier. Dotychczas bylismy mocno w tyle, nawet Czesi mieli swoje Illusion Software ze świetnym HIDDEN AND DANGEROUS czy jeszcze lepszą MAFIĄ. Nawet Rosja się cywilizuje w przemyśle growym, czego dowodem Buka Games. Poeple Can Fly mogą być początkiem i życzmy sobie, by nim byli. By nie ustali na laurach. CDP inwestuje w stworzenie gry WIEDŹMIN na wiadomej podstawie. Po PAINKILLERZE liczę na coraz wyższe ustawiane poprzeczki naszym chłopakom, więc nie mogą zawieść.


Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   55