27     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Med+Evac



"Emill"


Wyobraźcie sobie grę osadzoną w realiach wojny w Wietnamie, w której nie ma prawie w ogóle akcji, czy jakiegokolwiek napięcia, a sceneria właściwie wcale nie przypomina Wietnamu. Albo wyobraźcie sobie MICROSFT FLIGHT SIMULATOR 2002, z którego ktoś pousuwał wszystkie samoloty, a zostawił tylko jeden helikopter. Teraz jeszcze usuńcie w wyobraźni cała dokładną fizykę, sterowanie, szczegółowość, po prostu wszystko, co powoduje, że w ten symulator chce się grać.



To, co Wam zostanie, to właśnie misje w grze SEARCH & RESCUE: VIETNAM MED+EVAC, gry tak niesamowicie sztampowej i nieprzeciętnie nudnej, że tylko najzagorzalsi miłośnicy latania śmigłowcem mogą chcieć w to grać.
Jednak nie bądźmy od razu tacy surowi, jest kilka rzeczy, za które grę można pochwalić. Symulator ten oddaje dość wiernie złożoność sterowania helikopterem, która z każdego pilota wyciska siódme poty i wymaga niesamowitych umiejętności. Zawarto w niej także solidną dawkę misji o zróżnicowanym poziomie trudności dla graczy o różnym stopniu zaawansowania, poza tym, możemy grać w trybie „realistycznym”, jak i „łatwym”, by lepiej móc się zapoznać z maszyną.

Próżno marnujesz amunicję, tego się nie da rozwalić

Ale z drugiej strony, korzystanie z trybu „łatwego” jest w sumie bezcelowe, bo gra nie oferuje nam nic ciekawego, poza poznawaniem arkan pilotażu Huey’a, bo ten właśnie, niezwykle popularny i znany, model oddano w Wasze ręce. Jednak gra w trybie „realistycznym” tylko dla niektórych może być ciekawa, dla innych będzie po prostu frustrująca. Samo sterowanie może doprowadzić do szewskiej pasji, ponieważ większości komend nie da się przedefiniować, a poza tym śmigłowiec jest niesamowicie wrażliwy na nasze poczynania. Przynajmniej można używać różnych typów kontrolerów, czyli klawiatury, joysticka, itp. Każdy symulotnik wie jednak, że najlepiej sprawdza się duet joystick (z funkcją obrotu wokół osi) + przepustnica, lub joystick+pedały.

Z daleka nie wygląda tragicznie... prawie...

A o co chodzi w tych wielu misjach, z jakimi przyjdzie nam się spotkać? Oprócz zapanowania nad Bell’em UH-1 C „Huey”, jak zwykle w grach z serii „SEARCH & RESCUE” chodzi o to, by znaleźć jakiegoś rannego, w tym przypadku żołnierza, i odtransportować go do najbliższego szpitala. Podczas wykonywania misji trzeba będzie decydować min. czy wylądować koło ofiary i wysłać po nią ekipę z noszami, czy może wciągnąć ją na pokład za pomocą liny, itp. Ponieważ to wojna, a na nasz helikopter czyhają wszędzie wraże odziały, będzie można także zająć miejsce za karabinem pokładowym, ale pamiętać należy, że to nie jest symulator śmigłowca bojowego, ba, to nawet nie jest strzelanka z takowym w roli głównej. W zasadzie jedyną, dość perwersyjną, przyjemność można zaczerpnąć wystrzelania własnych ludzi, gdy zacznie nam się główna roz(g)rywka nudzić... a stanie się to dość prędko.

