Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   35
                                

Marek "mmxY2K" Szendzielorz


Każdy z Was, kupował kiedyś komputer albo jakieś części do niego. Zakładam się o duże piwo (bezalkoholowe oczywiście), że przynajmniej połowa z Was została przy tej okazji zrobiona jak to się mówi w konia. Wielu sprzedawców w sklepach ze sprzętem komputerowym w naszym kraju, wykorzystując niewiedzę swoich klientów, sprzedaje im towar niepełnowartościowy lub znacznie odbiegający od tego, co w danym momencie chcieli kupić. W poniższym artykule postaram się pokazać kilka takich sytuacji i podpowiedzieć Wam jak nie dać się nabić w butelkę nieuczciwym sprzedawcom.



Jak już wielokrotnie wspominałem producenci chipsetów graficznych bardzo „dbają” o to, żeby klienci mieli jak największy problem z rozeznaniem się na rynku kart. Co „sprytniejsi” sprzedawcy zaraz to podchwycili i postanowili zarobić kilka dodatkowych złotych, kosztem zdezorientowanego klienta. Weźmy na przykład takiego Radeona 9200, albo GeForce 5200. Karty te produkowane są w wersjach 64-bitowych oraz 128-bitowych. Na pierwszy rzut oka obie wersje nie różnią się od siebie zbytnio. Jednak nie jest to niestety prawdą, wersje 64-bitowe są znacznie mniej wydajne od swych 128-bitowych braci (różnica może dochodzić nawet do 50% , na korzyść 128-bitowców oczywiście). Inną zasadniczą różnicą jest sama cena. Radeon 9200 64-bit jest około 50 PLN tańszy od swojego 128-bitowego odpowiednika, a w przypadku GeForce FX 5200, różnica ta może dochodzić nawet do kwoty 80 PLN.
Wyobraźmy sobie więc taką oto sytuacje. Klient przychodzi do sklepu z zamiarem zakupu GeForce FX 5200. Zobaczył gdzieś, że cena takiego „cacka” to 335 PLN za wersje 128 MB i to (na co początkujący „komputerowiec” nie zwrócił uwagi) 128-bitową. W środku zastaje, uśmiechniętego, zawsze gotowego udzielić „mądrej, fachowej” rady sprzedawcę. Po krótkiej rozmowie, ów sprzedawca słysząc, że klient ma zamiar kupić GeForce FX 5200, rzuca mu cenę 355 PLN. Oczywiście ten nie w ciemię bity chłopak, mówi że widział taką kartę, powiedzmy w necie za 335 PLN. Sprzedawca (cały czas uśmiechnięty) mów że nie ma problemu, klient tak mu się spodobał, że sprzeda mu tę kartę „po kosztach” czyli za 315 PLN. Klient uradowany płaci za sprzęt owe 315 PLN i wychodzi szczęśliwy w przekonaniu, że zrobił świetny interes. Niestety jak pewnie się domyślacie zamiast karty 128-bitowej, otrzymał on 64-bitowca wartego jakieś 269 PLN.
Innym ciekawym przykładem może być sytuacja kiedy, kupujemy komputer w super-ultra promocji w mega-max hipermarkecie. Bierzemy sobie gazetkę, którąkolwiek z miliona, które co tydzień lądują na naszej wycieraczce. Otwieramy na stronie gdzie znajdują się komputery i szok, taki sam komputer, jaki w „normalnych” sklepach kosztuje 2357 PLN w naszym mega-max hipermarkecie, kosztuje „tylko” 1999 PLN. No nic tylko iść i kupować, ale czy na pewno. Jeśli przyjrzymy się bliżej poszczególnym komponentom tych dwóch blaszaków, zobaczymy że na pozór identyczne komputery różnią się jednak dosyć znacznie. A to zasilacz z „promocyjnego” kompa ma 300 W, a nie jak ten ze sklepu 350 W, jest też wyprodukowany przez firmę o bardzo melodyjnie brzmiącej nazwie „no name”. Karta graficzna jest w wersji 64-bitowej, a nie 128-bitowej jak w ofercie „normalnego” sklepu. Dysk twardy ma tylko, 5400 obrotów, podczas gdy ten nie promocyjny 7200. Monitor, zaś jest tej samej firmy co zasilacz, a jego parametry tylko nieco przewyższają starego poczciwego Rubina, made in CCCP. Oczywiście w gazetce naszego mega-max hipermarketu, są podane tylko podstawowe dane i super mega promocyjna cena 1999 PLN. Jeśli jednak przypatrzymy się dokładnie ten sam zestaw w „zwykłym” sklepie kosztował by jakieś 1800 – 1900 PLN, a więc gdzie ta super-mega promocja z gazetki?!?
Wielu z Was pewnie pomyśli sobie „OK, ale mnie to nie dotyczy bo Ja kupuje sprzęt w sprawdzonym i pewnym sklepie internetowym, gdzie wszystkie towary są dokładnie i w najmniejszym szczególe opisane. Mało tego, są zdjęcia towaru i komentarze, poprzednich klientów więc nie ma szans na jakiekolwiek przekręty.”
