Ogółem gra straciła wiele w moich oczach, przez bardzo podobne misje jak w poprzedniej części.
Do tego możemy jeszcze dodać inteligencję przeciwników. W poprzednich częściach jeden błąd oznaczał granie od początku, a tutaj? Tutaj biegamy spokojnie po korytarzach i często przeciwnik się nie orientuje, że cos jest nie tak. Śmieszną sprawa jest, gdy w uniformie SWAT będziemy przechodzili koło innego antyterrorysty, ten zaraz się orientuje, że coś tu nie gra i zaczyna strzelać. Kolejna sprawa jest NIESMIERTELNOSC 48. Jest on bardzo, ale to bardzo trudny do zabicia. Więc możemy spokojnie wbiec do pomieszczenia pełnego wrogów, po czym otworzyć ogień i zdziesiątkować ich.
Kolejnym pytaniem jest czemu tak dopracowany zabójca nie potrafi skakać .
Wiadomo, misje możemy wykonywać głośno, z ogromnym rozlewem krwi, bądź cicho, jak przystało na profesjonalistę. Jak wiadomo cicha robota ma swoje plusy. Jednym z wielu, prócz życia dalej, jest to, że po skończeniu gry ukaże się dodatkowy tryb gry (pod warunkiem, że wszystkie wszystkie misje ukończone są na poziomie pro).
Bronie...
Ogółem dostajemy ogromny arsenał broni, w którego skład wchodzą wszelakie karabiny maszynowe jak i pistolety.
Do tego musimy dodać noże, rurę papierowa i garottę.
Tak, tą samą garottę, którą mieliśmy zaszczyt dusić przeciwników w poprzednich częściach
Ogółem Hitman: Contracts to gra polegająca na maskaradzie oraz na bezszelestnym poruszaniu się w różnych lokacjach. Nie co dzień mamy do czynienia z grą, w której nie najważniejsze jest by wybić wszystkich w pień, lecz wyeliminować jak najmniej osób i wykonać swoje zadanie, przy okazji ruszając trochę głową (nie tylko na boki). Jak by na to nie patrzeć, to w pewnym stopniu jest to remake Hitmana z 2002 roku. Jednak wreszcie zostały poprawione irytujące błędy w grafice... Hitman jest produktem godnym polecenia. Na pewno wiele godzin spędzimy z nosem w monitorze i nie uznamy tego czasu za stracony.