Latać można w ramach pojedynczej misji, lub całej kampanii. Misje pojedyncze pozwalają polatać w różnych terenach, zapoznać się z nimi, poza tym mamy do dyspozycji także kilka misji treningowych... które w sumie niczego nie uczą. Raczej wrzucają do losowo wybranego obszaru i pozwalają swobodnie polatać, bez korzystania z jakiś podpowiedzi i wyjaśnień.
Na dokładkę, niektóre z tych misji zostają dodatkowo skomplikowane, np. przez postrzelenie (i uszkodzenie ma się rozumieć) śmigłowca jeszcze przed samym startem, na co gracz nie ma żadnego wpływu („A teraz radź sobie sam”). Kampania natomiast, to tak naprawdę powtórzenie misji pojedynczych, z tą tylko różnicą, że są one poukładane w liniową całość. Chociaż w zasadzie wiąże je tylko fakt, iż jeśli się rozbijesz i zabijesz podczas którejś z misji, to musisz całą kampanię zaczynać od nowa, a jeśli lądując uszkodzisz sobie np. wirnik, to co prawda zostanie ci odjęte kilka punktów od wyniku końcowego danej misji, ale nie ma to żadnego wpływu na dalsze losy całej kampanii.
Przejdźmy do wyglądu. A wygląda ta gra po prostu... brzydko. Całość ma się tak do innych symulatorów, jak seria DELTA FORCE do shooter’ów – jak nie z tej epoki. Z jednej strony na śmigłowcu da się zauważyć kilka ciekawych detali i smaczków, jak np. migające światła, czy kilka animowanych wskaźników na kokpicie, albo krople deszczu na szybie, ale z drugiej mamy bardzo ubogie, uproszczone tereny, z pudełkowatymi budynkami i raczej niewieloma, pojedynczo stojącymi drzewami. Jedną z największych przyjemności w różnego rodzaju symulatorach jest podziwianie otoczenia – tutaj tej przyjemności nas pozbawiono. Gwoździem do trumny są postacie wojaków – kanciaste, mają uproszczone tekstury i idiotycznie wyglądające animacje – po prostu śmiech na sali. Szczerze mówiąc, to chyba najgorsze modele ludzi, z jakimi przyjdzie nam się spotkać w jakiejkolwiek współczesnej grze.

...a z bardzo daleka, to nawet nieźle


Gra ma nawet problemy z poprawnym wyświetlaniem niektórych elementów – podczas rozgrywki część ekranu zasłania białe pole, które zapewne miało być jakąś ramką czy tabelką z informacjami. Nie pomogła nawet kilkukrotna zmiana sterowników – rzeczone pole trwało niewzruszenie, dlatego screeny pochodzą z serwisu www.gry-online.pl, na wykonanych przeze mnie po prostu niewiele byłoby widać. Jeszcze jedna uwaga co do sterowania, połączona z wyświetlaniem – gdy przełączymy się na widok z wnętrza kabiny, możemy rozglądać się po niej używając hat’a na joysticku, kiedy jednak korzystamy z widoku a’la TPP, kamerę niestety da się ruszyć tylko za pomocą klawiatury numerycznej.

Ale ten pseudo-lasek... tragedia

Nie ma też co liczyć, by dźwięk ustanowił jakieś nowe standardy. Silniki brzmią nawet dość przekonująco, a gdy otwieramy drzwi (korzystając z widoku wewnątrz) usłyszymy, jakby były nieco głośniejsze – to ciekawy detal. Natrafimy też na dźwięki otoczenia, jak wiatr, wystrzały, rozmowy żołnierzy... Z tym, że wystrzały brzmią dość sztucznie, a muzyka, która ma nam umilać czas pozostaje raczej obojętna i szybko wypada nam z głowy. Zresztą, i tak większość graczy szybko ją wyłączy, by wyraźniej słyszeć komunikaty radiowe i inne odgłosy. A skoro już przy komendach i głosach jestem – niektóre z nich będą brzmiały normalnie, podczas gdy inne będą bardzo wolne, jakby z płyty winylowej, puszczonej w złej prędkości.
Na koniec należy wspomnieć o rozlicznych bugach, czy dokuczliwościach, jak na przykład długi czas wczytywania misji czy konieczności każdorazowego jej opuszczania i wracania, gdy chcemy coś zmienić w opcjach, co jeszcze bardziej rozciąga czas ładowania. Jest to też gra „na jedno przejście”, bo nie zaimplementowano żadnego edytora misji, czy nowych terenów. Większość z tych błędów miał zapewne zlikwidować patch ver. 1.00, ale zamiast poprawić rozgrywkę tylko ją uniemożliwił – gra po załadowaniu się, najnormalniej w świecie wysypuje się do Windowsa. To gwóźdź do trumny. Nie ratuje jej ani to, że dość dobrze odzwierciedla trudną pracę pilota, ani niska cena. Miało być pięć – będzie cztery.


27     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Med+Evac