Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   07
           

Paweł "Gonzo" Kazimierczak


Przenosimy się znów do świata wielkich afer, międzynarodowych konfliktów, szpiegowania i innych codziennych czynności pana Fishera.



Tekst jest oparty na solowym demie nowej edycji SPLINTER CELLA. Tryb multi zostawiam niniejszym na recenzję pełnej wersji.

FISHER VS PREDATOR

SAMOTNY ŁOWCA
Zasady gry zasadniczo nie zmieniły się od oryginału. Nadal mamy do czynienia z, jak ja to nazywam, THIEF`EM XXI wieku. Zamiast średniowiecznych klimatów i strażników w zbrojach spotykamy nowoczesne budynki i przeciwników, którzy przedkładają szybkostrzelność swoich giwer ponad honor. Granie Samem ciągle jest przyjemne i sprawia frajdę, pomimo kilku babolków. Niestety twórcy nie poradzili sobie z AI, w wyniku czego nierzadko przyjdzie nam rzucić soczystą wiązankę pod adresem tegoż elementu rozgrywki. Wszyscy wrogowie są nad wyraz uważni, a paradoksalnie nie zauważają najprostszych oznak, że coś jest nie tak. Widzieliście „hełm” Fishera? Ma on takie zielone diody odpowiadające za różne tryby widzenia (termowizja i inne bajery). Otóż, gdy siedzicie sobie cichutko w cieniu i zielone diody biją po oczach, strażnicy przechodzą obok, a wskaźnik ukrycia w cieniu pokazuje, że jesteśmy całkowicie osłonięci. W demie zaczynamy misją w pociągu. Jedzie nim niejaki Soth, a Sam musi się z nim porozumieć nikogo nie zabijając i robiąc jak najmniej szumu. Zaczynamy na dachu pociągu, potem dostajemy się do wewnątrz (nieoceniona jest tu pomoc kamerki pokazującej co się dzieje za zamkniętymi drzwiami), następnie pod pociąg (tak, tak, Fisher to nie lada akrobata). W końcu omijamy strażników, ale tu się na chwilę zatrzymam. Niestety twórcy pokpili sprawę, bo sprawienie, żeby nikt nas nie zobaczył sprowadza się do odczekania, aż ów ktoś się odwróci, zaśnie albo zacznie czytać gazet

Przyszła wiosna, czas zrzucić trochę sadła

Po prostu zawsze czekamy i się frustrujemy. Spróbujemy innego wariantu i z miejsca możemy być gotowi na napis „Mission Failed”. Jeśli już nas zauważą to wyraźnie kuleje model walki. Sam błyskawicznie traci energię, a utrafienie kogoś z pistoletu w czasie szybkiej wymiany ognia wymaga dobrego treningu. W czasie misji cieszą różne graficzne smaczki: falujące zasłony (bardzo podobne jak w POP: THE SANDS OF TIME) czy dynamiczne cieniowanie, które w PANDORA TOMORROW wygląda naprawdę efektownie. Autorzy chwalą się, że dodali dużo ruchów głównego bohatera, ale nie wśród nich niczego rewolucyjnego.
Najciekawiej zapowiada się przesuwanie do góry po dwóch stojących blisko siebie ścianach. Ruchy są naturalne, a gra ma otoczkę filmową, co dziś już wcale nie dziwi. Już od pewnego czasu można zauważyć coraz większą rolę reżysera w grach (najazdy kamery, zbliżenia), ale wpływa to wydatnie na miód lejący się z ekranu.

Oto opisana w tekście misja „kolejowa”

FAJERWERKI
Poza wymienionymi efektami grafika jest dobra, ale nie powala na kolana. Niby nie ma się do czego przyczepić, a jednak nie widać znaczącego postępu w porównaniu do prequela. Dźwięki są dobre, denerwuje tylko muzyka przygrywająca w momencie, gdy przegrywamy misję, ale to już chyba standard w grach. Bardzo interesująca zapowiada się tryb multi, który się swoistym novum w tego typu grach. Zobaczymy jak z tego wybrną autorzy, ale trzeba być dobrej myśli, bo grę robią fachowcy z Ubisoftu. Mam przeczucie, że to właśnie zabawa dla wielu graczy będzie najistotniejszym elementem nowego SPLINTER CELLA.

Filmowe wstawki potrafią zachwycić nawet zielonoskórego makaka

Wszak gra oprócz PC wyjdzie też na XBOXA, a na konsoli bardzo ważny jest ten rodzaj rozgrywki. Zastanawiacie się pewnie czy zbierać 120 złotych (za tyle będzie rozprowadzać u nas grę firma Cenega, cena na konsole nie została jeszcze ustalona)? Jeżeli graliście z pasją w pierwszą edycję albo lubicie takie gry skradankowe, w których nie liczy się siła ognia (a przynajmniej nie zawsze) to polecę Wam tę grę. Natomiast fani typowych strzelanek nie maja tu czego szukać. A co mają zrobić wierni czytelnicy Toma Clancy`ego? Tu już decyzja należy do Was, ale nie sugerowałbym się tym nazwiskiem w przypadku PANDORY TOMORROW. Z pewnością lepiej będzie kupić nową książkę pana Tomasza.


Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   07