46     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : MicroMachines

MicroMachines



Mówią, że nie liczy się rozmiar, a technika. Mamy okazję sprawdzić, ile w tym prawdy – wystarczy odpalić MicroMachines. Wyścigi mikro samochodów dostarczające makro zabawy...



MAŁE JEST PIĘKNE
MicroMachines to gra wiekowa, zapewne starsza od niektórych czytelników zina SS-NG. Nic więc dziwnego, że jej prostota jest powalająca: do kierowania naszymi pojazdami [a będą to ścigacze, motorówki, terenówki itd.] wystarcza opanowanie czterech przycisków, odpowiedzialnych za skręcanie, gaz i hamulec. Ale jak wiadomo, hamulce są dla frajerów – w praktyce używać będziemy głównie gazu, a zwalnianie ograniczać do hamowania silnikiem.

Paryż-Dakar! No... prawie.


Wyścigi odbywają się w nietypowych miejscach. Przyjdzie nam śmigać między bąbelkami w czyjejś kąpieli na minimotorówkach, brnąć przez piaski piaskownicy czy gazować po zielonej wyściółce stołu bilardowego [uwaga na bile]. Poziom przeciwników jest, delikatnie mówiąc, nie za dobry, dlatego przeszkodzić nam mogą jedynie zapory naturalne. Możemy z impetem wjechać w kroplę kleju na stole kleślarskim czy wypaść poza planszę na krześle w kuchni. Tracimy wtedy jedno z trzech danych nam na początku żyć. Odzyskiwać je możemy wypełniając bonusowe zadania [przeważnie jest to przejechanie określonej trasy w określonym czasie].
Programiści z Codemasters zadbali o to, by produkt był lekki, przyjemny, kolorowy i pozbawiony przemocy. Dlatego MicroMachines powinny spodobać się wszystkim, chociaż dla najmłodszych graczy bariera przymknięcia oka na dość umowną grafikę może okazać się nie do przeskoczenia.

Gdy domownicy wstają od śniadania...


Przyznam bez bicia, że nie grałem w ostatnią, wydaną całkiem niedawno część MicroMachines. Od wielu znajomych słyszałem jednak, że jest mniej wciągająca od swojej starszej siostry – trudno się dziwić. W 375kb pomieszczono tyle mało wymagającej, wciągającej zabawy, ile nieraz mieści się na kilku CD.
PO CO WRACAĆ?
Czasem coponiektórzy zadają mi pytania:”po co się w to bawisz? Masz przecież tyle nowych gier. Nie ma sensu w odgrzewaniu staroci!” I co ja im mam odpowiedzieć? Niektórzy z nas po prostu czują ten czar, którego w nowych produkcjach nie ma.

Alternatywa dla zakuwania po nocach.


Te kilka pikseli, śmieszna, z czasem irytująca muzyczka i wiele serca włożonego w produkcję bardziej przemawiają do mojej wyobraźni niż tytuły o wielomilionowych budżetach. I jeśli choć kilka osób załapało dzięki Klubowi Konesera bakcyla klasyki gier komputerowych, to możemy sobie – AloneMan, Markinson i ja – pogratulować dobrej roboty.

Żeby się ścigać, nie trzeba być ładnym...


Wracając do tematu – ciężko jest napisać coś więcej o grze, która jest niewiele większa od tej recenzji i zamieszczonych do niej screenshotów. Niewiele poza tym, że starsi gracze na pewno nie pożałują powrotu do wspomnień z 1994 roku, a młodsi... może tylko uśmiechną się pod nosem i z politowaniem kiwną głową, wracając do najnowszych wyścigówek pokroju UNDERGROUND.

7/10

46     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : MicroMachines