19     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Runaway: A Road Adventure



Patryk "Paweł Romanowicz" Stanik


Czasem zdarza się tak, że mała myszka potrafi być potężniejszą od największego smoka. Tak bywa w biznesie growym. Przypominacie sobie Pyro Studios? Teraz nadchodzi czas Pendulo Studios.



O ile mnie nie myli intuicja, chłopaki z Pendulo wywodzą się z tegoż samego kraju, co twórcy sławetnych „COMMANDOSÓW”. Na początek chciałem się dowiedzieć czegoś więcej o tej firmie, gdyż mile zaskoczyła mnie ich przygodowa propozycja (o czym później). Tak jak się spodziewałem, Pendulo stworzyło tylko RUNAWAYA i grę HOLLYWOOD MONSTERS, o której nie wiem nic. Za to RUNAWAY …
Nie wiem, która gra jest ich debiutem, jednak jeśli właśnie ta przygodówka, to pogratulować. O grze dowiedziałem się przypadkowo, buszując po Internecie. Zachwyciła mnie drzewiej grafika – ręcznie rysowana. To przykuło moją uwagę na dłużej. Ale po kolei…


OBUDŹ MNIE, ZANIM UMRĘ
RUNAWAY: A ROAD ADVENTURE jest grą przygodową ( czy do tego momentu ktoś miał jeszcze wątpliwości?), której akcja rozgrywa się w bliżej nieznanych naszych czasach. Wcielamy się w postać świeżo upieczonego magistra fizyki, który właśnie wybiera się na najbardziej prestiżową uczelnię w kraju w celu pisania doktoratu pod bacznym okiem świetnych profesorów. Aby uniknąć korków, Brian Basco wyruszła wieczorem w swoją podróż przez USA, z Nowego Jorku do Berkeley. O, jedna tylko sprawa, odebranie książki, i już jesteśmy w drodze… Czy tak? Otóż nie. Nagle acz niespodziewanie wybiega nam przed samochód niesamowicie piękna, kuso ubrana dziewczyna. Co robi Brian? Przejeżdża ją… Niechcący, oczywiście. Nasz magister szybko zabiera ranną do szpitala, która na szczęście nie odniosła obrażeń, a znajduje się tylko w szoku powypadkowym. Jednak przed zaśnięciem…

TAJEMNICZY KRUCYFIKS
Panna opowiada nam dziwną historię o krucyfiksie, mafiosach, morderstwie. Jako poważny człowiek, pan Basco słucha tej krótkiej opowieści z przymrużeniem oka, jednak sumienie, jak i warunki… „do śpiewu”… Giny, nie pozwalają wyruszyć naszemu rozmarzonemu fizykowi do Berkeley bez doprowadzenia sprawy do końca. W niedługim czasie okazuje się, że Gina jednak nie miała omamów… Jako rycerz XXI wieku (no i te „atrybuty”…), bierze nasz biedny eks-studencina na siebie zadanie pomocy białogłowie w tarapatach. Tak zaczyna się jego niesamowita przygoda, jak to mówi Brian – w jednej chwili zmienia się całe nasze życie.

WIELKA UCIECZKA
Bowiem zaczynamy uciekać przed bandziorami, jak i chcemy rozwiązać zagadkę krucyfiksu, przez który musiał umrzeć ojciec Giny. Jak pisałem wcześniej, Pendulo nie jest znaną marką, ich dorobek także można policzyć na palcach dwupalczastej dłoni, jednak nie jest to żadna wada. Naprawdę zaskoczyć potrafią tylko mało reklamowane gry mało znanych firm. Tak było z Pyro, tak stało się z Paradoxem i ichniejszą „EUROPĄ UNIVERSALIS”, tak też jest w wypadku RUNAWAY.
Trochę przesadzam z tym zaskoczeniem, gdyż gra jest jak najbardziej oldschoolowa. I to jest jej największy, jak sądzę, plus. No i jako rodowity krakowiak, tylko konserwatyzm może mnie zadowolić. Nie powinniście myśleć o tym jak o jakimś remakeu, co to to nie. Filmowa fabuła, ładna grafika, świetna muzyka (wliczając The Cranberies) – to elementy tylko dobrych gier, ale zacznijmy od początku.