Otóż ostatnio jeden z naszych redaktorów (którego ksywy oczywiście nie wymienię ) postanowił zakupić sobie nową kartę graficzną. Po długich poszukiwaniach, wybór padł na GeForceFX 5200 Leadtek A340 TD128 BOX (128-bit). Opisywany redaktor postanowił dokonać zakupu w bardzo znanym sklepie internetowym (którego nazwy też niestety nie mogę wymienić).
Wszedł na stronkę sklepiku, znalazł interesujący go produkt, przeczytał dokładny opis, nawet za dokładny jak się później okazało, i pomyślał sobie: „Ok trzeba będzie dopłacić te.. 21 PLN na przesyłkę, ale przynajmniej dostane dokładnie to co jest w opisie i nikt mnie w konia nie zrobi, przecież mają tyle pozytywnych opinii innych kupujących”. Kiedy wreszcie nadeszła paczka, należy tu dodać, że po trzech dniach (co jest dość ciekawe bo paczka priorytetowa Poczty Polskiej w takim przypadku kosztuje około 12 PLN, ale lepiej wysłać to przez spedytora i … zarobić kilka dodatkowych złociszy dzięki korzystnej umowie partnerskiej), okazało się że rzeczywiście znajduje się w niej GeForceFX 5200 Leadtek A340 TD128 BOX (128-bit) tylko, że w wersji OEM a nie BOX, czyli sama karta w woreczku plus kabel i sterowniki. W opisie na stronce było wyraźnie zaznaczone, że jest to wersja BOX, czyli jak sama nazwa wskazuje w kartonie. Było też napisane, że w skład zestawu wchodzi kilka pełnych wersji oryginalnych gier, zestaw kabli, sterowniki, oraz parę ciekawych programów użytkowych również w pełnych wersjach. Co jeszcze ciekawsze na zdjęciu karty, które znajdowało się na stronie sklepu widniał na niej wiatrak z radiatorem, na grafie którą otrzymał klient, takowego wiatraka już nie było. No cóż, opisywany redaktor próbował dzwonić do tego „renomowanego” sklepu internetowego, żeby dowiedzieć się co jest grane i gdzie podziały się te dodatki z opisu na stronie. Raz mu się nawet udało ale został zbyty stwierdzeniem, że musiała zajść jakaś dziwna pomyłka i że nie ma się czym martwić . Była to jego ostatnia rozmowa z przedstawicielem tego „zacnego” sklepu, ponieważ jakoś ostatnio nikt tam nie odbiera . Ale jednak jego telefon odniósł jakiś skutek, a mianowicie z opisu karty umieszczonego na stronie zniknęły gry i programy, które poprzednio się tam znajdowały. Inną „ciekawą” praktyką sklepów internetowych jest sprzedawanie tak zwanych kart „modowalnych” albo „zmodowanych”. Chodzi mianowicie o to, że niektóre modelek kart graficznych da się za pomocą odpowiednio spreparowanych sterowników, właśnie zmodować czyli inaczej mówiąc przerobić na modele znacznie wydajniejsze. Niestety większość kart nie poddaje się takiemu zabiegowi i po zmodowaniu występują błędy w wyświetlanym obrazie, czyli tak zwane artefakty, co oczywiście uniemożliwia normalne użytkowanie takiego sprzętu. Na szczęście deinstalacja, rasowanych i ponowna instalacja zwykłych sterowników przywraca normalne działanie karty. Oczywiście nie odnotowujemy wtedy żadnego przyrostu wydajności. Cała zabawa polega na tym, że jeśli sprzęt, który może podlegać modowaniu kosztuje 200 PLN, to taki „sprytny” sklep internetowy oferuje go z adnotacją że może być on zmodowany w cenie 220 PLN, jednak najczęściej są to egzemplarze które nie ulegają poprawnemu modowaniu, ponieważ ten sam sklep stu procentowe pewniaki oferuje w cenie 250 PLN.
Jak wiec widzicie drogie dzieci, pfu przepraszam drodzy czytelnicy ;), w sklepach ze sprzętem komputerowych czyha na Was wiele pułapek. Mam nadzieje, że lektura powyższego artykułu pozwoli Wam uniknąć przynajmniej kilku z nich.

PS. Wielkie tnx dla kolegi Remix’a za korekte i za to, że zgodził się mnie zastąpić w skupie przez te ostatnie kilka miesięcy. Mam nadzieje że przedłuży on swoją współpracę z zinem.
PS2. Jeśli jednak mimo moich uwag zostaliście oszukani to zapraszam do lektury artykułu napisanego przez kolegę Stawika o czynnościach prawnych jakie trzeba wykonać w celu odzyskania pieniędzy. Artykuł dotępny jest w SS-NG nr 17.


Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   35