MAŁE JEST PIĘKNE
MicroMachines to gra wiekowa, zapewne starsza od niektórych czytelników zina SS-NG. Nic więc dziwnego, że jej prostota jest powalająca: do kierowania naszymi pojazdami [a będą to ścigacze, motorówki, terenówki itd.] wystarcza opanowanie czterech przycisków, odpowiedzialnych za skręcanie, gaz i hamulec. Ale jak wiadomo, hamulce są dla frajerów – w praktyce używać będziemy głównie gazu, a zwalnianie ograniczać do hamowania silnikiem.
Paryż-Dakar! No... prawie.
|
Wyścigi odbywają się w nietypowych miejscach. Przyjdzie nam śmigać między bąbelkami w czyjejś kąpieli na minimotorówkach, brnąć przez piaski piaskownicy czy gazować po zielonej wyściółce stołu bilardowego [uwaga na bile]. Poziom przeciwników jest, delikatnie mówiąc, nie za dobry, dlatego przeszkodzić nam mogą jedynie zapory naturalne. Możemy z impetem wjechać w kroplę kleju na stole kleślarskim czy wypaść poza planszę na krześle w kuchni. Tracimy wtedy jedno z trzech danych nam na początku żyć. Odzyskiwać je możemy wypełniając bonusowe zadania [przeważnie jest to przejechanie określonej trasy w określonym czasie].
Programiści z Codemasters zadbali o to, by produkt był lekki, przyjemny, kolorowy i pozbawiony przemocy. Dlatego MicroMachines powinny spodobać się wszystkim, chociaż dla najmłodszych graczy bariera przymknięcia oka na dość umowną grafikę może okazać się nie do przeskoczenia.
Gdy domownicy wstają od śniadania...
|
Przyznam bez bicia, że nie grałem w ostatnią, wydaną całkiem niedawno część MicroMachines. Od wielu znajomych słyszałem jednak, że jest mniej wciągająca od swojej starszej siostry – trudno się dziwić. W 375kb pomieszczono tyle mało wymagającej, wciągającej zabawy, ile nieraz mieści się na kilku CD.