BLISKIE SPOTKANIA CZWARTEGO STOPNIA
Interfejs gry jest tak intuicyjny, jak tylko można. Każdy, kto grał w takie gry jak SYBERIA czy NAJDŁUŻSZA PODRÓŻ, od razy połapie się w oka mgnieniu. Naszą postać prowadzimy myszką i tylko myszką. Po najechaniu na przedmiot, który możemy w jakiś sposób użyć, kursor zmienia postać. Prawe kliknięcie zmienia opcję użycia. I tyle, bo i po co więcej? Nie trzeba się nad tym elementem gry za długo rozwodzić, autorzy przyjęli zasadę nie ulepszanie ideału i chwała im za to. Zaś grafika… No tak, jak pisałem, ręcznie rysowane jest tutaj wszystko, a cała oprawa to połączenie rysowniczej roboty z grafiką trójwymiarową, co daję nam naprawdę wspaniały efekt.
Przy czym 3D nie jest tutaj nachalne, wypełnia tylko swoją rolę, jednak pozostaje w cieniu mojego ukochanego 2D, udoskonalając je.

Jak pisałem, żadna wymyślna grafika nie jest potrzebna, a ta, którą zastajemy, jest wręcz wspaniała. Dzięki temu nie ma tych okropnych sztuczności, jak, dajmy na to, w „NAJDŁUŻSZEJ PODRÓŻY”, gdzie przedmiot potrzebny do rozgrywki wyróżnia się absolutnie od tła dwuwymiarowego. Zastosowanie tegoż w RUNAWAY było świetnym pomysłem, a patrzenie na flagę sprzed przyczepy „Indianina” to sama przyjemność, nie mówiąc o innych ruchomych elementach tła. Animacja także jest dopracowana do ostatka – jeśli Brian ma podskoczyć, wspiąć się, kucnąć – robi to. Nie wyglądają te ruchy przy tym jak starania słabego mima, jak to ma miejsce z postaciami trójwymiarowymi. Niech ktoś mi pokaże postać 3D, która tak naturalnie wstaje powalona ciosem w głowę, jak robi to Brasco w którymś z rozdziałów!
Jeśli chodzi o udźwiękowienie, zostało tutaj wykonanie bardzo dobrze, nie mam żadnych zastrzeżeń, a muzyka jest miła dla ucha i nie nużąca, a utwór The Cranberies w theme gry świetnie wpasował się w to, co dzieje się na ekranie.

ŚWIĘTY GROBOWIEC
Gra jest zabawna, intrygująca, ciekawa, zawiera każdy punkt świetnej przygodówki, filmową fabułę, wiele wstawek filmowych, które swoją drogą także są dobre. Słyszałem, że angielska wersja gry jest wspaniała, świetni lektorzy okraszyli grę jeszcze większą dawką miodności. Jeśli chodzi o wersję polską, w jaką miałem okazję grać, to można przyczepić się do lektorów, ale tylko na początku zauważalny jest lekki (co podkreślam) nieprofesjonalizm. Jeśli porównać spolszczenie do innych podobnych produkcji, wypada całkiem nieźle, jednak jeśli oryginał był dobry, po co to było poprawiać? Błędów stylistycznych tudzież ortograficznych brak, wszystkie krzaczki są na miejscu, tak więc spolszczenie spełniło swoją rolę. Gdyby tylko aktorzy ździebko lepiej się wczuli w klimat... INDIANIN, ZAKONNICA I PALEC
Na zakończenie należy dodać zastanawiające słowa Briana, że „szybko wrócimy” (och, już czekam na dwójkę!). A my odpowiedzmy – i bardzo dobrze! Teraz ze świecą szukać dobrych przygodowych tytułów, jednak nadal, na szczęście, pojawiają się perełki rodzaju RUNAWAYA. Ciekawi mnie już owa tajemnicza produkcja Pendulo – HOLLYWOOD MONSTERS – jeśli jednak dorówna starszej siostrze, wspaniale. Będziemy mieli nowe LucasArts, tym razem dobre gry będą do nas płynęły pod banderą Pendulo. Takich gier życzę Wam i sobie.

P.S. Śródtytuły to tytuły rozdziałów gry.




19     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Runaway: A Road Adventure